Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Bank Spółdzielczy

Zwyrodnialcowi grozi do 5 lat więzienia

Jeden z psów konał na schodach do restauracji Gęsie Sprawki. Drugi, także ranny, ukrył się w kojcu na posesji. Ciosy nożem zadał im 21-letni chełmianin. Zwyrodnialec najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Zwierzęta są już bezpieczne i pod opieką weterynaryjną.
Zwyrodnialcowi grozi do 5 lat więzienia

Mieszkańcy miasta są wstrząśnięci tym, co - jak się okazało - wydarzyło się w nocy z niedzieli na poniedziałek na posesji przy ul. Zamojskiej.

W poniedziałek rano straż miejska otrzymała zgłoszenie w sprawie brutalnie okaleczonego psa, który leży w kałuży krwi na schodach restauracji przy ul. Przechodniej. Wezwano pracowników schroniska.

- Widok był straszny, nie do opisania słowami. Serce pęka. Jak można było wyrządzić tyle cierpienia bezbronnemu zwierzęciu? - opowiada Mirosław Blacha, administrator chełmskiego schroniska. -  Psiak miał liczne rany cięte na całej mordce, karku i szyi. Był wyczerpany.

Zwierzaka zabrano do lecznicy. Tam został zoperowany. Założono mu około stu szwów. Lekarz stwierdził, że psa pocięto nożem. Teraz dochodzi do siebie w schronisku.

- Jeszcze tego samego dnia, po tym, jak opublikowaliśmy zdjęcie okaleczonego psiaka w internecie, znalazła się właścicielka. Zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy mogłaby zabrać swojego psa do domu. Twierdziła, że pociął go kolega jej partnera. Mężczyzna był w ich domu na imprezie alkoholowej. Ona  o niczym nie wiedziała, bo do późna była w pracy - relacjonuje Blacha.

Kobieta skontaktowała się ze schroniskiem dopiero w poniedziałek po południu. Dlaczego przez cały dzień nie szukała okaleczonego pupila? Schronisko nie wydało psa właścicielce, a sprawą zajęła się policja. Mundurowi nie mieli trudności z ustaleniem sprawcy. Okazało się, że psa rzeczywiście zranił znajomy rodziny. Policjanci zatrzymali podejrzanego 21-letniego chełmianina. Znaleźli i zabezpieczyli też nóż, którym mógł się posługiwać. Mężczyzna w rozmowie z funkcjonariuszami przyznał się do zranienia psa. Tłumaczył się, że był wtedy pijany.

W międzyczasie okazało się, że na posesji przy ul. Zamojskiej jest jeszcze jeden okaleczony pies. Właściciel nie chciał go oddać i obiecał, że zawiezie go do lecznicy. Podobno sytuację miało monitorować jedno ze stowarzyszeń prozwierzęcych.

- W środę dowiedzieliśmy się, że pies nadal przebywa w kojcu, a właściciel zaniósł do lekarza jedynie jego zdjęcie. Weterynarz na tej podstawie przepisał antybiotyk i spray do pryskania, który nawet nie został użyty. Zachowanie lekarza pozostawiam bez komentarza - relacjonuje Mirosław Blacha. - To nie mogło trwać ani minuty dłużej. W eskorcie policji odebrałem psa. Wymagał natychmiastowej interwencji weterynaryjnej. Zwierzak miał wysoką gorączkę, rany wyglądały bardzo źle, a na dodatek nie nadawały się już do szycia.

21-latek usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Sąd Rejonowy w Chełmie zastosował wobec niego tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy. Zgodnie z przepisami Ustawy o Ochronie Zwierząt, mężczyźnie grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Czy odpowiedzialność za cierpienie zwierząt poniosą również właściciele psów?

- Na razie prowadzimy czynności wyjaśniające - odpowiada Ewa Czyż z chełmskiej komendy policji.

W feralny poniedziałek straż miejska otrzymała także inne zgłoszenie w sprawie psa. Przy ul. Rejowieckiej, w okolicach Castoramy, ludzie znaleźli worek na śmieci, w którym "coś się szarpało". Okazało się, że jest to niewielkich rozmiarów suczka z oskórowaną i złamaną przednią łapą. Zwierzęciem również zajęło się schronisko.

- Natychmiast zawieźliśmy ją do lecznicy. Sunia dostaje silne leki przeciwbólowe. Niestety, łapy nie udało się uratować - informuje Blacha.

Policja nie łączy tych dwóch zdarzeń. Trwają poszukiwania sprawcy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
ReklamaRafał Stachura życzenia
Reklama
Reklama
Reklama