Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Wirus zaatakował świnie

Wirus afrykańskiego pomoru świń zaatakował chlewnię w Żmudzi. Zachorowało i padło tam dziesięć świń. Stado liczące 450 sztuk wybito i poddano utylizacji.
Wirus zaatakował świnie

Po około dwóch latach przerwy pojawiło się ognisko ASF u trzody chlewnej. Wirus zaatakował w dużej chlewni, gdzie przebywało 450 świń.

- W weekend padło dziesięć sztuk, w związku z czym pobraliśmy próby od martwych zwierząt oraz od przebywających w sąsiednich klatkach. Okazało się, że były zakażone - mówi Arnold Sawicki, zastępca powiatowego lekarza weterynarii.

W ubiegłą środę całe stado zostało zlikwidowane. Mieszkańcy Żmudzi musieli słuchać przeraźliwych kwików zabijanych zwierząt. To konieczność, bo na ASF nadal nie ma leku ani szczepionki.

- Mam nadzieję, że udało się nam odizolować to gospodarstwo. Sprawa jest o tyle ułatwiona, że w promieniu 3 kilometrów nie ma żadnego innego gospodarstwa utrzymującego świnie - mówi Sawicki.

Niektórzy mieli już nadzieję, że choroba została pokonana. Tym bardziej na to liczono, bo w wielu gminach nie ma już chlewni. Zwłaszcza w małych gospodarstwach nikt już nie trzyma świń ze względu na wymagania związane z zasadami bioasekuracji. 

- ASF był i nadal jest w środowisku. W tym roku mieliśmy 45 przypadków chorych dzików na naszym terenie, w tym 8 było w gminie Żmudź - podkreśla Sawicki.

Gospodarstwo, gdzie wirus ASF się pojawił, już wcześniej było doświadczone przez tą groźną chorobę świń. Dwa lata temu również wybito tam całe stado, które liczyło wówczas ponad 600 sztuk. Po pewnym czasie hodowla została wznowiona.

- Nie było podstaw do tego, by na to nie pozwolić, jeśli gospodarstwo spełniało wymogi - wyjaśnia Sawicki.

Lekarze weterynarii próbują ustalić źródło zakażenia. Na razie nie jest ono znane, chociaż niektórzy mają swoje podejrzenia. Najprawdopodobniej ma ono związek z intensywnie prowadzonymi pracami polowymi w okresie żniw. Na polach często buszują dziki, pozostawiając tam swoje odchody. Tą drogą wirus, wraz z płodami rolnymi bądź na oponach maszyn i butach, może przeniknąć do gospodarstwa.

Zgodnie z przepisami, zostały wyznaczone strefy zagrożenia. Na granicach obszaru zapowietrzonego mają zostać wyłożone maty dezynfekujące. Prawdopodobnie zajmą się tym strażacy z gminy Żmudź.

- Dostosujemy się do zaleceń powiatowego inspektora weterynarii. Do nas będzie należało ustawienie tablic informacyjnych. Zmierzymy się z tematem, to nie pierwszy raz - zapewnia wójt gminy Edyta Niezgoda.

Spokojnie jednak nie będzie. Lekarze weterynarii mają odwiedzić wszystkie gospodarstwa w promieniu 3 i 7 kilometrów od ogniska. A to oznacza, że kontrole pojawią się w wielu miejscowościach nie tylko gminy Żmudź, ale graniczących samorządów Dubienka, Wojsławice, Dorohusk i Kamień.

- Oprócz ASF mamy też COVID-19. Niektórym może to się nie podobać, że chodzimy od gospodarstwa do gospodarstwa. Zobowiązują nas do tego przepisy. Lekarze będą zaopatrzeni w maseczki lub przyłbice - zapewnia Sawicki. - Prosiłem wójtów, żeby ludzi o tym uprzedzić, by nie było nerwowych reakcji - dodaje.

Kontrolowane będą wszystkie gospodarstwa, także te które nie zgłaszały nigdy, że prowadzą hodowlę świń. Akcja rozpocznie się w ciągu siedmiu dni od ukazania się rozporządzenia w sprawie ogniska ASF i wyznaczenia stref. Na razie inspektorat pośpiesznie szuka osób z uprawnieniami, które te kontrole przeprowadzą.

Nie tylko na terenie powiatu chełmskiego wybuchło ognisko afrykańskiego pomoru świń. W wielu  powiatach województwa lubelskiego sytuacja jest o wiele gorsza, np. w sąsiednim powiecie hrubieszowskim takich ognisk jest już pięć. Jeszcze bardziej napięta sytuacja jest w powiecie biłgorajskim, gdzie stwierdzono osiem ognisk choroby. Jednakże w większości dotyczą one mniejszych stad zwierząt, niż w powiecie chełmskim.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama