Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Jak się weselić, gdy ludzie umierają?

- Smutny to ślub bez rodziców w kościele, bez wesela i tańców - mówią narzeczeni z Chełma. Odwołali uroczystość. Wraz z nimi na lepsze czasy czekają właściciele domów weselnych, fotografowie, krawcowe, kosmetyczki i fryzjerki.
Jak się weselić, gdy ludzie umierają?

Kiedy to się skończy? Nie wiadomo. Wszystko jednak wskazuje na to, że obostrzenia związane z epidemią koronawirusa będą ograniczały nasze życie jeszcze przez dłuższy czas. 

- Jedna wielka niewiadoma - ten zwrot pada z ust osób, które zaplanowały na lato zawarcie związku małżeńskiego. O weselach wiosną można już zapomnieć, większość została przełożona na później, albo odwołana.

Cichy ślub, skromny obiad

W chełmskim Urzędzie Stanu Cywilnego już się odbywają śluby według nowych zasad. Na sali są tylko: osoba udzielająca ślubu oraz młoda para, świadkowie i fotograf. W minioną sobotę zorganizowano takie trzy uroczystości. Rodzice musieli poczekać na zewnątrz. Niektórym łza zakręciła się w oku z żalu, że doczekaliśmy takich strasznych czasów.

- Szacujemy, że średnio tylko ok. 1/3 ślubów zaplanowanych w urzędzie stanu cywilnego jest odwoływana. Niektórzy mają nadzieję, że po kryzysie będzie znacznie lepiej. Inni planowali tylko sformalizowanie istniejącego związku i tacy nie rezygnują ze ślubu - mówi Grzegorz Woliński, zastępca kierownika USC w Chełmie.

W ostatnim czasie odbywały się tygodniowo dwa lub trzy śluby cywilne. Okres przed świętami to nie sezon na takie uroczystości. Czas na śluby wyznaniowe byłby po świętach wielkanocnych. Ale kolejne obostrzenia związane z przemieszczaniem się i zgromadzaniem stawiają te uroczystości pod znakiem zapytania.

- Gdyby państwo młodzi chcieli, to my oczywiście udzielimy ślubu. Z zachowaniem wszystkich zasad, takich jak: liczba osób obecnych. Jednak większość ślubów jest odkładana na później - mówi proboszcz jednej z chełmskich parafii.

- Na święta wielkanocne w naszym kościele było zaplanowanych sześć lub siedem chrztów, ale wszystkie zostały odwołane. Natomiast dwa śluby z 18 kwietnia zostały przełożone. Jeden na lipiec br., drugi na następny rok. Wszyscy podchodzą do całej sytuacji ze zrozumieniem. Chcą zaprosić gości i świętować w rodzinnym gronie, co w najbliższych tygodniach będzie niemożliwe - mówi ks. Roman Skowron, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Krasnymstawie.

Nie chcą już czekać, nie przekładają

Tomasz i Magdalena należą do nielicznych narzeczonych, którzy zamierzają dotrzymać terminu ślubu, bez względu na okoliczności. Planowali ślub w kościele i wesele na ponad 150 osób. Sukienka już uszyta, buty kupione...

- Wesela nie zrobimy, bo lokale są zamknięte. Wszyscy wiedzą, jaka jest sytuacja. Nawet gdyby można było, nie spraszalibyśmy gości w obawie o ich zdrowie - mówi Tomasz.

Wiele osób przekłada swój ślub na czerwiec i lipiec. Zajmują terminy zwolnione przez innych narzeczonych albo rezerwują piątki i niedziele.

-  Z takiego rozwiązania też mogłoby nic nie wyjść. Nie wiadomo, czy epidemia minie w tym czasie. Trzeba na nowo zgrać salę weselną, zespół, fotografa, kosmetyczkę, fryzjera. Dać wszystkim zaliczki - mówi Tomasz. - Czekaliśmy na ślub 1,5 roku i nie chcemy już dłużej czekać.

Ślub ma się odbyć 25 kwietnia. Będzie zorganizowany tak, jak na to pozwalają przepisy. Rodziców państwa młodych nie może być w kościele.

- Wszyscy starają się zrozumieć sytuację. Zdrowie jest najważniejsze - zapewnia Tomasz.

Branża ślubna też na tej uroczystości wiele nie skorzysta. Rezerwacja na lokal już została odwołana. Młodzi zapewne wystąpią o zwrot zaliczki. Fotograf w ramach kwoty, jaką otrzymał za rezerwację terminu, zrobi małą sesję w innym terminie. Pannę młodą uczesze i umaluje ktoś z rodziny. Pan młody nie kupi nowego garnituru, bo stary jest jeszcze całkiem dobry.

- Staramy się nie szykować na ten ślub nie wiadomo jak, bo pod uwagę trzeba brać okoliczności. Miałem upatrzony nowy garnitur, ale w tej sytuacji kupowanie go byłoby przesadą - dodaje Tomasz.

Końca kryzysu nie widać

- Nie wiemy, kiedy to się skończy. Ludzie się boją, co będzie dalej. Już wiemy, że raczej do połowy czerwca ślubów nie będzie. A rachunki przychodzą i nikogo nie interesuje, czy mamy pieniądze. Rocznie 30 tys. zł podatku płacimy do urzędu gminy - mówi Janusz Wdowiak, właściciel Domu Weselnego Diana.

Branża ślubna straci w tym roku najlepszy czas na zarobek. Nikt się nie spodziewa, że zdąży to nadrobić po wakacjach.

- Nie tylko ślubów nie ma. Odwołano też chrzciny i komunie. Nie ma konferencji i imprez zakładowych - dodaje właściciel jednej z restauracji w regionie.

Zastój przeżywa też branża fotograficzna. Nikt nie myśli o sesjach zdjęciowych, gdy wokół szaleje epidemia.

- Śluby są przekładane na sierpień i wrzesień. Jeśli nie ma wolnych terminów, to młodzi biorą piątki i niedziele. Wpłacone do mnie zaliczki więc nie przepadają. Przechodzą na inny termin. Tylko jeden z zaplanowanych ślubów, na jakich miałam być jako fotograf, ma się odbyć w terminie. Prawdopodobnie będę jedną z pięciu osób, które mogą być obecne podczas uroczystości w kościele - mówi Karolina Fisz, właścicielka Studia Rysowanego Szkłem.

- Wesela w najbliższych tygodniach są odwoływane i przekładane na listopad, grudzień i styczeń. W związku z obecną sytuacją biskup będzie udzielał specjalnej dyspensy. We wrześniu i październiku będziemy mieli nawet po trzy wesela w jednym tygodniu: w czwartki, soboty i niedziele - mówi Dariusz Janiszek, właściciel domu weselnego w Boniewie w gminie Fajsławice.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama