Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama

Pomóżmy Wojtkowi stanąć na nogi

Wojtek wygrał walkę o życie, ale nie chce być przykuty do łóżka na zawsze. - Chcielibyśmy, aby przynajmniej samodzielnie mógł się ubrać i najeść – mówią jego rodzice Iwona i Zbigniew Kędzierawscy z Bukowy Wielkiej. Problem w tym, że nie stać ich na długą i kosztowną rehabilitację syna. Dlatego o pomoc proszą ludzi dobrej woli.
Pomóżmy Wojtkowi stanąć na nogi

20 listopada ubiegłego roku Wojtek, jak co dzień, wybrał się do pracy. Od niedawna był zatrudniony w jednej z chełmskich firm. Cieszył się, że ma własne pieniądze i może odciążyć finansowo rodziców.

- Mówił: „Mamo, ja już muszę na siebie zarabiać. Ile będę siedział u ciebie”. Miał plany... - opowiada pani Iwona.

Feralnego dnia wyjechał z domu trochę wcześniej. Miał załatwić jakieś sprawy urzędowe w chełmskim starostwie. Tuż przed Sawinem, zaledwie kilka kilometrów od domu, miał makabryczny wypadek.

- Z naprzeciwka jechał samochód ciężarowy, a za nim dwa busy. Jeden z nich prawdopodobnie zaczął wyprzedzać tira. Nasz syn, chcąc uniknąć czołowego zderzenia, zaczął gwałtownie hamować. Zniosło go na przeciwny pas drogi. Uderzył w ciężarówkę i wpadł do rowu. Uderzenie było tak mocne, że silnik wcisnęło do środka. Połamał mu nogi w goleniach, kostkach, udach, a nawet ręce. Były to otwarte złamania. Miał też złamaną kość krzyżową, szczękę i uszkodzoną czaszkę. Pod wpływem adrenaliny, chyba nie czuł bólu i próbował wysiąść przez wybitą szybę w drzwiach, ale nie dał rady i dodatkowo pociął sobie ręce o kawałki szkła, uszkadzając ścięgna. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, był jeszcze przytomny. Spojrzał na nas, rozpłakał się i stracił przytomność. Strażacy przez dwie godziny rozcinali karoserię, aby go wydostać z wraku – relacjonują rodzice Wojtka.

Chłopak trafił do chełmskiego szpitala. Natychmiast zabrano go na stół operacyjny. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Okazało się bowiem, że wskutek urazu głowy dostał obrzęku mózgu, który spowodował u niego niedotlenienie i niedowład kończyn. Podczas wielogodzinnej operacji przeprowadzili mu trepanację czaszki i złożyli złamania. Niektóre były bardzo skomplikowane. Kilkakrotnie musieli go reanimować, bo jego serce przestawało bić. Do lutego tego roku przebywał na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej chełmskiej lecznicy. Przez cały czas był śpiączce. Po trzech miesiącach przewieziono go do specjalistycznej kliniki w Sawicach, koło Warszawy, gdzie miał być wybudzany. Udało się to po kolejnych trzech miesiącach.

- Stan Wojtka nieco się poprawił, więc zgodnie z zasadami obowiązującymi w klinice, musimy go stamtąd zabrać na przełomie września i października. Sęk w tym, że nie jest to na tyle duża poprawa zdrowia, abyśmy mogli zabrać syna do domu. Poznaje nas i odpowiada, jak go o coś zapytamy, ale jest sparaliżowany. Musi trafić do innej, specjalistycznej, ale prywatnej kliniki, w której będzie miał tzw. robotyczną rehabilitację i fachową opiekę. Miesięczny koszt pobytu w takiej placówce to około 30 tys. zł – opowiadają rodzice.

W zbiórce pieniędzy, jak tylko może, pomaga rodzinie proboszcz miejscowej parafii. W akcję zaangażował się także wójt Sawina, organizując challange. To wszystko jest kroplą w morzu potrzeb. Kędzierawscy zwrócili się o pomoc w zbiórce funduszy do fundacji siepomaga.pl Do piątku, 11 września, mieli zebrane niespełna 17 tys. zł. To niecałe 35 proc. z 50 tys. zł, jakie potrzebują na początek. Liczy się czas, bo zbiórka trwa tylko końca września. Zainteresowani pomocą mogą wejść na siepomaga.pl „Sekunda, która zmieniła życie Wojtka! Wybudźmy go ze śpiączki”, kliknąć wesprzyj i przelać dobrowolną kwotę.

Na rehabilitację Wojtka Kędzierawskiego można przekazać również 1 proc. swojego podatku. W rozliczeniu podatkowym wystarczy wpisać nr KRS 0000270261. Jako cel szczegółowy należy podać „Wojciech Kędzierawski 9701”.

- Wiemy, że każdy ma swoje wydatki, ale prosimy o przekazywanie chociaż drobnych kwot. Dla nas liczy się każda złotówka. Chcielibyśmy, żeby nasz syn przynajmniej mógł stanąć na nogi, sam się ubrać i najeść. Z całą resztą sobie poradzimy. Lekarze nie dają na to szans, ale nie dawali mu szans także na przeżycie. Skoro przetrwał operację, odzyskał przytomność, to wierzymy, że dzięki rehabilitacji również wstanie z łóżka. Dziękujemy również, bo nie mieliśmy okazji, wszystkim mieszkańcom, proboszczowi i wójtowi za dotychczasową pomoc. Przyjaciele naszego syna nawet w święta nie zostawili nas samych. To daje nam otuchę i poczucie, że wokół nas są ludzie, na których możemy liczyć. Daje nam świadomość, że nie jesteśmy sami z tymi naszymi problemami – dodają Iwona i Zbigniew Kędzierawscy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
ReklamaDaniłosio życzenia 3.2024
Reklama
Reklama
Reklama