Małżeństwo z Chełma, 33-letnia kobieta i 38-letni mężczyzna, odpowie przed sądem za znęcania się nad dziećmi i narażenie ich na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Kobieta zostanie ukarana także za naruszenie nietykalności cielesnej policjantów oraz kierowanie wobec nich gróźb z nożem w dłoni, a mężczyzna za groźby pod adresem kobiety, która chciała mu pomóc. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił kilka dni temu do sądu.
Jak ustalili śledczy, w mieszkaniu w centrum Chełma od blisko dwóch lat dochodziło do przemocy domowej. Dziewczynki, 2 i 9-latka, były zaniedbane i bite. Rodzina od stycznia miała założoną tzw. niebieską kartę. Ale miarka się przebrała 10 maja, kiedy to obydwoje, będąc pod wpływem alkoholu, narazili na niebezpieczeństwo 2-letnią córeczkę.
Wtedy to chełmianka zauważyła przez szybę ze swojego biura mężczyznę, który zataczając się, prowadził wózek. W pewnym momencie dziecko z niego wypadło. Próbowała pomóc pijanemu ojcu wprowadzić wózek po schodach do domu, ale zamiast podziękować, odepchnął ją i zwyzywał, a potem wpadł do jej biura, uderzył ją dwa razy w klatkę piersiową i groził pobiciem.
Wezwano policję. Ponieważ mundurowi nie mogli się dostać do mieszkania, w którym - jak podejrzewano - przebywa pijany mężczyzna z dzieckiem, bo krata przed schodami była zamknięta, wezwano na pomoc straż pożarną oraz pogotowie. Na szczęście, zanim doszło do sforsowania drzwi, pojawiła się babcia dziecka. Miała przy sobie klucze, więc wpuściła do mieszkania funkcjonariuszy i lekarza z karetki pogotowia. Okazało się, że wewnątrz jest nietrzeźwa kobieta z dzieckiem. Lekarz zbadał 2-latkę. Miała siniaki i zadrapania - stare i świeże. Stwierdzono u niej "syndrom dziecka maltretowanego" - nie odzywała się, nie reagowała na pytania.
Gdy matka zorientowała się, że mundurowi dzwonią do środka opiekuńczego, złapała w dłoń nóż kuchenny i zagroziła, że wbije go sobie w brzuch. Policjantka próbowała jej go odebrać, wtedy zaczęła straszyć, że ją zabije. Szarpała ją i popychała.
Badanie stanu trzeźwości matki wykazało, że miała w organizmie 2,5 promila alkoholu. Ojciec miał niewiele mniej - 2 promile. Okazało się, że wyrodni rodzice mają jeszcze starszą córkę, której w tym czasie nie było w domu. Dziewczynki najpierw umieszczono w placówce opiekuńczo-wychowawczej, potem przekazano pod opiekę babci.
Bezmyślni rodzice do zarzutów się nie przyznali. Matka twierdziła, że biła tylko wtedy, gdy "goniła do nauki", a alkohol miała w organizmie podczas interwencji, bo... "mało je i tak te promile trzymały".
Sąd orzekł wobec zatrzymanych środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Czekają na proces, który powinien niebawem rozpocząć się przed Sądem Rejonowym w Chełmie.
Napisz komentarz
Komentarze