W sobotę (13 czerwca) nad ranem mieszkaniec samego centrum Chełma urządził takie show, jakiego ratownicy medyczni dawno nie byli świadkami. Po godzinie 7 zadzwonił po pogotowie. Twierdził, że jakaś kobieta siedzi na ulicy i ma objawy padaczki, więc trzeba ją zabrać do szpitala. Ratownicy nawet się nie zastanawiali i natychmiast wyjechali na ratunek.
Na miejscu okazało się, że kobieta nie życzy sobie pomocy. Wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie była pod wpływem alkoholu, podobnie jak 51-latek, który zadzwonił na pogotowie. Zaczął się od razu awanturować. Wykrzykiwał przekleństwa na całą ulicę. Wyzywał ratowników, obrzucał ich wulgarnymi słowami, a nawet im groził. Ratownicy próbowali go uspokoić, ale bezskutecznie, szarpał się, wyskoczył do nich z rękami gotowymi do wymierzenia ciosów i krzyczał tak głośno, aż zbiegli się okoliczni mieszkańcy. Świadków tego zdarzenia podobno było dużo. Zresztą nie po raz pierwszy mieli okazję obserwować tego mężczyznę w akcji.
Wezwano policję. Mundurowi zajęli się furiatem, znanym im z takiego zachowania. Niejednokrotnie interweniowali w jego sprawie. Ciąży na nim już kilka zarzutów. Teraz prawdopodobnie odpowie za znieważenie, groźby i naruszenie nietykalności funkcjonariuszy na służbie.
- To karygodne i niedopuszczalne, by tak zachowywał się człowiek. To skandal, jak potraktował ratowników medycznych, którym mógłby zawdzięczać życie. Nie można pozwolić, by takie rzeczy uchodziły komukolwiek bezkarnie – mówi mieszkanka osiedla.
Napisz komentarz
Komentarze