Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Stachniuk Optyk

Gm. Żmudź: To była szkoła "naszego dziadka"

Marszałek Józef Piłsudski, podróżując z Hrubieszowa do Okszowa pod Chełmem, zatrzymał się na krótki wypoczynek w Wołkowianach koło drogi. Na pamiątkę tego wydarzenia usypano kopiec i wybudowano szkołę. Co by było, gdyby wódz zatrzymał się tam na dłużej?
Gm. Żmudź: To była szkoła "naszego dziadka"

Stara szkoła w Wołkowianach była tak maleńka, że lekcje mogły się odbywać tylko w klasach łączonych. O jej szarym, skromnym budynku mówiono "chatka". Była obrośnięta wysokimi grabami, które w końcu, ku zadowoleniu rodziców, wycięto. Pozostawiono jedynie drzewa owocowe. Jak wspominają absolwenci, znajdowały się tam dwie sale z pokoikiem nauczycielskim. Na malutkiej kuchence gotowano kawę zbożową dla uczniów. Była to szkółka ze skrzypiącymi podłogami, niedomykającymi się drzwiami i gankiem z dwiema ławkami - męską i żeńską. Budynek ogrzewano piecami węglowymi. W kąciku czystości stały miska i wiadro na wodę. Kibelek był na zewnątrz.

Szkoła zmuszała do wycieczek

- Uczniów przybywało, więc każdego roku zatrudniałam jednego lub dwóch nowych nauczycieli. Podjęliśmy się więc modernizacji całego budynku. Wszystko zostało wymienione, łącznie z dachem i oknami. Ponieważ nie było gdzie się pomieścić, dobudowano oddział zerowy - wspomina Kazimiera Oskierko, ówczesna dyrektorka szkoły w Wołkowianach.

Remont i rozbudowa starego budynku nie na wiele się zdały. Uczniów wciąż przybywało. Szkoła więc na swoje potrzeby przejęła jedną salę w budynku Domu Kultury w Wołkowianach. Tam uczyła się klasa czwarta. Na inne zajęcia, jak wychowanie fizyczne, praca i technika, nauczyciele z dziećmi chodzili do dużej sali, gdzie zwykle odbywały się zabawy. Każdy nauczyciel miał tam swój kącik do pracy. Przejścia ze szkoły i do szkoły były uciążliwe i sprawiały, że dzieci często się przeziębiały. Szkołę nazywano "zieloną szkółką", właśnie przez te ciągłe spacery.

- W tej małej szkole mieliśmy też wielu gości. Przyjeżdżali nauczyciele ze studentami Studium Nauczycielskiego z Chełma. Prowadziliśmy lekcje pokazowe, by przyszli nauczyciele wiedzieli, jak należy pracować na jednej godzinie lekcyjnej z dwiema klasami - opowiada Oskierko.

Prowadzono też badania naukowe pod kątem rozwoju uczniów. Szkołę odwiedzała docentka pracująca w UMCS. Społeczeństwo zaczęło więc myśleć o tym, by się czymś pozytywnym wyróżnić i poprawić warunki nauczania.

My absolwenci...

Inicjatorem zmian byli absolwenci z lat 1936-39. Nie da się też pominąć roli ówczesnej dyrektorki szkoły Kazimiery Oskierko, która była z tą placówką związana od swoich najmłodszych lat szkolnych. Funkcję dyrektora przejęła w 1983 roku od Ireny Boguckiej, jej nauczycielki z klas młodszych. Nowa dyrektorka znała dobrze lokalne środowisko i chciała mu się przysłużyć. Chętnie więc podchwyciła pomysł absolwentów szkoły, którzy postanowili odbudować w Wołkowianach kopiec ku czci Marszałka. Był on usypany w 1936 roku dla upamiętnienia toczących się tam w 1920 roku walk o niepodległość. Przetrwał do pierwszych dni II wojny światowej. Zniszczyli go ukraińscy nacjonaliści. Był usypany w miejscu, gdzie przebywał Piłsudski.

 - Wyczytałam w dokumentach, że marszałek Piłsudski przejeżdżał z Hrubieszowa do Chełma i w Wołkowianach przy szosie zatrzymał się na krótki odpoczynek - opowiada Oskierko.

Absolwenci szkoły w Wołkowianach dotarli do historycznych zdjęć dokumentujących to zdarzenie. Z Klesztowa przyszła wówczas procesja na czele z księdzem. Nieśli chorągwie. Marszałek po krótkim odpoczynku pojechał w kierunku Chełma. Odwiedził później szkołę w Okszowie.

- Mieliśmy zdjęcia tego pierwotnego kopca, ogrodzonego brzozowymi żerdziami. Dookoła niego były ścieżki - dodaje Oskierko.

Wiosną 1991 roku zawiązał się Społeczny Komitet Budowy Kopca. Zaangażowali się w to przedsięwzięcie księża z parafii w Żmudzi i Klesztowie, absolwenci szkoły, nauczyciele i mieszkańcy gminy. Pomagał  PGR w Wólce Leszczańskiej. Ziemię zwożono ciągnikami z różnych miejscowości. Już w maju tego samego roku kopiec poświęcono i umieszczono w nim akt erekcyjny z nazwiskami członków komitetu. Znalazły się tam również urny z ziemią przywiezioną z grobu matki marszałka Piłsudskiego i z cmentarza na Wołyniu, miejsca spoczynku żołnierzy 27. Dywizji Armii Krajowej.

Mamy kopiec, będzie szkoła

Te wydarzenia zrodziły myśl o budowie nowej szkoły w sąsiedztwie kopca. Oczywiste było, że będzie nosiła imię marszałka Józefa Piłsudskiego. 7 czerwca 1994 roku poświęcono plac i wkopano kamień węgielny. Pierwsza taca zebrana podczas mszy została przeznaczona na wydatki budowlane. Nauczyciele, sołtys, radni, rodzice z rady rodziców chodzili od domu do domu, nie tylko w Wołkowianach, ale też w okolicznych wsiach, i zbierali datki. Tak powstała obszerna lista darczyńców. Inicjatywa miała też wsparcie lokalnych władz. Akcji dopingował historyk Jerzy Masłowski, ówczesny kurator.

Budynek powstawał przy dużym zaangażowaniu lokalnej społeczności. Rodzice uczniów odrywali się od swoich obowiązków i pomagali w rozładunku materiałów budowlanych. Cegłę wozili z cegielni w Buśnie. Dziś to nie do pomyślenia, ale wówczas było to oczywiste, że pomagali też uczniowie. Pod nadzorem nauczyciela zdejmowali z wozów cegłę. Nikt się nie skarżył, że jest za ciężko.

Piłsudski był im bliski

Już w czasie budowy zaczęto przygotowywać się do nadania imienia szkole. Urządzono kącik marszałka Piłsudskiego. Były tam wyłożone: księga pamiątkowa i album ze zdjęciami. Nawiązano też kontakt ze związkiem Piłsudczyków w Warszawie. Uczniowie szkoły w Wołkowianach pojechali do Warszawy na konkurs związany z marszałkiem Piłsudskim i przywieźli wyróżnienia. Dzięki kontaktowi z rodziną marszałka do nowej szkoły trafiło wiele cennych obrazów i książek. Nauczycielka Weronika Zawalskaułożyła hymn szkoły, a muzykę skomponował Eugeniusz Czarnota.

W grudniu 1995 roku oddano do użytku nowy budynek szkoły. Dwa lata później szkoła otrzymała imię marszałka Józefa Piłsudskiego.

Tradycje Piłsudczyków stały się w środowisku szkolnym bardzo ważne. Uczniowie mówili o patronie "nasz dziadek" i co roku obchodzili jego imieniny.

A szkoły już nie ma

W latach 90. problemem w Wołkowianach była zbyt duża liczba uczniów. Dzięki zaangażowaniu społeczności udało się go rozwiązać. Nowy budynek służyłby do dziś, gdyby nie to, że szkoła została zamknięta z powodu zbyt małej liczby uczniów. Dziś jest tam filia Środowiskowego Domu Pomocy Społecznej. Część budynku wynajmuje spółdzielnia socjalna Dębowy Las, a część służy jako mieszkanie socjalne. W przyszłości mają tam zostać utworzone mieszkania chronione.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Diana 11.02.2021 22:19
Pani Kazimiera Oskierko ?najlepszy wychowawca najlepsza historyczka i pani z polskiego złota kobieta. Zachowane wartości patriotyczne najważniejsza kobieta która prócz moich rodziców dała mi wile wartości tych najważniejszych ? powinni ja sławić także w Warszawie bo nikt już tak młodzieży i dzieci nie zmobilizuje. Ale to trzeba mieć wpojone te wartości nie jak dzisiejsi nauczyciele....

Aaaa 25.11.2018 20:50
Szkola z dusza i historia do ktorej uczeszczalam szkoda ze juz nie służy jako szkoła...

Ddddd 25.11.2018 18:16
Uczęszczalam do tej szkoły, właściwie szkół. Pamiętam szkole stara i doskonale pamiętam uroczystość nadania szkole nowej imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Panią Dyrektor Kazimiere Oskierko najlepiej zapamiętałam to wspaniały człowiek, dyrektor i nauczyciel języka polskiego czy historii

Adrian 25.11.2018 16:47
Mile wspomnienia

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama