Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Wójt zabiega o kompromis w sprawie ścieżki

W ubiegłym tygodniu odbyło się zebranie z mieszkańcami Strachosławia w sprawie planowanej budowy ścieżki rowerowej. Były też dwa spotkania robocze w terenie. - Nie możemy się z tej inwestycji wycofać. Zrobimy wszystko, co możliwe, żeby nie zostawić rolników bez wsparcia - zapewnia wójt gminy Dariusz Stocki.
Wójt zabiega o kompromis w sprawie ścieżki

Rowerowy trakt o długości sześciu kilometrów rozpocznie się w Chełmie na ul. Hrubieszowskiej, a zakończy w Kamieniu. Będzie przebiegał wzdłuż drogi wojewódzkiej relacji Chełm-Hrubieszów. Wykonawcą zadania jest firma PRD Lubartów. Inwestycja jest realizowana w ramach projektu "Budowa niskoemisyjnego systemu transportu w Chełmskim Obszarze Funkcjonalnym". Prace na terenie Chełma już się rozpoczęły, a nadal trwa dyskusja nad projektem wartym 16 milionów złotych.

- Wiedzieliśmy, że będzie budowana ścieżka rowerowa, ale o szczegółach nikt nas nie informował. Dopiero w styczniu czy w lutym dotarła do nas informacja, że nie będzie zjazdów na wszystkie pola - mówi sołtys wsi Kamień Andrzej Strelczuk.

Mieszkańcy Strachosławia i właściciele pól graniczących z planowaną ścieżką rowerową postanowili zaprotestować. Gdyby projekt zrealizowano bez żadnych zmian, po wykonaniu inwestycji do 54 działek rolnych nie byłoby dojazdu od drogi wojewódzkiej. Niektóre z tych nieruchomości mogłyby zostać całkiem odcięte, bo nie mają też połączenia z drogami gminnymi i powiatowymi.

- Ponieważ obostrzenia związane z walką z koronawirusem zostały poluzowane, mogliśmy zorganizować we wtorek zebranie w świetlicy. Do niedawna było to niemożliwe. Krzesełka rozstawiliśmy co 2 metry - mówi wójt gminy Dariusz Stocki. - Zaprosiliśmy do rozmowy przedstawicieli Zarządu Dróg Wojewódzkich. Był obecny m.in. kierownik Mirosław Panasiuk - opowiada wójt gminy.

Następnego dnia odbyły się dwa spotkania w terenie z rolnikami. Rozmowy nie były łatwe i padały również wnioski o rezygnację z budowy ścieżki albo zmianę jej przebiegu.

- Ten projekt jest realizowany wspólnie z gminą Chełm i miastem Chełm. Tam już zostały wykonane pewne inwestycje. Miasto ma kupić autobusy niskoemisyjne. My też już wybudowaliśmy parking w ramach tego projektu. Nie możemy blokować wielomilionowej inwestycji. Poprzednie władze gminy podpisały zobowiązanie i nas to też obowiązuje - tłumaczy wójt.

Rolnicy i władze gminy wypracowały wspólne stanowisko. Na razie jest ono dosyć kruche i zależy od zgody wielu właścicieli działek rolnych. Jednym z punktów porozumienia jest odtworzenie drogi gminnej z lat 80., która obecnie niemal w całości jest zaorana i użytkowana rolniczo. Droga zgodnie z planami ma 6 metrów szerokości. Tuż po zbiorach właściciele działek otrzymają od wójta informację o planowanym odtworzeniu tej drogi, z prośbą, by nie została obsiana. To umożliwi dojazd do części działek. Ponadto, na odcinku od granicy z gminą Chełm do drogi gminnej, powstanie ok. 5 nowych wjazdów. Natomiast na odcinku 760 metrów od strony bloków w Kamieniu, gdzie nie zaprojektowano żadnego wjazdu, utworzona zostanie droga wewnętrzna, równoległa do drogi wojewódzkiej. Gmina zaprojektuje tam kolejnych 5 lub 6 nowych zjazdów.

- Zarząd Dróg Wojewódzkich nie dopuści do wykonania zjazdu na drogę wojewódzką z każdej działki. Będziemy się starali, by były one co najmniej co 150 metrów i służyły dwóm lub nawet trzem sąsiadom. Wszystko jednak zależy od tego, czy właściciele działek oddadzą część swojego gruntu na drogę wewnętrzną. Postaramy się to unormować prawnie - mówi wójt.

Zdaniem wójta to najbardziej realne rozwiązanie tego problemu. Gmina pokryje koszty odtworzenia drogi, którą zaorano, wykonania dodatkowych zjazdów z drogi wojewódzkiej i wytyczenia nowej drogi. Koszty tego mogą być znaczne i nie wiadomo, co powiedzą na to radni gminy. Nie wiadomo też, ile z tych zjazdów zatwierdzi Zarząd Dróg Wojewódzkich.

Jeśli nie dojdzie do porozumienia, rolnicy zapowiadają protesty, a niektórzy nawet mówią o zbiorowym pozwie, bo ich zdaniem działki bez dojazdu stracą na wartości. Inni mają nadzieję, że ekolodzy nie dopuszczą do wycinki niemal 200 drzew, które rosną na trasie planowanej, asfaltowej ścieżki.

- To inwestycja poprawiająca bezpieczeństwo publiczne. Rowerzyści nie będą już jechali główną trasą, ale zjadą na ścieżkę rowerową. Dlatego inwestor ma zgodę na wycinkę drzew, którą wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Pozostaje uzgodnienie z ornitologiem, czy lęgują tam ptaki. Wiele z tych drzew to topole i osiki, których gałęzie spadają na jezdnię po każdej większej wichurze. Co roku wiele z nich jest wycinanych, bo są chore i spróchniałe. A klony i brzozy to samosiejki - opowiada wójt.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Anna 12.06.2020 19:55
Ta ścieżka rowerowa to będzie koszmarna patelnia. Dlaczego każda inwestycja zaczyna się od wycinki drzew?Jak widać urzędasy kochają beton i asfalt.

Rowerzysta-ekolog. 13.06.2020 16:54
Wybacz ale sama jesteś patelni i beton. Ścieżka rowerowa musi być pokryta jednolitą nawierzchnią i każdy, kto choć trochę jeździ rowerem wie, że asfalt jest najlepszym pokryciem. Ale w twoim przypadku, widzę, że najważniejsze jest aby sobie trochę poszczekać, bo to takie modne. Czemu nie trzaskasz dziobem jak wycinane są wielkie połacie Borku.Wejdź sobie na googlemaps i zobacz na zdjęciach satelitarnych ile lasu zniknęło choćby w okolicach Pobołowic. Tam się uaktywnij pseudoekolożko.

Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama