Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Stachniuk Optyk

Prawa jazdy tracimy lawinowo

Polscy kierowcy wciąż mają poważny problem z jazdą z dopuszczalną prędkością, zwłaszcza w terenie zabudowanym. Tylko do końca września policja odebrała znacznie więcej praw jazdy niż przez prawie dwa poprzednie lata. Niechlubna "rekordzistka" przekroczyła prędkość w mieście ponad czterokrotnie. Miłośników wciskania pedału gazu do podłogi nie brakuje również w naszym regionie.
Prawa jazdy tracimy lawinowo

Nie pomagają apele, spoty, ostrzeżenia, kampanie ani statystyki zdarzeń śmiertelnych. Kierowcy na polskich drogach notorycznie łamią przepisy, bijąc kolejne rekordy prędkości. Policja podsumowała, jak wielu z nich straciło prawo jazdy od początku roku do końca września. Okazuje się, że na trzy miesiące z samochodami musiało pożegnać się w tym czasie aż... 37 tysięcy kierowców. Odebrano o ponad 14 tysięcy praw jazdy więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku i w całym 2017 roku razem wziętych. Rośnie również liczba kierowców, którzy wsiadają za kółko mimo cofniętych uprawnień, a także tych, którzy biją kolejne rekordy prędkości, jak 36-latka, która niedawno jechała ulicami Wrocławia aż 244 km/h.

W Chełmie policja również odnotowuje wzrost utraty uprawnień. W zeszłym tygodniu zostały one odebrane młodemu kierowcy, który jadąc ul. Hrubieszowską, miał na liczniku 143 km/h.

- Do końca września tego roku zatrzymaliśmy 158 praw jazdy kierowcom, którzy przekroczyli prędkość o ponad 50 km na godzinę w terenie zabudowanym - mówi Jarosław Jasina, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Chełmie. - To ponad dwa razy więcej niż od początku stycznia do końca września w zeszłym roku, kiedy takich decyzji podjęliśmy 65. Oczywiście prędkość to nie jedyny grzech kierowców, ponieważ prawa jazdy zabieramy również za jazdę w stanie nietrzeźwości oraz za rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego czy spowodowanie wypadku.

Jeszcze więcej, bo 163 praw jazdy zatrzymali za prędkość w ostatnich trzech kwartałach krasnostawscy policjanci. Jedno z miejsc, gdzie prędkość przekraczana jest notorycznie, to Rożki w gminie Żółkiewka. Rekord natomiast należy do mieszkańca Chełma, który w marcu jechał 113 km/h po drogach prowadzących przez Wólkę Orłowską. Jeszcze do niedawna piratów nie brakowało na drodze biegnącej przez Łopiennik Górny, ale odkąd stanął tam fotoradar, ich liczba się zmniejszyła. 

We Włodawie natomiast kierowcy jeżdżą najbardziej przepisowo. Od początku roku do końca września drogówka zatrzymała na drogach miasta i powiatu tylko 29 osób, które musiały pożegnać się z prawkiem na trzy miesiące. I tutaj nie zabrakło oczywiście rekordów. Na początku lipca w Żukowie w gminie Włodawa jednocześnie wpadło dwóch amatorów prędkości. Jeden w terenie zabudowanym jechał 106 km/h, drugi 117 km/h.

 - Oprócz tego, że za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h kierowcy zostają zatrzymane uprawnienia, to dostaje też mandat w kwocie od 400 do 500 zł i 10 pkt karnych - przypomina Ewa Czyż, rzeczniczka KMP w Chełmie. - Jeśli w okresie karencji zostanie zatrzymany przez policję, czekają go kolejne trzy miesiące bez prawa jazdy. Trzecia kontrola podczas zakazu oznacza natomiast powtórny egzamin.

Poszukiwanie bata na piratów

Przekraczanie prędkości to wciąż główna przyczyna wypadków na polskich drogach. Dlatego też policjanci coraz częściej sięgają po radykalne sankcje. Eksperci zaś są zdania, że kary trzeba jeszcze bardziej zaostrzyć, również finansowe, aby przemówić kierowcom do rozsądku i wyobraźni. Jednym z pomysłów jest cofnięcie uprawnień tym, którzy przekroczą 50 km/h również poza terenem zabudowanym, a także wprowadzenie mandatów wyższych niż 500 zł w sytuacji rekordowych cyfr na liczniku.

Trudno nie zgodzić się z tym, że takie rozwiązania są konieczne, biorąc pod uwagę lekceważące podejście kierowców do przepisów i bezpieczeństwa. O inne sposoby na uświadamianie zmotoryzowanych oraz walkę z piratami zapytaliśmy Czytelników na naszym Facebooku.

Jarosław Anisiewicz: Trzeba wyjść ze średniowiecza. Zacząć budować drogi dostosowane do współczesnych pojazdów, czyli autostrady, drogi szybkiego ruchu, obwodnice miast i wsi. I zaprzestać rozdawnictwa pieniędzy publicznych na cele socjalne.

Kamil Nowak: Trzeba znowu montować fotoradary w miastach, bo tam, gdzie są, kierowcy potrafią jeździć, jak trzeba. Zmniejszyć limit punków karnych do 20 i zwiększyć wysokość mandatów.

Paweł Szewczuk: Może zamiast szukania nowych kar, należy docenić kierowców za dobrą jazdę? Jest wiele sposobów, aby zachęcić ich do zdejmowania nogi z gazu: zniżka na ubezpieczenie, przegląd pojazdu, a lokalnie jakiś karnet do wykorzystania.

Aneta Rzeźniczuk: Nie 500 a 5000 zł i po problemie.

Łukasz Steszuk: Dlaczego kierowca Polski za granicą jedzie zgodnie z przepisami? Wystarczy znaleźć odpowiedzi i zastosować u nas, a temat sam się rozwiąże.

Rafał Wąs: Wybudować drogi, na których będzie można wyszaleć się do bólu. Tak, żeby w obszarze zabudowanym przekraczanie prędkości było społecznie uważane za kretynizm. Takie coś ma miejsce teraz np. w Niemczech.

Katarzyna Duchnowska: Zabranie prawka na rok plus mandat taki, że delikwent odczuje. Po trzecim takim wybryku zabrać prawo jazdy dożywotnio. Za jazdę bez prawa jazdy kara nie taka jak dziś, czyli 500 zł, a z 3000 zł. Od razu odechce się jeździć bez uprawnień.

Aneta Foryt: Kierowca zawsze będzie jechał z taką prędkością, z jaką będzie mu się wydawać, że może jechać. Mandaty są bezsensowne, należy wprowadzać odpowiednie metody uspokojenia ruchu. Całkiem naturalne jest to, że zjeżdżając z trasy, gdzie jedziemy 120 km/h, obniżenie prędkości dwukrotnie jedynie na podstawie minięcia znaku w terenie zabudowanym, będzie intuicyjnie za duże. W celu realnego odczucia, że wjechaliśmy do miasta, jezdnia - chociażby chwilowo - powinna się zmienić, np. poprzez miejscową zmianę nawierzchni, zmianę kierunku jazdy nie po prostej, tylko delikatnie po łuku itd.

Michał Świątek: Wzrost punktów karnych to wzrost składki za ubezpieczenia komunikacyjne. Proste i skuteczne.

Anna Jop: Progi zwalniające są bardzo dobrym, tanim i skutecznym rozwiązaniem. Kierowca stuknie parę razy głową w dach i szybko się nauczy, że trzeba zwolnić.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama