Ile maseczek dziennie powstaje w domu u Sylwii?
- Ciężko mi określić, bo samodzielnie muszę je skroić, naciąć odpowiednią ilość sznurków do wiązania i zaprasować odpowiednio zakładki. To trochę trwa - mówi Sylwia.
Materiał do pracy pobiera z firmowego magazynu, szefowa na bieżąco dostarcza jej to, co się kończy. Znajomi i przyjaciele także dzielą się tym, co mają.
- Obecnie szyję dla chełmskiej policji, a do tej pory maseczki trafiły do pracowników lokalnych firm i pracowników sieci handlowej - wylicza.
Do ubiegłego wtorku udało jej się stworzyć 125 sztuk, kolejne 48 czekało na zszycie. Praca zajmuje jej czas od południa do późnych godzin nocnych.
- Dodatkowo jako parczewianka zaangażowałam się w pomoc dla parczewskiego szpitala, ogłosiłam aukcję, w której oferuję indywidualny kurs szycia. Mam plany na kolejne, bo chociaż tak mogę wesprzeć szpital na odległość - mówi Smolińska.
Szycia na maszynie nauczyła się na kursie w Zespole Szkół Odzieżowo-Włókienniczych w Lublinie, który rozpoczęła w 2015 roku.
- Szkoła uświadomiła mi też, jak przemysł mody wpływa na środowisko, dlatego staram się szyć głównie z materiałów z drugiej ręki. Recykling jest dla mnie bardzo ważny - tłumaczy nasza bohaterka.
Ma już dyplom krawca, a lada moment otrzyma dyplom technika przemysłu mody.
- Najbardziej lubię uczyć innych, to daje mi ogromną satysfakcję, kiedy widzę, jak ktoś się cieszy z pierwszych kroków w krawiectwie. Później obserwuję rozwój tych umiejętności, jak kursantki szyją fajne rzeczy i korzystają z tej wiedzy. To jest coś, co po prostu napędza mnie do działania - mówi. - Uwielbiam projektowanie odzieży i modelowanie. Chociaż matematyka nie jest moim mocnym punktem, to kręci mnie tworzenie projektu na papierze. I cały proces tego, jak z pomysłu, przez model z papieru, następnie proces szycia może powstać coś niepowtarzalnego.
Dlatego, jak podkreśla nasza rozmówczyni, warto doceniać rękodzielnika, bo prócz efektu czyjejś pracy nabywamy też czyjeś serce.
Napisz komentarz
Komentarze