- Początkowe osłabienie, poty nocne i stany podgorączkowe oraz osłabienie tłumaczyłam przemęczeniem. Jednak powiększone węzły chłonne rozpoczęły drogę długotrwałej diagnostyki. Był to czas wielu kryzysów, ale i nadziei, że wszystko będzie dobrze. Nie chciałam dopuszczać myśli, że może być inaczej. Wsparcie przyjaciół i bliskich pomagało przetrwać ten czas. 14 listopada otrzymałam diagnozę – chłoniak Hodgkina – nowotwór złośliwy - opowiada Anna Łydka z Chełma.
Niedowierzanie przeplatało się z rozpaczą. Trudno jej było nie traktować tej wiadomości jak wyroku. Czas rozpoczęcia terapii zbiegł się z bożonarodzeniowym zgiełkiem, podczas którego starała się po prostu być z córką. Wiedziała, że za chwilę rozpocznie trudną walkę z przeciwnikiem.
Pierwszy pobyt w szpitalu przypadł na styczeń 2018. Lęk powodował skrajne nastroje, od napadu płaczu po śmiech.
- Rozpoczęcie leczenia chemią ABVD i po dwóch miesiącach ocena leczenia – brak zadowalającej odpowiedzi organizmu. Intensyfikacja terapii – zlecenie chemii BIKOP w systemie szpitalnym z małymi przerwami na pobyt w domu. Przeważnie czas ten spędzałam w izolatce z powodu braku odporności i neutropenii. Żeby nie myśleć o chorobie, czytałam książki, a żeby być bliżej dziecka, rozmawiałam z nią przez telefon - wspomina nasza rozmówczyni.
Utratę włosów okupiła spadkiem poczucia kobiecości.
Żołnierze WOT działali w przemytniczej szajce [CZYTAJ]
- Trudno było patrzeć na siebie w lustrze oraz w oczy innych ludzi, w których widziałam zawstydzenie, przerażenie oraz litość - dodaje.
Terapia zakończyła się w lipcu. Pani Anna zakończyła ją 2-tygodniową gorączką (39-40 st.). Organizm walczył ostatkiem sił, trudno było wykonywać nawet proste czynności samoobsługowe.
- W końcu termometr pokazał 38 st. i ten wynik przyjęłam z radością. Z dnia na dzień czułam się silniejsza, pragnęłam korzystać z tej nowej energii. Spacery, ćwiczenia, rozwój – chciałam żyć najintensywniej, jak potrafię. Wynik PET potwierdził remisję choroby - opowiada Anna Łydka. Po krótkim czasie osłabiony organizm zaczął się buntować. Odpowiedział 4-miesięcznym ogromnym bólem kręgosłupa. Przez czas świąteczny samopoczucie wróciło do normy. Wydawało się, że już może być tylko lepiej. Zaczęła snuć plany powrotu do pracy i rozwoju zawodowego, wspólnego czasu z dzieckiem i wszystkiego, co dobre.
- Kolejny cios – powiększony węzeł chłonny pod pachą sygnalizował najgorsze. Kolejny czas wypełniony diagnostyką i niepokojem. Początek marca potwierdził najgorsze – wznowa choroby chłoniak – Hodgkina. Pilne wezwania do szpitala na silną chemioterapię i przygotowanie do oddziału transplantologii na pobór komórek macierzystych i autoprzeszczep. Zbieram siłę do walki - mówi pani Anna.
Oprócz sił potrzebne są też pieniądze. Stąd pomysł zorganizowania zbiórki na portalu zbiorka.pl. Wydatki na leczenie rosną, a zasoby finansowe maleją. Na razie pani Anna otrzymuje zasiłek rehabilitacyjny, który w czerwcu wygaśnie. Leczenie potrwa minimum pół roku, potem czeka ją rehabilitacja.
- Życie jest cudem, a ja chcę być jego częścią jak najdłużej. Potrzebuję Waszej pomocy, aby mieć siłę na walkę z bezwzględnym przeciwnikiem - nie ukrywa. Przez całą swoją pracę zawodową to ona pomagała innym, to stało się jej życiową pasją.
Zbieramy nakrętki dla chorego Gabrysia. Jak można pomóc? [SPRAWDŹ]
- Od najmłodszych lat zajmowała mnie problematyka osób wykluczonych społecznie z powodu uzależnienia. Pracę rozpoczęłam w Monar "MAKONDO" (Majdan Kozic Dolnych) pod Piaskami. Zgodnie z ideologią Marka Kotańskiego "Daj siebie Innym" wkładałam całe serce i kompetencje w pracę z młodymi uzależnionymi ludźmi - opowiada chełmianka.
Od wiosny 2017 roku pracuje na oddziale leczenia uzależnień od alkoholu w Chełmie.
- Wraz ze wspaniałą kadrą na czele z Aleksandrą Suchocką pomagamy ludziom borykającym się z alkoholizmem oraz współuzależnieniem - dodaje.
Napisz komentarz
Komentarze