Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Baner reklamowy - firmy Północ Nieruchomości
Reklama Bank Spółdzielczy

Dlaczego zakażona koronawirusem pojechała autobusem?

Sanepid poszukuje pasażerów, którzy 22 lipca po godz. 8 jechali busem na trasie Dubienka-Chełm. W Białopolu dosiadła się do nich zakażona koronawirusem kobieta. Obwiniana o nieodpowiedzialność chora broni się, że to lekarz pozwolił jej jechać publicznym transportem, chociaż mógł wezwać karetkę.
Dlaczego zakażona koronawirusem pojechała autobusem?

Pisaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu. Mieszkanka gminy Białopole, ponad 40-letnia kobieta, pomagała przy organizacji prywatnych imprez.  11 lipca uczestniczyła w osiemnastce zorganizowanej w Strzelcach. Bawiło się tam ok. 40 osób, głównie z Warszawy i Hrubieszowa. Było też kilku gości ze Strzelec i Teresina. W kolejną sobotę, 18 lipca kobieta wraz z dwiema koleżankami, również z gminy Białopole, pomagała w organizacji parapetówki, która odbyła się w  na terenie gminy Żmudź.

Objawy zakażenia u mieszkanki gminy Białopole nasiliły się w trzy dni po ostatniej imprezie. Zgłosiła się więc do swojego lekarza rodzinnego przyjmującego w przychodni w Białopolu. Ten zdecydował o zrobieniu testów na COVID-19. Jak nam przekazano, kobieta powiedziała lekarzowi, że pojedzie do szpitala w Chełmie własnym transportem. Zamiast tego wsiadła do… busa.

- Bolało mnie gardło, straciłam smak i węch. Lekarz mnie zapytał, czy nie czuję zupełnie niczego, ani woni perfum, ani spirytusu. Nie czułam. Maseczkę zdjęłam tylko wtedy, gdy badał mi gardło. Dał mi skierowanie  do szpitala do Chełma - opowiada mieszkanka Białopola.

Jak mówi kobieta, była przekonana że po pobraniu wymazu wróci do domu. Do przychodni w Białopolu przyjechała skuterem.

- Nie mam samochodu ani nawet prawa jazdy. Jazda skuterem do Chełma byłaby niebezpieczna. Powiedziałam o tym lekarzowi. Zapytałam, czy mam jechać autobusem. Odpowiedział; tak tak, niech pani jedzie - relacjonuje chora pacjentka.

Jak mówi, w autobusie miała założoną maseczkę. Zanim do niego wsiadła, zdezynfekowała ręce. Nikogo obok na siedzeniu nie było.

- To bardzo przykre, że oskarża się mnie o nieodpowiedzialność. Ja to zrobiłam nieświadomie. Skoro tak było, że odmawiałam przewiezienia karetką, to czemu lekarz nie dał mi do podpisania oświadczenia? - broni się mieszkanka Białopola. - Wszyscy w gminie wiedzą, że nie miałabym czym pojechać do Chełma. Gdybym kogoś poprosiła o pomoc, też bym go naraziła na zakażenie - dodaje.

Autobus z Dubienki zatrzymał się, jak zwykle, na przystanku końcowym w centrum Chełma, daleko od szpitala. Zakażona koronawirusem kobieta twierdzi, że nie wsiadła do autobusu komunikacji miejskiej, ale poszła na piechotę do szpitala. Tam też zabłądziła i dzwoniła do lekarza z prośbą o skierowanie we właściwe miejsce. Dopiero gdy znalazła namiot, gdzie wykonywane są testy na koronawirusa i pokazała skierowanie, dowiedziała się, że ma zostać na oddziale zakaźnym szpitala. Lekarz podobno jej o tym nie uprzedził.

- Córka musiała mi przywieźć leki, które biorę na stałe. Ja myślałam, że zaraz wrócę do domu - relacjonuje kobieta.

Trudno powiedzieć, na ile jej relacja jest wiarygodna, bo początkowo kobieta nie wyjawiła, że pomagała przy organizacji imprezy w Strzelcach. Dopiero szczegółowo wypytywana przez medyków, przyznała się do tego, że tam była. Długo utrzymywała też, że krąg osób, z którymi miała kontakt, jest niewielki. Twierdziła, że nie była w żadnym urzędzie, czy kościele. Ale o imprezie w Strzelcach zapomniała.

- Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam się dzieje - tłumaczy kobieta.

Skontaktowaliśmy się z jej lekarzem, Stanisławem Baryłą z gminnego Ośrodka Zdrowia w Białopolu. Najpierw poprosił nas o telefon za godzinę, bo ma dużo pacjentów. Następnie powiedział, że nie będzie niczego komentował, gdyż "ma przykre doświadczenia" w kontaktach z dziennikarzami. Nie przystał też na propozycję przesłania do redakcji swojego stanowiska na piśmie. Co ciekawe, przychodnia pracuje, jakby nigdy tam nie było osoby zakażonej COVID-19 i nikt nie miał z chorą kontaktu.

Tymczasem okazało się, że są inne zachorowania. To kobieta i mężczyzna po 60-tce. Wszystko wskazuje na to, że mogli mieć kontakt z uczestnikami tego rodzinnego przyjęcia, które sanepid opisuje jako ognisko nr 10. Kolejne siedem osób chorych, powiązanych z tym ogniskiem to mieszkańcy powiatu hrubieszowskiego (trzy kobiety i trzech mężczyzn w wieku powyżej 60 lat i jedna kobieta powyżej 21 lat).

Jak ustaliliśmy, kobiety, które pomagały chorej przy organizacji imprez, mają ujemne wyniki testów na koronawirusa. Także starsze osoby, którymi się opiekowała, nie zostały zakażone COVID-19.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Wacek 05.08.2020 00:01
Droga mieszkanko gminy Białopole, trzeba myśleć, bo od myślenia głowa nie boli, chyba że wychodzisz z załorzenia, że od myślenia są inni....

Jagoda 07.08.2020 09:15
Drogi Wacku racje zajrzec Ci do słownika i sprawić jak sie pisze założenia

Wacek 09.08.2020 17:26
Szanowna Jagodo domyślam się , że chciałaś napisać słowo ,, radzę,, a nie rację... Apropos słowa założenia fakt ,,ż,,

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklamasłowianka baner
Reklama
Reklama
Reklama