Akcję nadzorowali urzędnicy, bo chcieli sprawdzić, czy nic nie zagraża innym mieszkańcom. Podejrzewali wyciek z jakiegoś szamba lub gnojowicy do wód gruntowych. Badania laboratoryjne nie wykazały jednak obecności bakterii E. coli, a gminny wodociąg również nie był skażony.
- Najpierw sprawdziliśmy studnię na posesji osób, które zgłosiły nam problem. Na dnie nic jednak nie znaleziono. Dlatego zdecydowaliśmy się przeszukać jeszcze dwa sąsiednie ujęcia. W jednym z nich znajdowały się szczątki psa w stanie znacznego rozkładu, co było najprawdopodobniej przyczyną problemu - opowiada wójt Jerzy Lewczuk.
Trudno powiedzieć, w jaki sposób zwierzę tam się znalazło. Podobno feralna studnia była zabezpieczona, a posesja nie jest zamieszkana. Gminne służby przystąpiły do odkażania studni środkami wykorzystywanymi do konserwacji wodociągów. Po kilku dniach zabieg ma być powtórzony.
Napisz komentarz
Komentarze