- Dawno lepiej się nie czułem. Zresztą wszyscy, którzy tu leżą, dobrze się czują - zapewnia prezes Wacław Nafalski. Codziennie odbiera telefony z życzeniami powrotu do zdrowia. Za około tydzień będzie dopiero miał robione badania, by sprawdzić czy już jest zdrowy. Zostanie zwolniony do domu dopiero wtedy, gdy wynik negatywny się powtórzy.
Z powodu zachorowań wśród pracowników i nałożonej kwarantanny Bank Spółdzielczy w Białopolu musiał zostać zamknięty. Główny oddział otwarto w ubiegły czwartek. Jeden z członków zarządu nie jest chory i pracuje z domu. Czynna jest też kasa, więc można wpłacać i wypłacać pieniądze. Nie dotyczy to jednak oddziałów w Uchaniach i Teratynie, bo nie ma tam komu pracować. W Uchaniach zachorowało 100 proc. załogi, a więc 7 osób. W Teratynie tylko jedna osoba pracowała i też jest chora.
- Moja żona również jest na kwarantannie i też będzie miała robiony wymaz - mówi Nafalski. - Byłem w Chełmie w banku i widziałem dwie osoby. Z tego, co mi wiadomo, pracownicy tego banku mają również nałożoną kwarantannę - dodaje prezes.
- Różne informacje krążą o tym wirusie. Na początku miała być wysoka gorączka, a to nieprawda. Podstawowym objawem, jaki zaobserwowaliśmy, jest utrata smaku i węchu. Smak już czuję, ale węch mi jeszcze nie wrócił - mówi Nafalski.
Jak relacjonuje chory, w chełmskim szpitalu, na oddziale zakaźnym, wizyty są raz dziennie. W tym czasie pacjenci zakładają maseczki. Chorych na koronawirusa osłuchuje lekarka ubrana w kombinezon. Obiady przynoszą panie w maseczkach i rękawiczkach. Uchylają drzwi i stawiają tace na stołku.
3 kwietnia na oddziale obserwacyjno-zakaźnym chełmskiego szpitala było 24 pacjentów z potwierdzonym wynikiem dodatnim Covid 19.
***
Sytuacja na froncie walki z koronawirusem powoli stabilizuje się w urzędach gmin Białopole i Dubienka.
- Nie było tak tragicznie. Tylko dwie osoby mają wyniki pozytywne. Jeden z naszych pracowników już wkrótce będzie mógł wyjść ze szpitala i będzie ozdrowieńcem - zapewnia wójt gminy Henryk Maruszewski.
Osoby przebywające na kwarantannie mają za sobą trudne chwile. W piątek o północy zakończyły się ostatnie kwarantanny wynikające z zachorowania jednego z pracowników gminy. Urząd w poniedziałek może przystąpić do pracy, oczywiście, jak wszędzie, w ograniczonym zakresie. Jeszcze tylko jedna osoba czeka na wynik.
- Do minimum będziemy ograniczać kontakty. Urząd ma pracować tak, by tylko jedna osoba była w pokoju. Poza tym przyjmujemy skany i zdjęcia dokumentów, jeśli coś trzeba komuś przekazać, nawet wynosimy na zewnątrz - mówi wójt.
- Ci, co tak złorzeczyli, mogą sami nie wiedzieć, że zachorowali. Chorych trzeba wspierać - przekonuje wójt. - Okazało się, że nie tak łatwo się zarazić. Ważne jest, żeby przestrzegać zasad i często myć ręce. To daje efekty.
Nowych zachorowań nie ma też w urzędzie gminy i Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Dubience. W ubiegłym tygodniu placówki te zamknięto z powodu wykrycia koronawirusa u jednej z pracownic.
- Poza tym jednym przypadkiem zachorowania wszyscy jesteśmy zdrowi. Bardzo się z tego cieszymy. Urząd pracuje i w miarę możliwości interesanci są załatwiani. Drzwi oczywiście są zamknięte. Komunikujemy się przez telefon i mailowo - mówi wójt Dubienki Krystyna Deniusz-Rosiak.
Napisz komentarz
Komentarze