Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama

Mieszkańcy Białopola pożegnają proboszcza

We wtorek (23 czerwca) ma się odbyć pogrzeb śp. ks. kan. Henryka Borzęckiego, który 24 marca zmarł w szpitalu w Puławach zarażony koronawirusem. Rodzina czekała na ten moment do chwili, gdy wyciszy się pandemia, by mieszkańcy mogli przyjść i pożegnać swojego proboszcza.
Mieszkańcy Białopola pożegnają proboszcza

Msza pogrzebowa zostanie odprawiona o godz. 10 w kościele parafialnym pw. MB Częstochowskiej w Białopolu pod przewodnictwem bpa Mariana Rojka. O godz. 8 nastąpi wprowadzenie urny do kościoła. Po mszy św. urna zostanie złożona na cmentarzu parafialnym w Białopolu.

Pierwsza i jedyna ofiara

16 marca ks. Henryk Borzęcki trafił na oddział pulmonologiczny szpitala w Chełmie z powodu zapalenia płuc. Choroba przyszła niespodziewanie. Badania wykazały, że został zakażony koronawirusem, dlatego też 19 marca został przewieziony do szpitala w Puławach, gdzie mimo specjalistycznego leczenia zmarł 24 marca o godz. 5.30. To była pierwsza ofiara koronawirusa w powiecie chełmskim, druga w województwie lubelskim i dziewiąta w Polsce. Proboszcz miał 68 lat.

Jak informował nas szpital w Puławach, ks. Henryk był przewlekle chory: miał astmę oskrzelową, chorobę wieńcową i nadciśnienie. Ze szpitala w Chełmie trafił tam w ciężkim stanie. Walczył o życie przez kilka dni, ale nie udało się go uratować. 

Ks. Henryk Borzęcki urodził się 20 lutego 1952 r. w Lubartowie. Święcenia kapłańskie otrzymał w katedrze lubelskiej z rąk biskupa lubelskiego Bolesława Pylaka – 14 czerwca 1981 r. Od 1991 roku był proboszczem parafii Białopole. Wcześniej posługiwał jako wikariusz w parafiach w Józefowie Dzierzkowicach, Wilkowie, Lublinie i Siedliszczu.

Kuria zaraz po śmierci informowała, że zgodnie z wolą rodziny i najbliższych, urna z  prochami księdza zostanie złożona w grobie dopiero w czasie, gdy ustanie zagrożenie związane z epidemią koronawirusa.

Białopole przez chwilę centrum epidemii

Od wykrycia zakażenia u proboszcza, w gminie Białopole zaczęła się epidemia. 26 marca na jej terenie było już kilkanaście osób z COVID-19. Wszyscy mieli kontakt albo z nieżyjącym już proboszczem albo z innymi osobami zarażonymi z jego kręgu.

Gmina od razu zamówiła firmę dezynfekującą pomieszczenia. Za jednym zamachem wyczyszczono kościół, plebanię, mieszkanie księdza, urząd gminy, szkołę, kaplicę w Strzelcach... 

Białopolem chwilę później zatrzęsło, gdy się okazało, że jeden z pracowników urzędu gminy ma koronawirusa. Z dnia na dzień trzeba było odesłać do domów 33 pracowników urzędu. Jedni mieli kwarantannę, inni nadzór epidemiologiczny. Każdy dociekał, co się dzieje i kto będzie następny. Informacje, jakie do wszystkich docierały, były tylko szczątkowe. Powtarzano sobie różne warianty.

- Lekarka i pielęgniarki, pracownik gminy, ministrant, a zarazem uczeń jednej ze szkół średnich, kościelna i jej mąż, organistka... Nie wiem, kto jeszcze. Pewnie ktoś z banku, bo też bank jest zamknięty. No i pacjent ze szpitala w Chełmie – mówiła nam jedna z mieszkanek gminy, gdy ustalaliśmy, ile osób może być już chorych.

Oficjalnie niczego nie można się było dowiedzieć. Podawane były tylko suche dane „ze względu na konstytucyjne prawo do ochrony życia prywatnego (art. 47 Konstytucji RP), ochronę danych osobowych (art. 9 ust. 1 RODO) oraz prawo pacjenta do zachowania w tajemnicy informacji z nim związanych (art. 13 ustawy o prawach pacjenta i Rzecznika  Praw Pacjenta)". Jak wyjaśniała Małgorzata Torbicz z biura wojewody lubelskiego, upowszechniając informacje dotyczące lokalizacji osób podejrzanych o zakażenie lub zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2, w tym powiat/gminę/miejscowość, z której pochodzą, narażamy ich na stygmatyzację społeczną.

Powrót do normalności

Białopole zostało na jakiś czas odizolowane od świata. Mieszkańcy czuli się trochę jak trędowaci. Nie funkcjonowała komunikacja podmiejska. Ludzie starali się siedzieć w domu. Ulice były puste. Robiono tylko zakupy w sklepie i aptece.

Z czasem jednak wszystko wróciło do normy. Pracownicy urzędu gminy po kwarantannie pojawili się w swoich pokojach. Pracę wznowił także chwilowo nieczynny bank w Białopolu, gdzie koronawirusem zaraziło się kilku pracowników, w tym członkowie zarządu.

Atmosfera jednak przez długi jeszcze czas była napięta. Chorowali niektórzy członkowie rodzin osób, u których wcześniej wykryto koronawirusa. Najmłodszym pacjentem był uczeń V klasy szkoły podstawowej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
ReklamaRafał Stachura życzenia
Reklama
Reklama
Reklama