Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Kto odpowiada za śmierć 60-latki?

Sąd podtrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie ewentualnego błędu lekarskiego w trakcie leczenia mieszkanki Wirkowic. Kobieta zmarła w szpitalu po amputacji nogi.
Kto odpowiada za śmierć 60-latki?

Lekarze podjęli decyzję o amputacji, ponieważ 60-letnia kobieta doznała wcześniej poważnych obrażeń. Zranił ją Wiesław K., pracownik Urzędu Gminy Izbica, którzy przy użyciu ciągnika z doczepioną na wysięgniku kosiarką bijakową, kosił trawę na poboczu drogi.

Z aktu oskarżenia wynika, że operator ciągnika umyślnie naraził pokrzywdzoną na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nieprawidłowo eksploatował kosiarkę, ponieważ ciął gałęzie drzew bez wymaganego urządzenia ochronnego i nie zachował bezpiecznej odległości od postronnych osób. Spowodował u pokrzywdzonej uszczerbek na zdrowiu w postaci zranienia prawej łydki.

Rana okazała się poważna. W kolejnych dniach zapadła bowiem decyzja o amputacji części nogi. W ciągu następnych tygodni stan zdrowia 60-latki znacznie się pogorszył. Kobieta zmarła 1 września 2018 roku.

Oskarżony 59-letni mieszkaniec gminy Izbica nie przyznał się do winy i przedstawił własną wersję zdarzenia. Stwierdził, że używał ciągnika i kosiarki prawidłowo. Mężczyźnie grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Jego proces ma ruszyć 12 marca.

Prokuratura Regionalna w Lublinie sprawdzali, czy nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej w trakcie leczenia kobiety w krasnostawskim szpitalu. W sierpniu ubiegłego roku sprawa została umorzona, ale rodzina zmarłej kobiety wniosła zażalenie. W ubiegły wtorek postanowienie stało się prawomocne, bo Sąd Rejonowy w Krasnymstawie podtrzymał decyzję śledczych.

W artykule "Oskarżony za zranienie, choć kobieta nie żyje" z 13 stycznia br. napisaliśmy, że kobieta pojechała do szpitala dopiero następnego dnia. Po tej publikacji jedna z córek 60-latki przedstawiła nam jednak dokument, z którego wynika, że jej matka trafiła na szpitalny oddział ratunkowy w dniu feralnego zranienia. W rozpoznaniu wstępnym lekarz dyżurny stwierdził "ranę szarpaną goleni prawej z ciałem obcym".

Córka zmarłej podkreśla w rozmowie z Super Tygodniem, że nie było żadnych zaniedbań ze strony rodziny. Pogotowie wezwał syn poszkodowanej od razu po zdarzeniu, bo nie można było zatamować krwotoku. Ubolewa, że pomocy nie wezwali pracownicy urzędu gminy. Dziwi ją również, że śledczy zlecili ekspertyzę kosiarki dopiero po tym, jak wróciła z serwisu. Dowiadujemy się, że stało się to po ponad miesiącu od śmierci 60-latki.

- Mamy wrażenie, że każdy tylko odsuwa od siebie odpowiedzialność w tej sprawie. Liczymy na sprawiedliwość, bo człowiek nie żyje, a winnych nie ma - powiedziała nam córka 60-latki.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama