Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Bombiarz z Siedliszcza niepoczytalny

60-letni wiejski "terrorysta", który fałszywym alarmem uwięził pasażerów na pokładzie samolotu i sparaliżował pracę lotniska Gatwick, nie zostanie ukarany. Policjanci tropili go ponad pół roku, a śledczy musieli sprawę umorzyć, bo okazało się, że mężczyzna nie był świadomy tego, co zrobił.
Bombiarz z Siedliszcza niepoczytalny

Za wszczęcie fałszywego alarmu groziło mu nie tylko więzienie, ale też grzywna i nakaz pokrycia kosztów akcji. Chełmska prokuratura zakończyła jednak sprawę warunkowym umorzeniem. Śledczy uznali, że nie był w stanie rozpoznać znaczenia czynu, jakiego dokonał, i pokierować swoim postępowaniem. 60-latek ma być skierowany na terapię ambulatoryjną.

Do zdarzenia doszło 7 grudnia ubiegłego roku. Chodziło o lot samolotu linii Easy Jet z lotniska Balice w Krakowie do Londynu. Jak informował wówczas portal planeta.pl, o tym, że na pokładzie może znajdować się ładunek wybuchowy, władze lotniska Gatwick dowiedziały się, gdy maszyna znajdowała się w powietrzu. Ostatecznie samolot brytyjskich linii lotniczych wylądował na lotnisku Gatwick. Skierowany został do specjalnego hangaru, w miejsce oddalone od pozostałych maszyn i całego kompleksu lotniskowego. Samolot został otoczony przez służby, a na pokład wkroczyło kilkunastu policjantów. Na czas przeszukania całe lotnisko było zamknięte dla podróżnych, samoloty nie mogły startować ani lądować na nim przez około 20 minut. Pasażerowie lotu z Krakowa nie mogli opuścić pokładu przez kolejne 40 minut, aż do zakończenia działań sprawdzających. Szybko ustalono, że bomby nie ma, więc podróżnych wypuszczono.

Alarm był fałszywy i nie było żadnego zagrożenia dla podróżujących. To jednak nie był koniec sprawy. Okazało się, że logowanie telefonu, z którego ktoś dwukrotnie zadzwonił na 112 z fałszywym alarmem o bombie, odnotowano w rozdzielni w Chojnie w gm. Siedliszcze. Sprawą musiała się więc zająć chełmska policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Chełmie.

16 lipca policjanci w końcu namierzyli „terrorystę”. 60-latek został doprowadzony do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzuty. Najpierw trafił do tymczasowego aresztu, potem ten środek zapobiegawczy uchylono. Zatrzymany przyznał się do winy. Jak wyjaśnił, zanim zadzwonił na na numer alarmowy, pił alkohol. Bawił się telefonem i komputerem. W sieci znalazł plan lotów i wybrał jeden przypadkowy, którego numer podał, informując o bombie. Był przekonany, że jego informację potraktowano jako głupi żart, a po dwóch dniach o całej sprawie zapomniał. Nie pamiętał nawet dobrze przebiegu rozmowy...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama