Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Zabiła go miłość do motocykli | Super Tydzień

- Teraz będziesz jeździł po niebieskich autostradach - tymi słowami pożegnała się z synem pogrążona w żalu matka. Ernest kochał motocykle i na motocyklu zginął. Na cmentarz trumnę z jego ciałem odprowadził kondukt żałobników, na którego czele jechał motor. Dziewczyny rzuciły do grobu białe róże. Ludzie płakali, bo motocyklista zginął tak młodo.
Zabiła go miłość do motocykli | Super Tydzień

23-letni Ernest Bojar z Władysławowa w gminie Wierzbica zginął w wypadku motocyklowym w niedzielę, 17 marca niedaleko stacji paliw w Wierzbicy. Policja nadal wyjaśnia okoliczności tej tragedii. Ze wstępnych ustaleń wynika, że stracił panowanie nad motocyklem i uderzył w nasyp. Pomimo prowadzonej na miejscu reanimacji, zmarł z powodu poważnych obrażeń. Funkcjonariusze ustalili, że nie posiadał uprawnień do kierowania tego typu pojazdami, a jego motocykl nie był dopuszczony do ruchu.

- Syn kochał motocykle. Nie tylko lubił nimi jeździć, ale też umiał je naprawiać. Dużo czasu spędzał w warsztacie. Był samoukiem. Miał talent i każdemu chciał pomóc - mówi Justyna Bojar, matka Ernesta. - Gdy syn zginął, napisałam na kolanie krótki list. Dałam go księdzu, żeby chociaż on coś dobrego o nim powiedział. Ernest był takim wspaniałym chłopakiem, tyle radości do domu wnosił. Wcześniej na podwórzu głównie było słychać motory i głośną muzykę. Teraz zrobiło się strasznie cicho - dodaje matka.

Wspomina syna jako uczynnego i chętnego do pomocy chłopaka. Miał swoje plany związane z założeniem warsztatu motocyklowego. Nigdy się tego nie uczył w szkole, ale umiał też naprawić komputery i telefony. Sąsiedzi i przyjaciele wspominają go jako życzliwego i grzecznego młodego człowieka, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Tamtej niedzieli popełnił jednak błąd. Wsiadł na motor i nie założył kasku ani ochronnego stroju motocyklisty.

- Chciał się przejechać i poczuć wiatr we włosach - wspomina matka, żałując, że go wtedy nie powstrzymała. Nie mogła jednak wiedzieć, co się wydarzy.

Pierwsi na miejscu byli strażacy ochotnicy z Wierzbicy. Bez trudu rozpoznali chłopaka z pobliskiej miejscowości.

- Wypadek zdarzył się znacznie wcześniej, niż został zgłoszony. Nikt go nie zauważył. Było ok. 22.30. Od razu rozpoczęła się resuscytacja. Niestety, mężczyzny nie udało się nam uratować - mówi Mikołaj Dragan z OSP Wierzbica.

Ochotnicy podkreślają, że są przeszkoleni również w ratownictwie medycznym. Jednostka posiada specjalistyczny sprzęt i potrafi z niego korzystać. Gdy dojechało pogotowie, kontynuowało reanimację. Na próżno...

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Marta 27.03.2019 21:03
Przynajmniej na niebiańskich autostradach nie ma dziur.

Ram 30.03.2019 19:28
Ale tam jeżdżą mając prawo jazdy i pojazdami dopuszczonymi do ruchu. Niestety młody człowiek zapomniał o podstawowych zasadach i zapłacił za to życiem.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama