Mężczyzna mieszka na ostatnim piętrze. To na tym poziomie, jak tłumaczy, kanał jest zablokowany od lat.
- Dzieje się tak od 2010 roku. Komisja, składająca się z pracowników Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, bazuje tylko na ciągu w moim mieszkaniu, który jest bardzo mały. Przychodzą, popatrzą i nic nie robią. A wystarczy zajrzeć do kanału i wyraźnie widać, że jest on całkowicie zatkany. W komisji, która to sprawdzała, było sześć osób i nikt nie pofatygował się, aby sprawdzić, co mówię. Mój głos się nie liczy - opowiada zdenerwowany mężczyzna.
Pan Janusz znany jest pracownikom spółdzielni jako wyjątkowo natarczywy i niegrzeczny klient. Nie wpuszcza do mieszkania komisji robiących przeglądy, skarży na spółdzielnię, gdzie tylko się da, o wszystko ma pretensje. Podobno nie jest też zbyt lubiany wśród sąsiadów. Jego sprawę badał już m.in. inspektor nadzoru budowlanego. Straż pożarna, do której też skarżył, poinformowała go, że nie ma podstaw prawnych do zajęcia się kanałem wentylacyjnym w jego mieszkaniu. Mimo to pan Janusz nie ustaje w swoich skargach. W rozmowie z nami zapewnił, że zamierza udać się na rozmowę do prezydenta miasta i liczy na to, że właśnie Jakub Banaszek pomoże mu w rozwikłaniu sprawy.
Tymczasem Chełmska Spółdzielnia Mieszkaniowa nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Przewody wentylacyjne są drożne i podłączone w sposób właściwy w lokalu mieszkalnym zajmowanym przez tego pana, co potwierdza zgromadzona dokumentacja z przeglądów i kontroli przeprowadzonych przez służby techniczne Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Miasta Chełm i kominiarzy - informuje wiceprezes ChSM Maciej Cieślak.
Napisz komentarz
Komentarze