Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Sonet z krową na postronku

- Pisał ołówkiem na drobnych karteczkach. Czasem nocą przy ogarku, czasem w polu. Za stolik służyła mu podeszwa buta, niekiedy zaś pisał wprost na podeszwie. Tworzył najczęściej zimą i w święta, w dzień trzeba było pracować – opowiadał Józef Nikodem Kłosowski o Stanisławie Bojarczuku. Ten niezwykły, chłopski poeta stworzył ponad tysiąc sonetów!
Sonet z krową na postronku
Czy z tego nieznanego chłopca z okolic Skierbieszowa mógł wyrosnąć poeta? Niewykluczone. Fot. Teodozja/Wincenty Podolak. Zbiory A.Gąsianowskiego

Bojarczuk spisywał swoje wiersze na skrawkach makulatury, strzępkach gazet, na tym, co mu wpadło w ręce. Ignorował znaki interpunkcyjne czy błędy ortograficzne. Potem owe sonety były ubierane w odpowiednią formę i kaligraficznym pismem zapisywane w rękopisach. Poeta wyrażał się o nich jednak surowo. 

"Nie zważajcie na ortografię, jestem prostakiem" – napisał Bojarczuk w jednym z rękopisów. "Jeżeli to, co przed oczyma waszemi roztaczam, nie jest pierwszej klasy, będzie w każdym razie więcej warte, niż sposób, w jaki chcę i mogę to wyrazić".

Kawałek świata

Stanisław Bojarczuk urodził się 5 kwietnia 1869 r. we wsi Krakowskie Przedmieście niedaleko Krasnegostawu. Jego rodzice – Aleksandra i Adam – byli uwłaszczonymi chłopami pańszczyźnianymi, mieli gromadkę dzieci (było to sześciu synów: jednak trzech z nich umarło w dzieciństwie). Rodzina żyła w jednej izbie i ledwo wiązała koniec z końcem. Bywały okresy, że Bojarczukowie egzystowali w skrajnej nędzy. Tak było zwłaszcza wtedy, gdy ojciec poety... przegrał rodzinną ziemię w karty. 

Stanisław Bojarczuk ukończył tylko dwie klasy "zimowej szkółki" podstawowej. Jednak jego niezwykłą wrażliwość i poetycki talent dostrzegła miejscowa nauczycielka. Wiadomo, że miała na imię Bronisława. Dzięki jej wsparciu mógł uczyć się, a potem rozwijać poetyckie zdolności. Rozmiłował się nie tylko w literaturze. Gdy wydoroślał, interesowały go także nauki przyrodnicze, historia i filozofia. 

W 1891 r. Bojarczuk ożenił się Agatą z Chomików, panną młodszą o trzy lata. Wówczas przeniósł się do miejscowości Rońsko w gm. Krasnystaw, gdzie przez całe życie gospodarzył na "spłachetku" ziemi. Gdy był już w podeszłym wieku, przekazał niewielkie gospodarstwo synowi. Sam wówczas zajął się pasaniem bydła. 

- Pisał, pokrzykując od czasu do czasu na krowy" – notował Jacek Dehnel, pisarz, tłumacz i artysta-plastyk w felietonie pt. "Chłopina". - Być może raz w życiu wybrał się pociągiem do Warszawy, poza tym żył w swoim kawałku świata, chadzając tylko na odpusty w okolicznych miejscowościach. 

Boso na pastwisku

Bojarczuk tworzył niezwykle plastyczne wiersze (najstarszy datowany jest na 1914 r.). Co ciekawe, czerpał do nich inspiracje z poetyki renesansowej, romantyzmu, ale przede wszystkim z literatury Młodej Polski. Był także uważnym obserwatorem oraz chłopskim estetą, wrażliwym na piękno przyrody. Poeta przez całe życie stworzył w sumie tysiąc sonetów! Jeszcze za swojego życia wydał zbiór wierszy pt. "Blaski i dźwięki". Zmarł 31 grudnia 1956 r. tuż po jego opublikowaniu. 

Nigdy o nim w rodzinnych stronach nie zapomniano. W 2008 r. został wydany kolejny tomik sonetów Bojarczuka pt. "Linie liryki". W 2013 r. na rynku krasnostawskim odsłonięto natomiast jego pomnik. Nie tylko w swojej okolicy Bojarczuk zdobył uznanie. Jacek Dehnel nie krył podziwu dla tego chłopskiego poety. Pisał o tym w charakterystyczny dla siebie sposób: Siedzi ten Bojarczuk, chłopina w podartej koszulinie i pisze: "Jam Krezus śnień śród hurys mar... półnagi bosy/Pławię się w ziół szmaragdach, depcę perły rosy/ A pokłony mi biją zbóż gnące się kłosy..." – czytamy cytat z wiersza Bojarczuka w jego zapiskach. "Nektar boskich amborozji spijam z kwiecich kruży/Flora ścieli mi kilim z półrozkwitłych róży/ A echo wodospadu brzmi w tremol Caruzży".

Czego tu nie ma! Krezus, Flora, mary, a nawet hurysy mar, nektar i ambrozja.  A to tylko część poetyckich rekwizytów użytych w tym utworze przez poetę ze wsi Rońsko. "Szmaragdy, perły, kilimy i kruże, a w dodatku ten tremol Enrica Caruso, podówczas pierwszego tenora świata, młodopolską modą przerobiony dla rymu z Carusowego na Caruzży" – wyliczał ze zdziwieniem Dehnel. - A chodzi, z grubsza o to, że o świcie chłop poszedł boso pasać krowy. 

Pisarz jednak nie drwił z chłopskiego samouka-poety, który w natchnieniu składał rymy na pastwiskach i gdzie się tylko dało. Bo Dehnela bardzo wzruszała ta postać. Wyobrażał sobie uparte wędrówki Bojarczuka do pobliskiej biblioteki w poszukiwaniu wiedzy o literaturze i świecie. Podziwiał także upór i godność, która biła od tego człowieka. - Sam mógłby obronić honor literatury – podsumował z uznaniem Jacek Dehnel postawę i twórczość poety. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama