Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Baner reklamowy - firmy Północ Nieruchomości
Reklama Stachniuk Optyk

Bracia strażacy skatowali kolegę łomem | Super Tydzień

Sołtys, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Roztoce oraz jego brat, prezes straży w tej samej wsi, siedzą w areszcie. Ich ofiara w ciężkim stanie leży na szpitalnym OIOM. Tak zakończyła się impreza, którą zorganizowali przy sklepie strażnicy po gminnych zawodach strażackich.
Bracia strażacy skatowali kolegę łomem | Super Tydzień

Prokuratura zapowiada, że 40-latek i 47-latek najbliższe dwa miesiące spędzą w areszcie tymczasowym. Jak ustalono, na spotkaniu towarzyskim pobili jedną z osób w nim uczestniczącą. Znieważyli też i naruszyli nietykalność cielesną interweniujących policjantów. Zgodnie z kodeksem karnym, uszkodzenie ciała zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 5.

Krewkim strażakom przedstawiono już zarzuty. Doprowadzono ich do sądu, gdzie orzeczono wobec nich środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.

Pokrzywdzony 32-letni Przemysław, mieszkaniec sąsiedniej wsi, mąż i ojciec dwojga dzieci, z ciężkimi obrażeniami ciała został przewieziony do szpitala. Przez pierwsze dni walczył o życie. Dopiero w czwartek wybudził się ze śpiączki.

Bracia z temperamentem

- To była siła niepoparta rozumem! - opowiadają uczestnicy spotkania o wyskoku braci strażaków. Tego dnia OSP w Roztoce zajęło IV miejsce w klasyfikacji generalnej. Niewiele brakowało, by stanąć na podium. Na imprezę towarzyską przyszło sporo chłopaków, nawet z sąsiedniej wsi. Nie wszyscy są strażakami. Zebrała się grupa ok. 30 osób. Nikt nie ukrywa, że był alkohol, a nawet, że lał się strumieniem. Goście byli już zmęczeni i zbierali się do wyjścia.

- Bracia zawsze mieli temperament. Zwłaszcza po alkoholu. Były kłótnie, przepychanki. Nigdy nie dochodziło do takich dramatów - mówią ludzie ze wsi.

Wszyscy są oburzeni i współczują rodzinie poszkodowanego. Mówić głośno nikt nie chce, bo wiedzą dobrze, że kiedyś obaj wrócą na wieś. Ich żony zabiegają o to, żeby wyszli z aresztu przed czasem, bo nie ma komu skosić łąk. Mają na utrzymaniu dzieci.

- Nie raz się odgrażali, że wszystkich nas wysiedlą i sami będą mieszkali w Roztoce - mówią okoliczni mieszkańcy.

Najbardziej jest to przykre, że dotyczy osób zaufania publicznego, którym miejscowa ludność powierzyła odpowiedzialne obowiązki.

- Jesteśmy poruszeni tym, co się stało. Potępiamy przejawy wszelkiej przemocy. Przykro nam, że ta sytuacja miała miejsce - mówi wójt Edyta Niezgoda.

Butelką, a potem łomem

Relacje świadków różnią się tylko drobnymi szczegółami. Nic dziwnego, panowało spore zamieszanie, a alkohol też swoje zrobił. Sprawę bada policja i ustala dokładny przebieg bójki. W poniedziałek - zaraz po zdarzeniu - właściwie nie było jeszcze z kim rozmawiać. Wszyscy musieli ochłonąć. Sprawcy trzeźwieli. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że napastnikami byli sołtys i jego młodszy brat.

Właściwie nie wiadomo do końca, o co poszło. Padło pytanie, "kto chce wpier...?". Ktoś zażartował: "ja". Od słowa do słowa doszło do rękoczynów.

Jeden ze świadków twierdzi, że najpierw w ruch poszła butelka. Brat sołtysa zamierzył się nią na kolegę Przemka. Ten stanął w jego obronie i nie pozwolił na atak, a nawet położył agresora na ziemię. W tym czasie sołtys miał pobiec po łom albo - jak inni twierdzą - metalową rurkę. Tym łomem dostał najpierw kolega Przemka, który upadł i być może stracił na chwilę świadomość, a potem oberwał Przemek. Bójka miała miejsce na ulicy, przed świetlicą strażacką i dawnym sklepem. Jeszcze tego samego wieczoru ktoś zadzwonił do żony Przemka z informacją, że jej mąż leży przed sklepem nieprzytomny. Jego koledzy nie chcieli jej powiedzieć, co się stało. Następnego dnia dowiedziała się, że walczy w szpitalu o życie.

A w domu żona i małe dzieci

- Nie wiem, co tam się stało, bo mnie nie było. Z tego, co mi ludzie powiedzieli, to po tym, jak mąż dostał w głowę i stracił przytomność, brat sołtysa dalej go bił i uderzał jego głową o asfalt. Siadł na niego i go katował - mówi Katarzyna, żona Przemka.

Kilku młodych chłopaków zorientowało się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Udało im się zabrać półprzytomnego Przemka do samochodu i wywieźć z miejsca bójki. Bali się, że rozwścieczony brat sołtysa go zabije. Ledwie udało się im go odciągnąć. Jak mówią, zanim zdążyli zamknąć drzwi samochodu, próbował jeszcze kopać swoją ofiarę po nogach.

Przemka przetransportowano na najbliższy przystanek autobusowy. Stamtąd wzywano karetkę i policję. Poszkodowany nie miał siły siedzieć. Trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Lekarze nie dawali mu wielkich szans na przeżycie.

- Przemek jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Ma złamany oczodół, połamane żebra. Miał być operowany, ale na szczęście krwiak w mózgu zaczął się wchłaniać. Będzie też przewożony na konsultacje do Lublina, bo w Chełmie nie ma okulisty. Teraz ma tak spuchniętą prawą powiekę, że nie otwiera oka. Kontakt z nim jest na razie utrudniony - mówi Katarzyna. Codziennie odwiedza męża. Jeździ do szpitala z malutkim dzieckiem, bo jeszcze karmi je piersią. Starszy syn bardzo przeżywa, że nie ma ojca w domu.

Niechlubna tradycja

Każdego roku po zawodach strażackich w gminie Żmudź dzieje się coś złego. Dosyć często imprezy alkoholowe kończą się bójkami i trafia to na łamy prasy. Rok temu w Roztoce doszło do awantury z udziałem sołtysa. Miał pretensje, że gmina zabrała mu na jakiś czas samochód strażacki. Było to po imprezie z okazji wygranych zawodów, drugiego dnia świętowania. Sołtys pokłócił się też wtedy z gospodyniami z KGW o stół, który wyniósł ze świetlicy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ciekawy 30.06.2019 08:48
http://chelmskahistoria.pl/index.php/gmina-dubienka/31-posesorowie-i-gubernatorowie-starostwa-rostockiego-i-gromada-oskarzeni-o-uprowadzenie-chlopa-ze-wsi-siedliszcze-bramowe-do-wsi-dryszczow-gdzie-zginal-w-tajemniczy-sposob-wskutek-czego-cala-rodzina-zaginionego-wywedrowala-ze-wsi

Reklamabaner boczny
Reklama
Reklama
Reklama