- Do Polski przyleciałyśmy 15 marca. Przeszłyśmy kontrolę na lotnisku, a stamtąd od razu udałyśmy się do pustego mieszkania, które udostępnili nam nasi znajomi, żeby odbyć tam kwarantannę – mówi pani Agnieszka. - Bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek są najważniejsze, więc nigdzie się nie zatrzymywałyśmy i od tamtej pory siedzimy cały czas w domu. Nie wychodzimy, co najwyżej na chwilę na balkon, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Nawet śmieci wystawiamy na balkonie. Zakupy robią nam nasi znajomi i zostawiają pod drzwiami.
Chełmianka i jej współlokatorka, pani Anna, nie mają żadnych objawów choroby, ale mimo to dwa razy dziennie badają sobie temperaturę. Dotąd nie przekroczyła 37 st. C. Codziennie stołeczni policjanci sprawdzają przez domofon, czy nie opuszczają mieszkania, dopytują też, czy niczego im nie brakuje i czy czują się zdrowe.
- W gruncie rzeczy życie na kwarantannie wygląda prawie normalnie, poza tym, że na mniejszej powierzchni i ciągle w czterech ścianach – mówi pani Agnieszka. - Pracujemy zdalnie, a po południu oglądamy filmy i ćwiczymy. Zaczęłyśmy też więcej gotować. Znacznie częściej korzystamy również z telefonów komórkowych, nie tylko służbowo, ponieważ są teraz naszym jedynym kontaktem ze znajomymi. Ale poza tym mamy cały czas dobry humor, odpoczywamy i wysypiamy się, więc nie ma powodów do narzekań.
Jak wspomina chełmianka, w czasie, kiedy odlatywały z Florydy, w Miami było potwierdzonych około 20 przypadków zarażenia koronawirusem. Amerykanie nie wpadali jednak jeszcze w panikę. Choć w sklepach, podobnie jak w Polsce, zaczynało brakować środków czystości, to artykułów spożywczych było pod dostatkiem.
- Kwarantanna trwa dwa tygodnie, a nie dwa lata. Najważniejsze to być pewnym, że jest się zdrowym i nie narażać innych - mówi odpowiedzialna kobieta.
Napisz komentarz
Komentarze