O bulwersującym zdarzeniu pracownicy jednej z placówek opiekuńczych w Krasnymstawie powiadomili policję 11 października. Kilkanaście dni później sprawa wyciekła do mediów i niemal z miejsca obiegła cały kraj. Rozpisywano się, że nastoletni sprawca rzekomo obmacywał 6-letnią dziewczynkę i wykorzystał ją seksualnie. Na koniec miał grozić dziecku zrobieniem krzywdy, gdy o wszystkim komuś się wygada.
- Z całą stanowczością i powagą sprawy dementuję wszystkie doniesienia w tym zakresie. Fakty są takie, że ze strony 14-latka rzeczywiście doszło do niestosowanego zachowania, ale żadnego gwałtu nie było. Z obdukcji lekarskiej i opinii psychologa jasno wynika, że dziewczynka nie doznała żadnego uszczerbku fizycznego i psychicznego. Dziecko chodzi do przedszkola, jest radosne i normalnie funkcjonuje - informuje Waldemar Fedorowicz, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krasnymstawie.
Dyrektor zapewnia, że między nastolatkiem i dziewczynką nie było kontaktu cielesnego. Chłopak miał na sobie spodnie, a całe zdarzenie z podrzucaniem na kolanach dziecka z opuszczoną bielizną miało trwać od kilku do kilkunastu sekund. Badanie ginekologiczne w obecności psychologa i opiekunów prawnych wykazało, że 6-latka jest "nietknięta".
Całe zdarzenie zostało zakwalifikowane jako tzw. inna czynność seksualna. Akta sprawy trafiły najpierw do krasnostawskiej prokuratury, a następnie do wydziału rodzinnego i nieletnich Sądu Rejonowego w Krasnymstawie. Incydentem zajmie się jednak sąd w Rykach, gdyż z tamtego regionu pochodzi 14-latek.
Jak się dowiadujemy, jeszcze przed medialnymi doniesieniami 14-latek został pobity poza terenem placówki opiekuńczo-wychowawczej przez trzech znanych mu nastolatków. Obecnie przebywa on w bezpiecznym miejscu, zgodnie z wolą jego matki i placówki opiekuńczej.
- Zawiadomienie o pobiciu 14-latka otrzymaliśmy 17 października. Materiały ze sprawy zostaną przekazane do sądu rodzinnego i dla nieletnich - mówi kom. Piotr Wasilewski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Krasnymstawie.
Wiadomo już, że w niedługim czasie chłopak zostanie przeniesiony do innej placówki opiekuńczej. Zarówno nastolatek, jak i ofiara jego "niestosownego zachowania" pozostają pod opieką psychologów.
- Chcemy wszystko rzetelnie wyjaśnić. Niczego nie zamierzamy zamiatać pod dywan. Jednocześnie apeluję, aby nie przekreślać i nie stygmatyzować publicznie tego chłopca, który najprawdopodobniej nawet nie był świadomy konsekwencji swego zachowania. Nie przesądzajmy też o winie na podstawie niesprawdzonych informacji - apeluje Waldemar Fedorowicz.
Napisz komentarz
Komentarze