Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Puchar Polski z niespodziankami

Znamy półfinalistów Pucharu Polski na szczeblu chełmskiego oddziału Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. W rozegranych w środę ćwierćfinałach nie obeszło się bez niespodzianek. Poza burtą rozgrywek znalazły się ekipy Kłosa Gminy Chełm, Startu Krasnystaw, Victorii Żmudź oraz Unii Białopole. W półfinałach zagrają z kolei Chełmianka Chełm, Włodawianka Włodawa, Hetman Żółkiewka i Brat Siennica Nadolna.
Puchar Polski z niespodziankami

Najtrudniejsze zadanie mieli niewątpliwie podopieczni trenera Roberta Tarnowskiego, którzy w środowe popołudnie podejmowali przed własną publicznością faworyta pucharowych rozgrywek w naszym okręgu – trzecioligową Chełmiankę. Trener biało-zielonych Tomasz Złomańczuk nie zlekceważył rywali i do boju od pierwszej minuty posłał m.in. najbardziej doświadczonych: Tomasza BrzyskiegoGrzegorza BoninaAleksieja Prytuliaka czy Krystiana Wójcika. Szansę w bramce dostał z kolei Jakub Szymkowiak. Sporo absencji było natomiast w drużynie Kłosa. Trener Tarnowski nie mógł skorzystać z: Kamila LeśniakaMichała ŁopągaKacpra Kowalskiego czy Alana Chmiela. Na ławce zasiedli z kolei: Damian KamolaDamian FlisKonrad Wojtiuk i Paweł Wójcicki.

- W środowym spotkaniu chciałem dać pograć zawodnikom, którzy do tej pory w meczach ligowych mieli mniej okazji do występów, a ciężką pracą na treningach zasłużyli na swoją szansę – tłumaczy szkoleniowiec Kłosa.

W pierwszej połowie gospodarze postawili wyżej notowanym rywalom bardzo trudne warunki. Oczywiście Chełmianka dłużej utrzymywała się przy piłce, ale miała spore problemy z kreowaniem dogodnych sytuacji i w tej części meczu tylko raz zagroziła bramce Kłosa. Bliski zdobycia gola był Bonin, który uderzając zza pola karnego, trafił w poprzeczkę.

W przerwie trener Złomańczuk, mając na względzie sobotnią konfrontację z Avią Świdnik, dokonał w swojej drużynie aż sześciu zmian. Chełmianka cały czas przeważała, ale ciężko było jej się przebić przez dobrze zorganizowaną defensywę Kłosa. Tak było do 72. minuty, bo właśnie wtedy biało-zieloni wykorzystali błąd w szeregach ekipy gospodarzy i otworzyli wynik spotkania. Swoje premierowe trafienie w oficjalnym meczu o stawkę zdobył młody Dominik Dąbrowski. Od 87. minuty gospodarze musieli radzić sobie w dziesiątkę, bo drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Krzysztof Rak. Chwilę później zapachniało kolejnym golem dla Chełmianki. Piłka po strzale Huberta Kotowicza trafiła jednak w poprzeczkę. W doliczonym czasie gry biało-zieloni przypieczętowali swój awans do półfinału Pucharu Polski na szczeblu okręgowym. Gracze Kłosa popełnili błąd przy wyprowadzaniu akcji. Piłkę przejęli chełmianie. Piotr Adamski dośrodkował w pole karne, a futbolówkę głową do siatki skierował Dąbrowski.

- Mimo porażki, jestem zadowolony z gry swoich zawodników. Należą im się duże brawa, bo zagrali z olbrzymim zaangażowaniem. Uważnie graliśmy w defensywie, przez co Chełmianka miała problemy ze stwarzaniem dobrych sytuacji – mówi trener Tarnowski. - Przy stanie 0:0 mieliśmy świetną okazję, aby objąć prowadzenie, ale znajdujący się na drugim metrze Mateusz Filipczuk nieczysto trafił w piłkę. Kto wie, jakby potoczył się ten mecz, gdybyśmy zdobyli bramkę. Ponadto przy stanie 0:1 „setkę” zmarnował Paweł Wójcik. Będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem, trafił prosto w niego. Szkoda zaprzepaszczonych szans, ale po ostatnim gwizdku schodziliśmy z boiska z podniesionymi głowami – dodaje szkoleniowiec.

- Bardzo się cieszę, że wygraliśmy ten mecz, bo taki był cel. Poza tym chcieliśmy, żeby wszyscy zawodnicy z kadry pojawili się na boisku, zwłaszcza ci, którzy ostatnio grali mniej, np. wracający po kontuzji Łukasz Mazurek. Kłos postawił nam trudne warunki. Ciężko było nam stworzyć klarowną sytuację. Posiadanie piłki to jedno, ale w piłce za dobre granie bonusów się nie dostaje. Trzeba strzelać bramki i cieszę się, że w drugiej połowie udało nam się tego dokonać – komentuje z kolei trener Złomańczuk.

Kłosa Gmina Chełm – Chełmianka Chełm 0:2 (0:0)

Bramki: Dąbrowski 72’, 90’.

Kłos: Bożek – Siatka, A. Rutkowski, Poznański, Fornal, K. Rak, Filipczuk (59 Wójcicki), Krawiec, J. Rak (65 Flis), Jabłoński, Brzozowski.

Chełmianka: Szymkowiak – Kanarek, Mazurek, Maliszewski, Salewski (58 Kotowicz), Grądz (46 Adamski), Brzyski (46 Bednara), Wójcik (46 Wawryszczuk), Prytuliak (46 Brzozowski), Bonin (46 Skoczylas), Myśliwiecki (46 Dąbrowski).

 

Włodawianka załatwiła sprawę po przerwie

We Włodawie w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski na szczeblu okręgowym zmierzyli się dwaj czwartoligowcy. Miejscowa Włodawianka podejmowała beniaminka tej klasy rozgrywkowej Unię Białopole. Do przerwy mecz był wyrównany. Optyczną przewagę mieli gospodarze, ale Unia wyprowadzała groźne kontry. Podopieczni trenera Tomasza Hawryluka mogli pokusić się o strzelenie przynajmniej dwóch bramek. Świetnie w bramce Włodawianki spisywał się jednak Maciej Paszkiewicz. Najlepszą okazję dla zespołu Mirosława Kosowskiego zmarnował z kolei Wiktor Misiura, który z dwóch metrów trafił w słupek.

Po zmianie stron zdecydowanie lepiej prezentowali się miejscowi, którzy swoją dobrą grę udokumentowali trzema trafieniami. Już w 52. minucie na listę strzelców wpisał się Jakub Kawalec, wykorzystując sytuację sam na sam. Drugi gol padł na dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego. W zamieszaniu podbramkowym jeden z graczy Unii zagrał piłkę ręką i sędzia podyktował dla włodawian „jedenastkę”. Rzut karny na bramkę zamienił Władysław Magdysz. Pięć minut później z dystansu celnie przymierzył Patryk Błaszczuk, ustalając wynik spotkania na 3:0.

Włodawianka Włodawa – Unia Białopole 3:0 (0:0)

Bramki: Kawalec 52’, Magdysz 80’ – kar., Błaszczuk 85’.

Włodawianka: Paszkiewicz – Naumiuk (30 Czarnota), Borcon, Błaszczuk, Misiura (85 Głogowski), Skrzypek (72 Kosowski), Waszczyński (60 Ilczuk), Król, Kawalec, Zabłocki (50 Magdysz), Musz.

Unia: Wójtowicz – K. Cor (46 Leśnicki), M. Cor (46 Domińczuk), Kociuba, Ślusarz, Greguła (65 T. Soroka), Mi. Antoniak (62 Ostrowski), Lewkowicz, Ma. Antoniak (58 Sarzyński), Mazur, Poterucha (35 Fronc).

 

Niespodzianka w Żółkiewce

Sporą niespodziankę sprawili w środę piłkarze Hetmana Żółkiewka (klasa okręgowa), którzy wyeliminowali z pucharowych rozgrywek wicelidera grupy drugiej IV ligi Victorię Żmudź. Podopieczni trenera Piotra Kapłona zagrali z olbrzymią determinacją. Nie przestraszyli się wyżej notowanego rywala i wygrali mecz 2:1. Wszystkie bramki padły po zmianie stron. Już 60 sekund po wznowieniu gry ze środka boiska na prowadzenie wyszli gospodarze. Hetman szybko rozpoczął grę z rzutu wolnego. Piłka trafiła na skrzydło do Patryka Miedźwiedzia. Ten wycofał ją na szesnastkę do Karola Prusa, który precyzyjnym strzałem zmusił bramkarza Victorii do kapitulacji. Radość gospodarzy nie trwała długo. Już trzy minuty później goście doprowadzili do remisu. Po dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska celnie głową przymierzył posiadający amerykańskie obywatelstwo Ezana Kahsay. Po tym golu Victoria dążyła do zdobycia zwycięskiej bramki. Podopieczni trenera Piotra Molińskiego mieli optyczną przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Hetman groźnie kontratakował i w 83. minucie po faulu w polu karnym gości na Miedźwiedziu sędzia podyktował rzut karny. Z jedenastu metrów nie pomylił się Rafał Małek i Hetman prowadził 2:1. Nie mająca nic do stracenia drużyna Victorii rzuciła się do odrabiania strat, ale defensywa gospodarzy nie popełniła już żadnego błędu i dowiozła korzystny wynik do ostatniego gwizdka.

Hetman Żółkiewka – Victoria Żmudź 2:1 (0:0)

Bramki: Prus 46’, Małek 83’ – kar. – Kahsay 49’.

Hetman: Karol Ścibak – Ździebło, Wanielista, Koprucha, Wic, Krzysztoń, Puchala, Sawicki, Miedźwiedź, Małek, Prus (65 Mielniczuk).

Victoria: Kruczek – Misiurek, Brzozowski, Ścibior (46 Kazubski), Skowronek, Flis (60 Pikul), K. Sawa (46 Przychodzień), Kuczyński (46 J. Sawa), Kasprzycki (46 Szaran), Lecki (75 Persona), Kahsay.

 

Start odpadł po karnych

Sporo działo się również w spotkaniu rozegranym w Siennicy Nadolnej, gdzie miejscowy Brat (klasa okręgowa) zmierzył się z grającym poziom wyżej Startem Krasnystaw. Jako pierwsi na prowadzenie wyszli goście. W 8. minucie Jakub Frącek uderzył z dystansu. Jego strzał nie był zbyt mocny, ale w tej sytuacji bramkarz popełnił błąd i ku zaskoczeniu zebranych na stadionie kibiców futbolówka wylądowała w siatce.

- Nasz bramkarz myślał, że piłka wyjdzie poza boiska. Ale jak się zorientował, że leci w światło bramki, było już za późno – relacjonuje grający trener Brata Andrzej Ignaciuk.

To właśnie szkoleniowiec gospodarzy w 41. minucie doprowadził do wyrównania, dobijając strzał jednego ze swoich kolegów. W drugiej połowie, mimo wielu prób z obu stron, gole nie padły. O awansie do półfinału zdecydowały rzuty karne. W serii jedenastek więcej szczęścia mieli gospodarze, którzy zwyciężyli 9:8.

- Myślę, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Obie drużyny miały swoje sytuacje, ale my stworzyliśmy ich zdecydowanie więcej. Zabrakło jednak skuteczności. Cieszymy się z awansu do półfinału – powiedział nam po środowym starciu trener Ignaciuk.

- W pierwszej połowie Brat faktycznie nas zdominował, zaś po przerwie sytuacja się odwróciła. W środowym meczu zagraliśmy mocno rezerwowym składem, gdyż naszym priorytetem w tym sezonie jest liga – powiedział z kolei Marek Kwiecień, trener Startu Krasnystaw.

Brat Siennica Nadolna – Start Krasnystaw 1:1 (1:1), kar. 9:8

Bramki: Ignaciuk 41’ – Frącek 8’.

Brat: Pypa – Ignaciuk, Hus, Malinowski, Aleksander Urbański, Adam Urbański (46 Wędzina), Witka (46 Kalisiewicz), Arnold Kister, Szadura (85 Kniażuk), Sawa (77 Skubisz), Suduł.

Start: Janiak – Ciechan, Iwan (65 Lenard), Tor, Matycz, Kondraciuk, Chwaszcz, Sołdecki, Frącek (70 Florek), Kowalski, Wic (30 Jaroszek).


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama