Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Chełm: Nie daj się sponiewierać pracodawcy

- Mąż mojej szefowej krzyczał do mnie, żebym spier..., nachodził mnie, groził. Ona z kolei kazała mi pracować na cały etat, chociaż miałam pół i na dodatek nie wypłaciła mi należnych pieniędzy - żali się pani Eliza z Chełma. Od niespełna roku pracuje w jednym z chełmskich biur pośrednictwa finansowego. Jej koszmar zaczął się, gdy przyniosła do pracy zwolnienie lekarskie...
Chełm: Nie daj się sponiewierać pracodawcy

- Moja córka miała wypadek samochodowy. To dlatego zdecydowałam się pójść na zwolnienie lekarskie. Dziecko potrzebuje mojego wsparcia i opieki, ma dopiero 11 lat. Przez cały okres mojej pracy w tym biurze, czyli przez 9 miesięcy, tylko raz brałam zwolnienie, gdy syn miał ospę - tłumaczy nasza rozmówczyni.

To, że pani Eliza chce opiekować się córką, jak widać nie spodobało się jej pracodawcy. Zaczęły się telefony, pretensje i wyzwiska. Gdy poinformowała, że o wszystkim powiadomi Państwową Inspekcję Pracy, podobno doszły jeszcze groźby typu: "nie zaczynaj ze mną wojny, bo pożałujesz". Wcześniej pani Eliza na wiele rzeczy po prostu przymykała oczy. Na to, że w umowie ma zapisane 4 godziny pracy, a wymaga się od niej pracy przez 8 godzin i nikt nie płaci jej za nadgodziny, że nie została przeszkolona z zakresu BHP, że nigdy nie robiła badań lekarskich do pracy.

- W firmie tej byłam przez trzy miesiące na stażu z urzędu pracy, później zostałam zatrudniona. Przez ten czas nikt z PUP nie kontrolował, jak ten staż wygląda, nie dopatrzył się też, że np. nie mam zaświadczenia od lekarza medycyny pracy, że się do tej pracy nadaję - tłumaczy nasza rozmówczyni. - Nie zajmowałam się tym, bo miałam swoją robotę. Wszystko było dobrze do czasu wypadku córki.

Podobno, kiedy pani Eliza była z córką na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, jej szefowa wydzwaniała, aby dowiedzieć się, kiedy przyjdzie do pracy.

- Wróciłam do pracy, ale miałam ogromne wyrzuty sumienia, jako matka, że powinnam być przy dziecku, zwłaszcza, że moja przełożona w ogóle tego nie rozumiała - tłumaczy.

Za ostatni miesiąc nasza czytelniczka nie otrzymała już nawet prowizji za swoich klientów. Obecnie nadal przebywa na zwolnieniu. Opiekuje się dzieckiem i próbuje dochodzić swoich praw. Złożyła pismo do Państwowej Inspekcji Pracy, gdzie opisała całą sytuację. Zapewnia, że jeśli to nie pomoże, wystąpi do sądu.

- Chciałabym na swoim przykładzie pokazać, że pracownicy też mają swoje prawa. Nie można dać się wykorzystywać. Inspekcja pracy ma obowiązek interweniować w takich przypadkach. Jeśli dochodzi o mobbingu, a tak to u mnie w ostatnim czasie wyglądało, to nie ma się czego wstydzić, ale przeciwstawiać takiemu zachowaniu i doprowadzić do wyciągnięcia konsekwencji wobec takich pracodawców - tłumaczy pani Eliza. - Myślę, że wiele, zwłaszcza młodych osób jest wykorzystywanych przez swoich pracodawców. Nie można na to pozwalać.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
LARA. 08.08.2019 15:15
Trzymam kciukj za pani wygrana mi SAD PRACY w Chelmie.... tez nie poradzil na wyegzekwowanie wyplaty za 2 i pol miesiaca pracy...

abcd 29.07.2019 16:16
"Wcześniej pani Eliza na wiele rzeczy po prostu przymykała oczy. Na to, że w umowie ma zapisane 4 godziny pracy, a wymaga się od niej pracy przez 8 godzin i nikt nie płaci jej za nadgodziny, że nie została przeszkolona z zakresu BHP, że nigdy nie robiła badań lekarskich do pracy", następnie: "Wszystko było dobrze do czasu wypadku córki. " No to chyba za dobrze nie było jednak już wcześniej, pogratulować podejścia do sprawy. Nie dajmy się wykorzystywać, uczy kobieta, która świadomie robiła z siebie pracownika za półdarmo.

a88 28.07.2019 21:55
Znam inną wersję tej sytuacji

Greta 28.07.2019 13:42
Dobrze,że o takich rzeczach zaczyna się mówić głośno.Może to coś zmieni.

Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama