Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Czekamy na tarczę, jak na zbawienie

Do PUP w Chełmie wpłynęło 250 wniosków o przyznanie pożyczki w wys. 5 tys. zł. Trzydzieści przelewów już wykonano. Pozostałe wkrótce zostaną zrealizowane. - Ta pomoc, która już jest uruchomiona, to kropla w morzu potrzeb - mówią przedsiębiorcy. Każdego dnia tracą pieniądze, ale nie zwalniają ludzi. Czekają na efekty tarczy antykryzysowej.
Czekamy na tarczę, jak na zbawienie

- Bardzo dużo nam się obiecuje. Co kilka dni oglądam jakąś konferencję w telewizji. Może dlatego jeszcze trwamy i nie podejmujemy żadnych drastycznych decyzji o zwalnianiu pracowników i zamykaniu firmy - mówi jeden z chełmskich przedsiębiorców, działający w branży, która obecnie nie prowadzi działalności. - Z drugiej strony nasi pracownicy wykazują dużo zrozumienia. Kto mógł, poszedł na dodatkowy zasiłek opiekuńczy, albo wykorzystuje urlop. W wielu firmach ludzie godzą się na niższe wynagrodzenie, byleby zakład pracy przetrwał - dodaje przedsiębiorca.

Usługodawcy jeszcze nie zwalniają

Być może właśnie dzięki obietnicom rządu  i zapewnieniom, że wkrótce gospodarka będzie stopniowo uwalniana, sytuacja na rynku pracy wcale nie jest zła. W marcu w Powiatowym Urzędzie Pracy w Chełmie zarejestrowało się 478 osób. Do godzin przedpołudniowych 17 kwietnia na listach było 126 nowych bezrobotnych. To nie jest dużo, jeżeli brać pod uwagę kryzys wywołany epidemią.

- Mamy zapewnioną kwotę 7 mln zł na niskooprocentowane pożyczki dla mikroprzedsiębiorców. Pieniędzy nie powinno nam zabraknąć. Wkrótce rozpoczniemy nabór na dofinansowanie do wynagrodzeń. Dopracowujemy jeszcze ostatnie wersje umów. Od momentu ogłoszenia naboru będzie 14 dni na złożenie wniosków - mówi p.o. dyrektora PUP w Chełmie Barbara Gil.

Wzmożony ruch jest także w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, który rozpatruje wnioski o umorzenia składek i przyznanie zasiłków na opiekę nad dziećmi.

- Obecnie nie prowadzimy statystyk dotyczących poszczególnych powiatów i nie mogę niestety obiecać, że takie w najbliższym czasie się pojawią. Teraz wszystkie siły skupiamy na tym, żeby szybko rozpatrywać wnioski. Statystyki mają niższy priorytet - podaje Małgorzata Korba, regionalny rzecznik ZUS w województwie lubelskim.

Firmy też jeszcze nie wiedzą, na czym stoją.

- Złożyliśmy wnioski o pożyczkę i umorzenie składek. Do końca nie wiemy, czy możemy skorzystać z obu tych form. Nie mamy żadnych odpowiedzi, czy dostaniemy to wsparcie - mówi Daniel Dworczyński menadżer Studia Fryzur Lejdis&Dżentelmen.

Zakłady kosmetyczno-fryzjerskie zostały zamknięte i nie mają żadnych dochodów, a pracownikom trzeba płacić pensje. Koszty też generują wynajmy salonów i opłaty stałe oraz podatki.

- Mam pięciu pracowników. Trzy osoby korzystają z zasiłków na opiekę nad dziećmi, dwie są na urlopach. Co będzie później, nie wiemy, może ustalimy urlopy bezpłatne - dodaje Dworczyński.

Restauracje przestawiły trochę swoją działalność i przygotowują posiłki na wynos. Fryzjerzy i kosmetyczki nie mają zgody na pracę u klientów w domach. Zawodowo nic nie mogą robić.

Handel liczy straty

W trochę innej sytuacji są przedsiębiorstwa handlowe różnych branż. Chociaż nie zostały zamknięte, to i tak odnotowują spadek obrotów. To wpływa na ich kondycję finansową.

- Prowadzimy działalność w pełnym zakresie, ale z ograniczeniami wprowadzonymi w ramach epidemii. W miejscu sprzedaży są dostępne rękawiczki, środki dezynfekujące, sprzedawcy mają przyłbice. Klienci posłusznie czekają przed sklepem, bo wewnątrz mogą być tylko dwie osoby na kasę - mówi jeden z chełmskich przedsiębiorców, zatrudniających ok. 20 osób. - Spadek obrotów jest widoczny. Wystąpiliśmy więc o dofinansowanie do części wynagrodzeń w ramach ograniczenia etatu o 20 proc. Czy z tego skorzystamy, nie wiemy. Napisaliśmy też o przesunięcie składek ZUS i PIT-u pracowniczego. Nie mamy jeszcze decyzji urzędu miasta w sprawie przesunięcia płatności podatków od nieruchomości i za wieczyste użytkowanie - dodaje właściciel firmy.

Wielu przedsiębiorców liczy na pomoc, ale tak naprawdę nie wie jeszcze, co przyniesie przyszłość. - To wsparcie nie wystarczy, jeśli miałby być krach finansowy. Jeżeli natomiast przez trzy miesiące będziemy z tych ograniczeń wychodzili, to pomoc państwa być może zrekompensuje nam straty - dodaje nasz rozmówca.

Duzi tracą więcej

- Firma BH Meble nie korzysta na ten moment z żadnych punktów tarczy antykryzysowej. Liczyliśmy, że pakiet pomocy zaproponowany przez rząd będzie odpowiedzią na potrzeby polskich przedsiębiorców w okresie pandemii. Największa pomoc kierowana jest do mikro i małych przedsiębiorstw - mówi prezes Janusz Bartoszuk

BH Meble, będąc średnim przedsiębiorstwem, na taką pomoc nie może liczyć. Tymczasem kryzys bardzo mocno dotyka branży turystyczno - hotelarskiej, z którą firma jest bardzo związana. Klienci wstrzymują odbiory gotowych już mebli, a czasem po prostu rezygnują z zamówienia.

- Jako przewodniczący Chełmskiej Rady Przedsiębiorczości dostrzegam potrzebę pomocy dla wszystkich firm, bez względu na ilość zatrudnianych osób i kapitał,  jednocześnie zwracam uwagę, że ryzyko związane z utrzymaniem płynności finansowej i poziomu zatrudnienia jest dużo większe - dodaje Bartoszuk.

Spółka BH Meble postara się o przesunięcie terminu spłat rat kredytowych oraz wystąpi o umorzenie zapłaty podatku od nieruchomości. Czy to wystarczy, jeśli kryzys będzie się pogłębiał?

- Na pewno skuteczny okazałby się plan postępowania funkcjonujący na rynku niemieckim, polegający na natychmiastowym przejęciu przez państwo wszystkich kosztów pracowniczych, bezwarunkowo na dowolny okres. Zdaję sobie sprawę, że podejmowanie decyzji w tak dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości jest niezwykle trudne. Wszyscy powinniśmy być wyrozumiali i cierpliwi, a wspólnie poradzimy sobie w tym trudnym czasie i będziemy mogli znów z nadzieją patrzeć w przyszłość - przekonuje prezes firmy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama