Do tak niecodziennego incydentu doszło około godziny 9.30 w poniedziałek (23 marca) na bazarze przy ul. Piłsudskiego. O tej porze w tym miejscu zwykle jest więcej ludzi niż gdzie indziej. Mimo ostrzeżeń przychodzą na stoiska bazarowe, do okolicznych sklepików, do Gamy i Rossmana.
Gdy mężczyzna zaczął kaszleć i pokrzykiwać, że ma koronawirusa, przerażeni ludzie zaczęli go omijać szerokim łukiem, a nawet przechodzić na drugą stronę. Znaleźli się też tacy, którzy z pewnej odległości filmowali zdarzenie i robili zdjęcia.
Ktoś zadzwonił pod 112. Przyjechała policja i karetka pogotowia.
– Do wezwania wysłano patrol policyjny. Oczywiście mundurowi byli w kombinezonach i maskach – mówi Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa z chełmskiej komendy policji. – Nie mogli ryzykować. Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna krzyczał na ulicy, że ma koronawirusa, co zresztą funkcjonariuszom potwierdził.
Mężczyzna trafił pod opiekę ratowników medycznych. Najpierw założyli mu na twarz maseczkę, potem zabrali do karetki zawieźli do szpitala.
Przechodnie dziwili się, dlaczego tak dziwnie się zachowywał? Zastanawiali się nawet, czy przypadkiem nie był pod wpływem alkoholu, czy środków odurzających? Policjanci tego jednak nie potwierdzili.
- Cała ta sytuacja była bardzo stresująca - mówi kobieta, która była świadkiem zdarzenia. - Już sam widok kilku ratowników i policjantów w kombinezonach ochronnych budził grozę. W zasadzie dopiero tego dnia uświadomiłam sobie, jak niebezpieczne mogą być teraz spacery po ulicach miasta...
Napisz komentarz
Komentarze