- Wróciłem do Polski w sobotę (14 marca), a więc jeszcze przed zamknięciem granic. Wraz z synem pracowaliśmy koło Berlina, w miejscu, gdzie strefa zagrożenia występowania koronawirusa była bardzo duża – relacjonuje pan Dariusz, mieszkaniec Żdżannego w gminie Siennica Różana. - Około godziny 11 skontaktowałem się z krasnostawskim sanepidem. Poinformowałem o naszym przyjeździe. Powiedziano nam, że jeśli czujemy się dobrze, mamy jechać do domu. Nie wspomniano nic o kwarantannie – opowiada nasz rozmówca.
Ale w trosce o dobro pozostałych członków rodziny 61-letni mężczyzna wraz z synem postanowili dobrowolnie odbyć kwarantannę.
- Pomogła nam w tym nasza sąsiadka, która udostępniła swój dom. Nikt w nim nie mieszkał, bo kobieta dostała go w spadku – tłumaczy pan Dariusz. - To na pewno bardzo pozytywny gest w tych trudnych czasach. Okazuje się, że w sytuacjach zagrożenia ludzie potrafią pomagać sobie nawzajem – mówi.
- Skontaktowała się ze mną znajoma, teściowa pana Dariusza. Powiedziała, że potrzebują pomocy i czy nie mogłabym udostępnić im lokum. Dom w Żdżannym dostałam w spadku. Nikt w nim od dłuższego czasu nie mieszkał, warunki nie są najlepsze, ale wraz z mężem Tomaszem nie wahaliśmy się ani chwili. Stwierdziliśmy, że trzeba pomóc sąsiadom – mówi Agata Daniluk, mieszkanka Zwierzyńca w gm. Siennica Różana. - Każdy, kto ma świadomość, co się dzieje, powinien pomagać, na tyle ile może. A gdyby okazało się, że pan Dariusz jest chory? Miałby chodzić i zarażać innych? Akurat my mogliśmy pomóc, udostępniając lokal. Mam nadzieję, że w tych trudnych czasach inni tez będą wspierali się wzajemnie – dodaje pani Agata.
W czwartek pana Dariusza oraz jego syna przewieziono do jednego z gminnych mieszkań w Siennicy Różanej, przygotowanych pod kwarantannę.
- W domu naszej sąsiadki nie było bieżącej ciepłej wody, więc mieliśmy problem z utrzymaniem higieny osobistej. Nie było to komfortowe. W międzyczasie w naszej sprawie zainterweniowali: dyrektorka sanepidu w Krasnymstawie, szef sztabu kryzysowego oraz wójt gminy Siennica Różana. W czwartek przenieśliśmy się do gminnego lokum. Mimo wszystko jesteśmy bardzo wdzięczni naszej sąsiadce. Dziękujemy jej za okazaną dobroć i wsparcie – dodaje pan Dariusz.
Póki co, mężczyzna oraz jego syn nie mają żadnych objaw koronawirusa. Codziennie mierzą sobie temperaturę. Jedzenie dowozi im żona 61-latka, a jednocześnie matka chłopaka.
Napisz komentarz
Komentarze