Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Szpital traci oddech

W styczniu pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia wystarczyło jedynie na wynagrodzenia dla załogi włodawskiego szpitala. Lecznica nie ma za co kupić lekarstw, środków czystości oraz jedzenia dla pacjentów. Już ograniczono liczbę godzin pracy niektórych pielęgniarek.
Szpital traci oddech
Włodawski szpital czeka na ratunek z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli rząd nie zwiększy nakładów finansowych na szpitale powiatowe, naszą placówkę czekają poważne kłopoty. Już teraz pieniędzy brakuje m.in. na zakup leków

- Od 1 lutego zmniejszy się obsada pielęgniarska na oddziałach. Zwalniane są również opiekunki do pacjentów. Co się dzieje w tym naszym szpitalu? Dlaczego znów się na nas oszczędza? – pytała kobieta, która zadzwoniła do naszej redakcji.

Stwierdziła, że pielęgniarki rozważają zorganizowanie akcji protestacyjnej, bo nie zgadzają się z działaniami dyrekcji. Przekonują, że i obsada na oddziałach jest minimalna. Nie zgadzają się także na zwolnienie części opiekunek, które pomagały przy myciu pacjentów i opiece nad chorymi. Teraz to wszystko spadnie na pielęgniarki. Mówią, że wkrótce może dojść do tego, że rodziny będą musiały przyjeżdżać do szpitala, aby na przykład umyć, czy przebrać leżącą na oddziale bliską osobę.

Nadzór nad szpitalem sprawuje powiat włodawski. O wyjaśnienia zapytaliśmy starostę Andrzeja Romańczuka. - Plan naprawczy, jaki powstał w ubiegłym roku, zakładał ograniczenia etatów. Nie sądzę jednak, żeby pielęgniarki były zwalniane, bo i tak obsada jest minimalna – stwierdził starosta.

Zarządzająca SP ZOZ Teresa Szpilewicz przyznaje, że musi szukać oszczędności, bo resort zdrowia nie zwiększył kontraktów na leczenie pacjentów.

- W ubiegłym roku koszty szpitala wzrosły o 15 proc., a kontrakt podniesiono jedynie o 4 proc. Od stycznia tego roku pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia w ogóle nie przybyło, natomiast znacząco poszły w górę wydatki na wynagrodzenia. Spora część załogi w naszej lecznicy miała najniższą krajową, do której wliczany był dodatek. Teraz te dwa składniki rozdzielono, a wynagrodzenie podstawowe podniesiono do 2600 zł brutto. Wzrosły też koszty energii i ceny wszystkich zakupów. Kwota, jaką w styczniu dostaliśmy z NFZ, wystarczyła jedynie na wypłatę wynagrodzeń i nie wiem, czy cokolwiek więcej będzie nam w tym roku dodane. W tej chwili nie mamy pieniędzy na zakup lekarstw, jedzenia, środków czystości itp. Nie zaciągnę na ten cel kolejnego kredytu, bo muszę spłacać stare zadłużenie – wyjaśnia dyrektor włodawskiego szpitala.

Zapewnia jednak, że na razie nie zwalnia pielęgniarek, a jedynie zmniejsza liczbę godzin pracy pielęgniarkom emerytkom, które sobie dorabiają na umowę zlecenie. Zwolnienia są jedynie wśród opiekunek, których było za dużo.

- Nie wiem, co będzie dalej. Nie wykluczam zwolnień, jeżeli kontrakt z NFZ nie zostanie zwiększony. Nic nie wskazuje na to, żeby pieniędzy nam przybyło. Z rządu podobno wyszły takie wytyczne, by bardziej były wspierane szpitale kliniczne i wojewódzkie. SP ZOZ-y powiatowe rzucono na barki starostw powiatowych, a te skąd wezmą pieniądze, skoro muszą coraz więcej dokładać do oświaty – tłumaczy Teresa Szpilewicz.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama