Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Rodzina zastępcza jak własna

Sześcioro dzieci, dwoje rodziców i dom z kominkiem i dużym stołem w salonie, gdzie wszyscy się zmieszczą. Naprawdę niewiele trzeba mieć do szczęścia i poczucia, że w życiu zrobiło się to, co należy.
Rodzina zastępcza jak własna

Joanna Jerzy poznali się kilkanaście lat temu przy ognisku. Dziś wieczory spędzają przy kominku w domu. Kto by pomyślał, że stworzą tak dobraną parę, będą mieli własne dzieci i założą rodzinę zastępczą. Nie wszyscy im wróżyli wspólną przyszłość. Wielu raziła duża różnica wieku między nimi. Joanna słuchała tych docinek, jakby nie wiedziała, o co chodzi. Została jej ta łagodność charakteru, spokój i cierpliwość, która w opiece nad dziećmi jest tak potrzebna. Jerzy natomiast mówi o sobie, że jest cholerykiem. Generalnie dużo mówi, ale dużo dobrych rzeczy, o swojej rodzinie i o innych. Za to właśnie go lubią sąsiedzi i dlatego na niego głosowali w wyborach, bo jest dobrym człowiekiem, wierzy ludziom i wierzy w Boga. Szybko przyznaje się do kwiatów postawionych w kącie, które kupił żonie na przeprosiny. Zaraz jednak wyjaśnia, że tak naprawdę nigdy się nie kłócili.

- Pan Bóg nas stworzył dla siebie, więc trwamy - mówi z uśmiechem  Jerzy Kwiatkowski.

W ciepłym domu z kominkiem...

W domu państwa Kwiatkowskich goście zawsze są mile widziani. Nie jest ani nowoczesny, ani przestronny dom, ani też bogato urządzony. Taki w sam raz dla dużej rodziny. Wchodzi się do mieszkania i od razu otaczają człowieka małe szkraby, "orły" - jak o nich mówiono, gdy trzeba było im znaleźć nowy, dobry i kochający dom. A przecież Kwiatkowscy od dawna to już planowali. Mieli dom po dziadku, który rozbudowywali w miarę rosnących ciągle potrzeb, i przyjaciół we wspólnocie religijnej baptystów, od których nauczyli się, czym jest dzielenie się z drugim człowiekiem i ile szczęścia można mieć z dawania.

- Pewnego dnia wszedłem do gabinetu pani dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Chełmie i powiedziałem, że dosyć czekania, że nie wyjdę, jeżeli nie znajdzie nam kursu dla rodziców zastępczych. I znalazła - opowiada Jerzy, od niedawna wicestarosta chełmski.

Gdy zabiegał o utworzenie rodziny zastępczej, miał za sobą trudną i wyboistą drogę zawodową. Był listonoszem, pracował w domu dziecka, na budowie i w biurze poselskim. Joanna była przedszkolanką. Mieli trójkę dzieci.

- W czerwcu przeszliśmy kurs, który okazał się bardzo przydatny. Od lipca zaczęły się do nas zjeżdżać dzieci - wspominają rodzice zastępczy.

Trafiło do nich rodzeństwo z Tomaszowa Lubelskiego. Niektórzy się krzywili, że z daleka, ale może właśnie tak los chciał. Pani Joanna przeszła wtedy na urlop macierzyński. Teraz już mają podpisaną umowę na zawodową rodzinę zastępczą. Zapowiadają, że chcą, by ich rodzina była jeszcze większa. Już zaczęli kolejny remont w domu.

Orły, sokoły, oby zostały z nami na zawsze

- Rzeczywistość nas bardzo zaskoczyła. Mieliśmy wyobrażenia, że przyjadą dzieci bardzo nieszczęśliwe, potrzebujące uwagi, opieki, przytulenia. A to najnormalniejsze dzieci w świecie. Oczywiście przytulać też je trzeba... - mówi Jerzy.

- Najmłodszy, Eryk, nawet nie płakał. Szybko go odstawiłam od butelki i pieluchy - dodaje Joanna.

Dzieci w nowej rodzinie mieszkają już od dwóch lat. Eryk (Rycho, jak go nazywają) ma 3 lata. Filip - 5, a Dominik - 7. Ich matka czasem ich odwiedza, ale nie są to wizyty zbyt częste. Do Joanny i Jerzego mówią ciociu i wujku. Jak wszystkie dzieci uwielbiają klocki, rysowanie i zabawy. Nowi opiekunowie nie nauczyli ich grania w gry komputerowe i nie sadzają ich stale przed telewizorem. Chłopcy dostali swoje miejsca przy stole i obowiązki dostosowane do wieku. Mają potrzebę bliskości, więc uczestniczą we wszystkich domowych zajęciach. Uwielbiają też wspólne wypady na zakupy, wycieczki i urlopy.

- Wcale nie są to takie aniołki. Potrafią człowieka zdenerwować. A jak już zdenerwują, to bez różnicy, czy jest ich troje, czy sześcioro - śmieje się Jerzy.

Nie zawsze było różowo...

Nie zawsze chłopcy mieli dobrych i odpowiedzialnych opiekunów. Zanim znaleziono im nowy dom, mieszkali z matką w jednym pokoju z kuchnią. Pewnego dnia zagrzała wodę i wyszła do łazienki. Dominik polał Filipa wrzątkiem. Wtedy wszyscy trzej zostali jej zabrani. Starsi chłopcy trafili do szpitala, a Eryk do pogotowia opiekuńczego. Okazało się, że Dominik nie słyszy i nie widzi. Miał przerośnięte migdałki, które zatykały mu uszy i bardzo dużą wadę wzroku. Okularów nikt mu nie kupił. Całymi dniami wpatrywał się w telewizor, a widział tylko plamy. Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył, chociaż chłopcy byli bardzo chorowici i raczej powinni być badani przez lekarzy? Ich matka była wychowanką domu dziecka. Być może dlatego nie umiała zatroszczyć się o swoje.

- Bardzo mało o nich wiedzieliśmy, gdy do nas przyszli. Z czasem dopiero pewne rzeczy nam powiedzieli - mówi Jerzy.

Chłopcy dużo chorowali. Jak mówią ich nowi opiekunowie, do czasu aż poczuli się bezpiecznie. Nie bez znaczenia było też regularne i zdrowie odżywianie.

- Do dzisiaj muszą dostawać wyważone porcje. Nie możemy postawić na stole wszystkiego, bo to zjedzą, nawet jakby miało im zaszkodzić - mówi Joanna.

Ku zaskoczeniu nowych opiekunów, chłopcy nie rozumieli, czym jest czas. Trzeba im było tłumaczyć, co znaczy: dzisiaj, teraz, później, jutro.

- Wszystko się zmieniło. Cudownie jest patrzeć, jak potrafią się uczyć, przyjmują pewne zasady, zaczynają rozumieć wartości - dodaje Jerzy. - Nie udałoby się to nam, gdyby nie nasze córki, które nam dużo pomagają - dodają zgodnie.

Rodzina zastępcza jak z filmu

Weronika i Ania to już nastolatki. Dobrze wiedzą, że rodzinę zastępczą stworzyli wszyscy razem.

- Traktujemy chłopców jak braci biologicznych. Opieka nad nimi to nasz obowiązek - mówią zgodnie i oburzają się, gdy ktoś je pyta, co by chciały za to, że zajmują się dziećmi. Też pomysł! Całe wakacje przesiedziały z Dominikiem, żeby nauczyć go literek i nadrobić zaległości. Przejmują rządy w domu, gdy rodzice potrzebują na chwilę odetchnąć i pojechać do kina albo na zakupy.

Jest jeszcze jeden ważny członek rodziny - 11-letni Maciek. Dowódca wszystkich zabaw. Wzór do naśladowania, bo w końcu chłopak - tak jak nowi członkowie rodziny. Orły powtarzają po nim wszystko, dobre i złe rzeczy. Mało któremu dziecku tak z dnia na dzień udaje się zostać starszym bratem dla całej trójki. Może ich nauczyć tego, co sam umie. Nigdy się nie nudzi. Dzięki nowym braciom jego mama nie wychodzi codziennie rano do pracy. Zawsze jest, gdy akurat jej potrzebują.

Dostawią gościom drugi świąteczny stół

Cała rodzina uwielbia spędzać czas przy kominku. Z okazji przyjazdu gościa pojawiły się już na nim świąteczne dekoracje. Choinka będzie jednak dopiero tuż przed świętami. Prezenty też wręczane są później. Tym razem nie będzie tak jak przed rokiem, gdy Eryk się przestraszył Mikołaja. Żaden z braci nie widział wcześniej choinki w domu. W kościele też raczej nie byli. W te święta będą z nową rodziną śpiewać kolędy, modlić się i cieszyć. Spodziewają się wielu gości. Jeśli będzie trzeba, dostawią nie tylko jedno nakrycie dla niespodziewanego gościa, ale i dodatkowy stół, przy którym usiądą dzieci.

- Chcemy w te święta spędzić z dziećmi jak najwięcej czasu. Lubię im opowiadać różne historie biblijne, żeby wyniosły coś głębszego, czegoś się nauczyły. Nie skupiamy się tak bardzo na tradycji - mówi Jerzy.

Jego zdaniem najwięcej szczęścia daje patrzenie na to, jak dzieci się zmieniają. Po pół roku od przyjścia do domu już widać ich pierwsze, duże postępy.

- Byłbym szczęśliwy, gdyby ten artykuł skłonił chociaż jedną rodzinę do przyjęcia dzieci pod swój dach. To nie są "cudze" dzieci. Traktujemy je, jak własne - zapewnia.

Nie bez znaczenia dla każdej rodziny są pieniądze, a państwo wspomaga finansowo rodziny zastępcze, bo lepiej wychowują i są tańsze niż domy dziecka.

- Nie da się tego robić dla pieniędzy, ale spokojnie na utrzymanie domu wystarcza. Co bym więc poradził kandydatom na rodziców zastępczych? Uzbroić się w cierpliwość do urzędników. Nie wiem, z czego to wynika. Dla nich zawsze jest za wcześnie... - dodaje.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama