- Wszyscy dookoła opowiadają, że to po pasztetowej tak ich ścięło z nóg. Z tego, co widziałem, starsi pacjenci są tak wycieńczeni, że nie dają rady mówić. Bełkoczą jedynie, że czują się coraz gorzej... - twierdzi Czytelnik, który zaalarmował naszą redakcję o sytuacji na oddziale.
Mężczyzna przekonuje, że nie chce nikogo oskarżać, bo nie wiadomo, czy jedzenie przywieziono do szpitala nieświeże, czy może ktoś źle je przechowywał. Teraz trudno będzie znaleźć winnych.
- Po prostu stwierdzam fakt, wszystko wyjdzie na jaw prędzej czy później, ale może chociaż uda się zapobiec jakiejś tragedii - tłumaczy nasz rozmówca.
Jak twierdzi, dyrektor szpitala już przygotowuje się do obrony, zwołując nadzwyczajne tajne zebrania i zbiera dokumentację o firmie, która "karmi" pacjentów chełmskiej lecznicy.
- Tylko po co kłamią, że to wirus? Powinni pomagać na gwałt, ale nie widać poruszenia na oddziale, jedynie u dyrektora ...- dziwi się nasz informator. - Szykują się do pozamiatania wszystkiego pod dywan, a pacjenci... może dadzą radę... Co tam się dzieje to dramat i lepiej omijać to miejsce szerokim łukiem. Jeśli komuś coś się stanie, będę miał chociaż dowód na to, że starałem się zrobić coś w tej sprawie.
O komentarz poprosiliśmy dyrektora ds. medycznych Lecha Litwina. O tym, że wśród pacjentów panuje jakieś zatrucie, dowiedział się od nas. Sprawdził, co dzieje się na oddziale i potwierdził, że rzeczywiście jest problem.
- Dotyczy to jednej sali, więc raczej nie jest to wina pasztetowej, bo inni pacjenci również by mieli problemy zdrowotne - tłumaczy dyrektor. - Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście mamy do czynienia z zatruciem pokarmowym. Zrobimy wymazy i zbadamy również, czy nie mamy do czynienia z jakąś bakterią.
Napisz komentarz
Komentarze