Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Afera w szkole w Wierzbicy. Co nauczycielka robiła dzieciom?

19 grudnia odbędzie się przed Komisją Dyscyplinarną dla Nauczycieli pierwsza rozprawa nauczycielki ze szkoły w Wierzbicy, która jest podejrzewana o psychiczne znęcanie się nad dziećmi.
Afera w szkole w Wierzbicy. Co nauczycielka robiła dzieciom?

Postępowanie w sprawie nauczycielki kształcenia zintegrowanego toczyło się początkowo przed rzecznikiem dyscypliny dla nauczycieli. Uznał, że zarzuty są na tyle wiarygodne, iż może skierować postępowanie do komisji dyscypliny, która działa przy wojewodzie lubelskim.

Dzieci się jej bały...

- Nauczycielka miała pod opieką 6-latki. Nie zajmowałam się tą sprawą, ale wiem, że rodzice składali skargi na jej pracę. Mówili, że dzieci się jej boją. Odbywały się nawet zebrania z rodzicami - mówi wicedyrektor Grażyna Kraska.

W szkole mówi się, że sprawa nabrzmiewała od lat. W końcu rodzice postanowili nie odpuścić.

Nauczycielka z Wierzbicy odpowie przed komisją dyscyplinarną  w związku z obwinieniem jej o uchybienie godności nauczyciela i obowiązkom. Niektórzy twierdzą, że dyrekcja szkoły niewiele zrobiła, by przeciwdziałać incydentom, które w końcu doprowadziły do skierowania sprawy do kuratorium.

- Zostało przygotowane pismo o zawieszeniu tej nauczycielki w obowiązkach do czasu wyjaśnienia sprawy. Nie doszło do jego wręczenia, gdyż od 30 sierpnia nauczycielka jest na zwolnieniu lekarskim. Zmieniliśmy również wychowawcę w tej klasie - wyjaśnia Kraska.

Była też sprawa trenera

Jak udało się nam dowiedzieć, nie jest to jedyna sprawa, jaka miała swój finał w komisji dyscyplinarnej. Stawał przed nią trener UKS Suples i nauczyciel edukacji dla bezpieczeństwa. Zarzucono mu, że podał bez zgody rodziców zawodniczce z klasy VI nieznaną substancję. Miało to być przed zawodami sportowymi w Siedlcach w 2016 roku. Podnoszono również kwestię niewłaściwego traktowania tej zawodniczki na treningach tj. wulgaryzmy, naśmiewanie się, poniżanie psychiczne, klepanie po pośladkach, owijanie jej materacem i skakanie po niej oraz stosowanie niewspółmiernych kar, np. 600 pompek za opuszczenie treningów. W toku postępowania ustalono, że podaną zawodniczce substancją był suplement diety L-karnityna. Pozostałych zarzutów nie potwierdzono. Komisja dyscyplinarna ukarała nauczyciela naganą z ostrzeżeniem. Nie było podstaw, by odsunąć go od pracy z dziećmi. Po trzech latach kara ulega zatarciu, ale sprawa jeszcze się nie zakończyła, bo nauczyciel złożył odwołanie.

- Nie mamy informacji o tym, aby to postępowanie się zakończyło - mówi Weronika Jezior z lubelskiego kuratorium oświaty w Lublinie, przewodnicząca komisji dyscyplinarnej.

Czarne chmury nad dyrekcją

O toczących się  postępowaniach dyrekcja szkoły poinformowała nową wójt Bożenę Deniszczuk. Po rozmowach dotyczących zarządzania placówką wójt skierowała dyrektorkę Mieczysławę Sołtys na urlop.

Tematem dyskusji była również afera związana ze zwrotem 150 tys. zł dotacji z ministerstwa na zajęcia sportowe. Pisaliśmy o tym przed tygodniem. Po kontroli ministerstwa okazało się, że zajęcia nie były prowadzone zgodnie z umową, a sprawozdania sfałszowano.

- Niedługo po tym, jak dyrektorce podpisałam kartę urlopową, przyniosła zwolnienie lekarskie. O czymś to świadczy - mówi Deniszczuk.- Przeprowadziłam już wiele rozmów z rodzicami uczniów szkoły w Wierzbicy. Zapowiadają, że jeżeli w tej placówce nic się nie zmieni, przeniosą swoje dzieci do innych szkół i nie będą zapisywali tam młodszego rodzeństwa - dodaje.

Nowa wójt zarządziła wprowadzenie w szkole dziennika elektronicznego. Nakazała przeprowadzanie zebrań z rodzicami i powołanie rady rodziców. Zaplanowała też szereg uroczystości, które mają się odbywać z udziałem rodziców i mieszkańców gminy.

- Szkoła musi przestać być bastionem niedostępnym dla rodziców - zapowiada wójt.

Z drugiej strony będzie ona wymagała, by zaostrzyć kwestie związane z bezpieczeństwem dzieci. Szkoła w Wierzbicy w ciągu dnia nie jest zamykana i nikt nie pilnuje drzwi wejściowych. W ubiegłym tygodniu dziennikarka Super Tygodnia Chełmskiego weszła do budynku przez nikogo nie niepokojona. Gabinet wicedyrektor nie był zamknięty na klucz, chociaż nikogo w środku nie było. Można było do  niego wejść, wynieść dokumenty i spokojnie wyjść..., gdyby żaden z nauczycieli akurat nie wyjrzał z sali lekcyjnej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
? 24.01.2019 16:40
dlaczego komentarze giną

Fh 03.11.2019 16:33
Bo by prawda za szybko wyszła na jaw w tej szkole nic się nie zmieniło oprucz pani dyrektor

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama