- Na posesji wykonywałem prace gospodarskie i spostrzegłem, że na drodze, kilkadziesiąt metrów od mojego domu, zatrzymało się auto osobowe w jakimś ciemnym kolorze. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni. Założyli maseczki i fartuchy. Chwilę ze sobą porozmawiali, po czym wsiedli do samochodu i podjechali pod mój dom – relacjonuje nasz rozmówca.
Weszli na posesję i przedstawili się panu Zdzisławowi jako inspektorzy sanepidu. Stwierdzili, że muszą dostać się do jego domu, gdyż mają polecenie, aby zdezynfekować pomieszczenia.
- Nie dałem się oszukać. Ich zachowanie już na drodze wzbudziło moje podejrzenia. Nie mieli nawet identyfikatorów. Poprosiłem, aby opuścili moją posesję, bo jeśli nie, to zadzwonię na policję. Wszedłem do domu i przekręciłem drzwi na klucz. Próbowali je wyważyć, ale po chwili wsiedli do samochodu i odjechali – opowiada.
Pan Zdzisław nie zgłosił tej sprawy na policję, bo jak twierdzi, nawet nie spisał numerów rejestracyjnych auta.
- Nie mieliśmy innych zgłoszeń. Aczkolwiek uczulamy mieszkańców, aby w każdym przypadku sprawdzali, czy osoby, które ich odwiedzają, rzeczywiście pracują w danej instytucji. Wystarczy zadzwonić do firmy, której nazwę podają, i zapytać o nazwisko. Najlepiej nie wpuszczać osób nieznajomych do domu – apeluje st. sierż. Elwira Tadyniewicz, oficer prasowa KPP we Włodawie.
Pełniący obowiązki szefa włodawskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej Mariusz Januszko przyznaje, że już słyszał o takich przypadkach.
- Kilka dni temu rozmawialiśmy o tym podczas wideokonferencji. Dezynfekcja domu lub mieszkania jest poważnym zabiegiem. Nigdy nie jedziemy z zaskoczenia. Ustalamy wizytę telefonicznie. Poza tym dezynfekujemy tylko te pomieszczenia, w których było potwierdzone zakażenie. Apelujemy o ostrożność – mówi inspektor Mariusz Januszko.
Napisz komentarz
Komentarze