Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Asperger - historia bardzo (nie)grzecznego chłopca

11-letni Łukasz nawet nie podjął próby rozwiązania testu. Całą godzinę przeleżał na ławce z kapturem na głowie, na którym umieścił okulary. Na uwagi nauczyciela wcale nie reagował. - Tak nie było! - zaprzeczał w domu, gdy rodzice przeczytali kolejnego maila ze szkoły. - Co się z tobą dzieje? - pytali z niedowierzaniem.
Asperger - historia bardzo (nie)grzecznego chłopca

Autor: pixabay.com

- Nasz syn nie koncentruje się w szkole. Często się zawiesza. Gdy zaszeleści papierek, rozprasza się i myśli już tylko o cukierku - opowiada mama Joanna.

Ostatnie lata były dla całej rodziny bardzo trudne. Z Łukaszem zaczęły się dziać rzeczy, których jego najbliżsi nie rozumieli.

Dzienniczek zapełniony uwagami

"Łukasz wstań!", "Idź, umyj zęby!" - wołają w czasie porannej krzątaniny rodzice. Chłopak siedzi w kącie i bawi się z kotem. Robi wrażenie, jakby nie pamiętał, co ma zrobić. Nawet chyba nie słyszał poleceń. Z tego powodu nauczyciele się na niego złoszczą, a koledzy w klasie wyśmiewają. Chłopak nie chce przebierać się przy obcych, więc udaje przed nauczycielem wychowania fizycznego, że znowu nie ma stroju. Na stołówce, gdy poczuje zapach ryby, albo zupy pomidorowej, ma odruch wymiotny. Mówi wprost kucharkom, że mu obiad śmierdzi. Za to też go nie lubią.

"Uczeń nie pisze na lekcji notatki, głośno mówi i naśladuje odgłosy zwierząt. Przeszkadza na lekcji i nie reaguje na prośby nauczyciela" - to jedna z ostatnich uwag, jaka dotarła do rodziców ze szkoły publicznej, do której uczęszcza. Nauczyciele oczekują, że rodzice coś z tym zrobią, porozmawiają i naprawią dziecko. Cała klasa przecież świetnie się uczy i gdyby nie on jeden, byłaby najlepsza w szkole, a może nawet w całym mieście. Groźby i prośby jednak na niego nie działają.

- Lekcje muzyki też są problemem. Łukasz reaguje atakiem paniki na dźwięki gry na flecie. Za nic w świecie nie chce wejść do sali, gdzie jest głośno - opowiada mama.

To nie byłem ja

Łukasz upominany nie patrzy rozmówcy w oczy. Nigdy nie łapie kontaktu wzrokowego z obcymi. Przyniósł do domu ocenioną kartkówkę i ją podarł. Nie przyznaje się, że to on ją napisał.

- Wszystkiego się wypiera. Nic, co nauczyciele mówią, nie miało miejsca. To nie był on - opowiada mama.

Nie tak dawno uczniowie zaalarmowali nauczycielkę, że Łukasz uderza ręką w metalowe drzwiczki skrzynki przeciwpożarowej. Nie przestał na widok osoby dorosłej. Gdy nauczycielka próbowała zasłonić drzwiczki swoim ciałem, chciał ją odepchnąć. Czemu się tak zachowywał? - Bo rozładował mi się telefon - przyznał z rozbrajającą szczerością. Innym razem uderzał pięścią w hydrant. 

Nauczyciele wysłali kolejnego maila do rodziców. Oficjalne i mniej oficjalne rozmowy zmierzają do jednego.

- Mamy zabrać Łukasza ze szkoły. Wyrzucić go nie mogą, ale nie dają sobie z nim rady. Koledzy go nie lubią. To wynika z ankiety, jaką w szkole zrobiono - opowiada ojciec chłopaka.

Atmosfera zagęściła się po jednej z listopadowych lekcji, kiedy to Łukasz przyszedł nieprzygotowany, bez zeszytu, ale za to z pluszakiem. Zabawkę lizał w trakcie zajęć, odwracając uwagę innych dzieci. Upomnienia do niego nie docierały. Nie reagował na polecenia nauczyciela.

Szukanie przyczyny

- Nasz syn urodził się w zagrażającej zamartwicy. Miałam zatrucie ciążowe ze stanem przedrzucawkowym i z niewydolnością łożyska. Dodatkowo dziecko miało zawiązany węzeł na pępowinie. Łukasz urodził się więc niedotleniony - wspomina Joanna.

Dziecko po urodzeniu dostało tylko 8 punktów w skali Apgar. Miało też sepsę. Jego mama wyczytała w anglojęzycznych wydawnictwach, że to może sprzyjać rozwojowi autyzmu. Jednak przez długie lata lekarze ją uspakajali. Gdy chłopak zaczął mówić, wysławiał się pięknie. Nic nie budziło niepokoju, póki nie poszedł do przedszkola. Tam się okazało, że jest wyjątkowo niegrzeczny. Łukasz się jednak nie przyznawał i mówił, że to inne dzieci po nim skaczą i go biją.

- Niewykluczone, że po nim dzieci skakały. Skąd moglibyśmy wiedzieć, co się dzieje w przedszkolu, skoro nas tam nie ma. Dla przedszkolanek zawsze to on był najgorszy - wspomina mama.

Gdy sprawy przybrały bardzo nieciekawy obrót, rodzice wysłali Łukasza do przedszkola niepublicznego. Problem jakby ucichł. Uderzył z całą mocą, gdy chłopak poszedł do szkoły podstawowej. Podczas jednej z lekcji otwartych, gdy inni rodzice patrzyli, jak pięknie pracują ich dzieci, Łukasz siedział nieruchomo przez całą godzinę. W ciągu kilku lat w podstawówce stał się zamknięty w sobie, nieufny, wycofany.

Bo to wasza wina

- Nauczyciele stale wzbudzali w nas poczucie winy, bo Łukasz za długo siedzi w szkole, za dużo pracujemy... że zachowuje się tak, żeby zwrócić naszą uwagę - przyznaje Joanna i nie zaprzecza wcale, że dziecku należy się więcej opieki. Był jednak okres, gdy nie pracowała i była stale w domu, a problemy były takie same.

W trzeciej klasie Łukasza zdiagnozowano w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Żadnych poważnych dysfunkcji testy nie wykazały. Chłopca objęto opieką psychologa i pedagoga szkolnego. Miało być coraz lepiej, a doszło to tego, że chłopak przestał pamiętać, co się działo na lekcji. Na zarzuty stawiane mu przez nauczycieli odpowiada, że to nieprawda. Samodzielnie nie odrabia prac domowych.

- Szkoła zrzuca winę na nas, bo sobie nie radzimy jako rodzice, że to złe wychowanie. Jesteśmy pouczani, że powinniśmy stawiać granice dziecku - dodaje mama chłopca.

Dzieci w klasie szybko zauważyły, że Łukasz jest inny, niż wszyscy. Woli się bawić z młodszymi dziewczynkami i imponują mu ci, którzy najbardziej rozrabiają. Ktoś się dowiedział, że chłopak boi się UFO. Łatwo go nastraszyć mrugającymi światełkami. Jedenastolatki takiej zabawy sobie nie odpuszczą.

Jest coś jeszcze. Łukasz nie rozumie przenośni. Patrzy zdumiony, gdy nauczyciel pyta go, co znaczy mieć kota w worku.

- Gdzie worek, jaki kot? Ja mam kota - dziwi się chłopiec, a klasa się śmieje.

Gdy jego koleżanka płacze, nie potrafi zrozumieć dlaczego. Nie wie, czemu nauczyciele się złoszczą i co znaczy, gdy rodzice mówią, że jest im przykro.

Diagnoza - to zapewne Asperger

W piątej klasie problemy z Łukaszem zaczęły się nawarstwiać. Pod koniec semestru w dzienniku ma niemal same jedynki - nie tylko z języka polskiego i matematyki, ale również z wychowania fizycznego i informatyki. Na semestr grożą mu oceny niedostateczne z biologii, techniki i historii. Wychowawczyni ogłosiła to na lekcji, przy całej klasie.

Rodzice nie chcą o tym mówić, ale syn sprawiał im także poza szkołą poważne kłopoty. Zaczęli szukać pomocy specjalistów i znaleźli. Nareszcie. We wrześniu trafili do poradni psychologicznej. Sympatyczny pan psycholog poświęcił sporo czasu ich dziecku i o dziwo... nawiązał z nim kontakt. Po przeprowadzonej diagnozie wystawił zaświadczenie i skierował chłopca na dalszą, pełniejszą diagnozę.

- Okazało się, że Łukasz jest chory, prawdopodobnie ma zespół Aspergera. Szkoda, że żaden z nauczycieli, ani szkolny pedagog, ani psycholog nie wpadli na to, żeby jednak skierować nas do poradni psychologicznej. Nic nie wyszło we wcześniejszych badaniach - mówi Joanna. - Na razie w szkole to nic nie zmienia. Dostałam SMS-a od nauczycielki, że tylko poradnia psychologiczno-pedagogiczna wystawia orzeczenia, a my takiego nie mamy. Jakbym tego nie wiedziała. Zaproszono nas na spotkanie w sprawie poprawy ocen - dodaje rozżalona matka. Jak mówi, szkoła teraz ją naciska, by dziecko miało nauczanie indywidualne. Jednak zdaniem psychologa, który diagnozował Łukasza, to bardzo kiepski pomysł. Chłopak powinien mieć kontakt z dziećmi i uczyć się życia w społeczeństwie. 

Z zaświadczenia wydanego przez psychologa wynika, że Łukasz ma deficyty w zakresie inicjowania i podtrzymywania relacji rówieśniczych oraz trudności z adekwatną ekspresją emocjonalną, oraz rozpoznawaniem stanów emocjonalnych i intencji innych ludzi. Cechuje się też niedojrzałością psychospołeczną oraz deficytami sensoryczno-motorycznymi. 

Łukasz już wie, że jest chory. O dziwo, to go uspokoiło. Dotąd nie rozumiał, co się z nim dzieje i czemu cały świat ma do niego pretensje i wszyscy wokół na niego krzyczą. Myślał o sobie, że jest wybrykiem natury. Teraz wie, że da się z tą chorobą żyć i nie jest to jego winą. Nigdy przecież celowo nie chciał sprawiać kłopotów ani być niegrzeczny.

- Niedawno wychowawczyni powiedziała mi, że też kiedyś miała w klasie dzieci z Aspergerem i też tak się zachowywały. To czemu wcześniej nie pokierowała nas do specjalisty? - docieka Joanna. - Inni rodzice, którzy mają różne problemy ze swoimi dziećmi, powinni wiedzieć, jak to może wyglądać. Może też znajdą pomoc - dodaje.

Imiona został zmienione.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama