Akt oskarżenia trafił do sądu 20 września. Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie postawiła Wiesławowi R. dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego, co jest zagrożone karą do 3 lat pozbawienia wolności. Drugi czyn to przywłaszczenie rzeczy powierzonej, za co grozi od 3 miesięcy do 5 lat za kratkami.
- Oskarżony składał wyjaśnienia, ale nie przyznaje się do winy. Tłumaczył, że nie mógł pozwolić na zwrot uszkodzonego aparatu, który mógł narazić kogoś na pokaleczenie palców. W trakcie postępowania okazało się, że telefon jest sprawny i nie stwarza żadnego zagrożenia - informuje prokurator Józef Nowosad z krasnostawskiej prokuratury.
Nie udało się dokładnie ustalić, jak doszło do uszkodzenia telefonu. Śledczy doszli jednak do wniosku, że były wójt wprowadził ówczesnych podwładnych w błąd, gdy przekonywał ich o niesprawności urządzenia i nakazał im zdjęcie go z ewidencji mienia gminnego.
Być może sprawa przybrałaby inny obrót, gdyby aparat rzeczywiście nie działał. Okazało się jednak inaczej. W uzasadnieniu do aktu oskarżenia prokurator napisał, że Wiesław R. działał z niskich pobudek. Śledczy przypomniał mu rotę ślubowania składaną zawsze na początku kadencji, która brzmi: "Obejmując urząd wójta gminy, uroczyście ślubuję, że dochowam wierności prawu, a powierzony mi urząd sprawować będę tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców gminy".
Choć akt oskarżenia jest już w sądzie, prokurator nie wyklucza, że na pierwszej rozprawie dokona modyfikacji zarzutu przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego z działania na szkodę interesu publicznego na osiągnięcie korzyści majątkowej, co zagrożone jest karą do 10 lat pozbawienia wolności. W grę nie wchodzi wówczas możliwość warunkowego umorzenia postępowania.
Warto dodać, że w trakcie postępowania został zabezpieczony majątek byłego wójta w kwocie 1500 zł na poczet grożącej kary. Wiesław R. złożył zażalenie na to postanowienie, ale sąd podtrzymał decyzję prokuratora.
Kto by się spodziewał, że zarabiającemu ponad 110 tys. zł rocznie byłemu już wójtowi Leśniowic będzie groziła odpowiedzialność karna za przywłaszczenie telefonu służbowego wartego 2900 zł? Za samą jedną pensję mógłby kupić kilka takich urządzeń. Gdy jednak spojrzy się na jego oświadczenia majątkowe w minionej kadencji, gdzie wykazywał oszczędności w kwocie blisko ćwierć miliona złotych, sytuacja robi się jeszcze bardziej kuriozalna.
Stroną pokrzywdzoną w postępowaniu jest Urząd Gminy Leśniowice. Po przegranych wyborach były wójt złożył oświadczenie (podpisane przez pracowników gminy), że jego telefon służbowy został przejechany przez samochód i nie nadaje się do użytku. Do urzędu zdana została jedynie kartę sim, ale bez rzekomo uszkodzonego aparatu. Ostatecznie urządzenie zostało zdjęte z ewidencji mienia gminnego.
Nieprawidłowości wyszły na jaw, gdy nowe władze zarządziły inwentaryzację i zaczęły sprawdzać stan majątku. Audyt wykazał, że skoro telefon został zniszczony, to były wójt powinien zwrócić za niego pieniądze. Wynikało to wprost z wewnętrznych regulaminów urzędu.
Gdy urząd gminy wysłał do byłego wójta żądanie zapłaty, odpowiedź była odmowna. Wiesław R. miał stwierdzić, że aparat został uszkodzony, gdy wypadł mu z kieszeni podczas wchodzenia na dach remizy. Kiedy sprawa została skierowana do prokuratury i Wiesławowi R. zajrzało w oczy widmo odpowiedzialności karnej, zwrócił urządzenie w całkiem dobrym stanie. Poza nadtłuczonym kantem, telefon był sprawny. Można było z niego dzwonić i działały wszystkie aplikacje.
Napisz komentarz
Komentarze