- Jak spółkę przejmie jakaś obca firma, to na pewno od razu podniesie ceny za ogrzewanie. Będziemy płacić zdecydowanie więcej niż teraz. Jeszcze nam się ta sprzedaż udziałów odbije czkawką - mówi kobieta, która zaniepokojona zadzwoniła do naszej redakcji.
Czy rzeczywiście czeka nas podwyżka ciepła? Na to pytanie, jak tłumaczy prezes MPEC Artur Jędruszczuk, nikt nie zna na razie odpowiedzi. Jeżeli jednak opłata za ciepło zostanie zmieniona, to na pewno nie będzie to miało związku ze sprzedażą udziałów.
- Na straży cen za ogrzewanie stoi Urząd Regulacji Energetyki. Podwyżka ceny musi mieć odpowiednią argumentację, w przeciwnym razie URE jej nie zaakceptuje - tłumaczy prezes Jędruszczuk. - Nie jest tak, że firma wymyśli sobie wzrost cen, bo chce więcej zarobić i zostanie to zatwierdzone. Mieliśmy przykład dwa lata temu, kiedy poprzedni prezes zgłosił podwyżkę na poziomie 30 proc., a URE nie zgodził się na to.
Jak tłumaczy szef MPEC, największy wpływ na opłaty ma koszt emisji CO2.
- Musimy odchodzić od węgla i potrzebne są do tego inwestycje. Taki wpływ możemy mieć na wysokość opłat. Miasto, poprzez swoich przedstawicieli w zarządzie spółki, będzie dążyć do tego, aby cena za dostarczane ciepło określona w stosowanych przez tę spółkę taryfach, zatwierdzonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki była zgodna z uzasadnionymi potrzebami oraz z aktem założycielskim tejże spółki.
Jak zapewnia Jędruszczuk, treść wniosku o zatwierdzenie taryf na ciepło stosowanych przez MPEC każdorazowo opiniowana będzie na posiedzeniach rady nadzorczej spółki. Warto dodać, że w jej skład wchodzić będzie przedstawiciel wskazany przez prezydenta, a także dwóch reprezentantów załogi.
Napisz komentarz
Komentarze