Chełmska prokuratura ma już w tej sprawie gotowy akt oskarżenia. Gdyby nie epidemia koronawirusa, niebawem brutalni przestępcy stanęliby przed sądem.
Do zdarzenia doszło w nocy z 19 na 20 lipca ub. r. w centrum Chełma. Pobitą kobietę znalazła w niedzielę rano córka, która przyszła do niej, bo były umówione na wyjście do kościoła na mszę. Starsza pani siedziała na wersalce w koszuli nocnej. Miała zakrwawioną twarz i ślady po pobiciu. Była w szoku, nie była w stanie opowiedzieć dokładnie, co się stało. Karetka pogotowia zabrała ją do szpitala.
- Z relacji zgłaszającej wynikało, że do mieszkania 90-letniej kobiety przez wyważone okno weszło dwóch mężczyzn. Napastnicy zaatakowali i pobili starszą panią. Skradli z jej mieszkania portfel, telefon komórkowy i obrączkę, po czym oddalili się – mówiła zaraz po zdarzeniu Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa KMP w Chełmie.
Chełmscy kryminalni wspierani przez policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie zatrzymali następnego dnia sprawców bandyckiej kradzieży. Okazali się nimi dwaj mężczyźni w wieku 37 i 38 lat, bez stałego miejsca zamieszkania. Obaj wchodzili już wcześniej w konflikt z prawem. Młodszy z nich ma na swoim koncie rozbój.
Jak ustalili śledczy, jeden z nich dzień wcześniej spotkał starszą panią przed sklepem i poszedł za nią pod jej dom. Cały czas ją obserwował. Przeskoczył przez ogrodzenie, przespał się w przybudówce, a potem włamał się do domu, pokonując zabezpieczenia okna i zabrał z jej z torebki kartę bankomatową i 130 zł. Potem wydostał się z posesji i razem ze spotkanym znajomym próbowali trzykrotnie wypłacić pieniądze z bankomatu, ale bezskutecznie. Wrócili więc do domu starszej pani. Próbowali wejść do środka, podając się za policjantów. Przekonywali ją, że doszło u niej do włamania i muszą to sprawdzić, ale nie dała się omotać i zażądała pokazania służbowych legitymacji. Wtedy obiecali, że jeszcze tu wrócą, tym razem jednak przyjadą radiowozem.
Daleko jednak nie odeszli. Znów przespali się w przybudówce, a w środku nocy wdarli się do domu 90-latki. Zaczęli plądrować pomieszczenia, a w międzyczasie wypili jeszcze cztery flaszki nalewki, którą na miejscu znaleźli. Gdy kobieta nagle się obudziła i zaczęła krzyczeć, postanowili ją uciszyć. Starszy wrzasnął: "Bij ją!", młodszy walił pięścią w głowę. Była też duszona poduszką, bo nie chciała oddać pieniędzy i kosztowności. W końcu straciła przytomność.
Brutalni złodzieje znaleźli niewiele – dwa telefony komórkowe, obrączkę, pierścionek - ale o mały włos nie doprowadzili do tragedii. Poszkodowana kobieta miała krwiaki, siniaki na twarzy, szyi i przedramionach, złamane żebra. Na dodatek przeżyła ciężki szok.
25 lipca ub. r. obaj sprawcy zostali doprowadzeni do sądu, gdzie orzeczono wobec nich środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. Potem areszty przedłużono.
Napisz komentarz
Komentarze