Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Bank Spółdzielczy

Na razie do domu nie wrócę...

Pani Maria z Chełma jest w Bergamo w Lombardii w północnych Włoszech. Tam, gdzie koronawirus szaleje. I choć chciałaby już wrócić do domu, nie ma jak. Jest zamknięta jak w więzieniu. Na ucieczkę do Polski na jest już za późno...
Na razie do domu nie wrócę...

Od września ub. r. pracuje jako opiekunka. Jest świadkiem tego, jak wirus rozprzestrzeniał się w tym regionie.

- Włosi zlekceważyli problem już na samym początku. Zamknęli tylko szkoły, a wszystkie bary i restauracje były otwarte, chociaż wiadomo już było, że będzie tylko gorzej – opowiada pani Maria. – Tutejsi ludzie jednak nie przejmowali się, chodzili grupami jak święte krowy, w centrum tłumy nawet po ogłoszeniu epidemii. Nawet swojej podopiecznej, jeszcze dosyć młodej, nie mogłam utrzymać w domu. Ciągle gdzieś chciała wychodzić, nie docierało do niej, że na ulicy jest niebezpiecznie. Tym bardziej że parki były pełne ludzi. Na dodatek w Bergamo odbywał się karnawał - przebierańcy w kolorowych strojach, zabawa, a potem nagle szok. Ludzie zaczęli masowo chorować i umierać. Wtedy dopiero się opamiętano i pozamykano knajpy i instytucje...

Strach widać w oczach

Zrobiło się groźnie, w tej chwili jest tragicznie. Większość ludzi siedzi w domach. Żeby wyjść, trzeba się tłumaczyć policji w jakim celu – czy do sklepu, czy do apteki. Żeby dojechać do pracy, trzeba mieć glejt. Miasto się wyludniło.

– Widać już strach w oczach ludzi – dodaje pani Maria. – Patrzą na siebie podejrzliwie, nie witają się, odchodzą od siebie na dwa metry. Wiedzą, że to już nie przelewki.

W takich okolicznościach muszą odnaleźć się osoby, które przyjechały tu tylko na kilka miesięcy do pracy. - Znalazłyśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Teren pozamykany, transport osobowy wstrzymany, samoloty też nie latają. Nie ma jak dostać się do domu – opowiada pani Maria. - Miałam wracać w ubiegłym tygodniu, ale nie pojadę. Zresztą ja i tak jestem jeszcze w dość dobrej sytuacji, bo przedłużono mi umowę o pracę i mam się w związku z tym, gdzie zatrzymać. Ale moje koleżki z Polski z dnia na dzień potraciły pracę i dach nad głową. Nie mają się nawet gdzie podziać, bo hotele są pozamykane.

Jednej umarła babcia, którą się opiekowała, drugą zwolnili, bo skoro cała rodzina siedzi w domu, to nie potrzebują nikogo do opieki nad starszą osobą.

– I gdzie ma pójść, pod most? – pyta pani Maria. Dobrze, że jeszcze mają pieniądze.

W bankomatach są jednak limity wypłacanych środków. – Dlatego przezornie wypłacałam każdego dnia, żeby mieć w razie czego przy sobie gotówkę

Sama tak daleko...

Ciężko tak żyć. Pani Maria tęskni za domem, za rodziną i czuje się taka bezsilna.

- Ciągle teraz słyszę, że powinnam teraz siedzieć na miejscu i się nie ruszać. Przeczekać jakoś ten trudny czas. Tylko jak długo starczy mi sił...?

Z dala od domu, w obliczu zagrożenia ta dramatyczna sytuacja niejednego by wykończyła psychicznie.

– Nie wiadomo, kiedy to się skończy i czy uda nam się w końcu wrócić do domu, do dzieci, do wnuków. Ciągle słyszymy jeżdżące karetki na sygnałach i latający helikopter medyczny nad domami. Aż ciarki przechodzą po plecach...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaDaniłosio życzenia 3.2024
Reklama
Reklama
Reklama