Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Reklama MAREX

Martyna wśród kucharzy Masterchefa

Pisze bloga, podróżuje, maluje, jest trenerem personalnym, kocha sport, ale przede wszystkim doskonale gotuje. Te wszystkie talenty łączy w sobie Martyna Chomacka, 30-letnia chełmianka, która w minioną niedzielę walczyła w piątym odcinku siódmej edycji MasterChefa, kulinarnego show TVN. Przedstawiamy jej sylwetkę, spojrzenie na kuchnię oraz wpływ pasji na to, co tworzy w kuchni.
Martyna wśród kucharzy Masterchefa

Autor: TVN/Newspix Michał Stawowiak

Jej gastronomiczne zmagania z najlepszymi kucharzami amatorami z całego kraju śledzą tysiące widzów. Zgłoszenie do programu było spontaniczną decyzją, która zaowocowała nowym doświadczeniem i otwarciem kolejnych smakowych horyzontów. Kim jest Martyna Chomacka i jak wyraża siebie na talerzu?

Od turbota do fartucha

Tuż przed wysłaniem formularza do programu MasterChef, Martyna Chomacka wróciła z podróży do Afryki.

- Zgłoszenie, jak sporo rzeczy w moim życiu, było serią przypadków i spontanicznych działań - wspomina Martyna. - Do udziału namówił mnie mój przyjaciel Łukasz, mówiąc, żebym spróbowała sił w tym, co kocham, czyli w gotowaniu. Na początku uznałam, że ten pomysł nie ma racji bytu, ale zawsze o tym marzyłam i postanowiłam o te marzenia walczyć. Udało się, przeszłam pomyślnie castingi i eliminacje, trafiając do najlepszej czternastki.

Wyzwanie czekało na Martynę już w pierwszym odcinku siódmego sezonu MasterChefa. Do gotowania przypadł jej turbot, ryba ceniona przez miłośników kuchni, ale wymagająca umiejętności w przygotowaniu.

- Nie ukrywam, że w pierwszej chwili byłam przerażona, bo ta ryba ma specyficzny, flądrowaty kształt. Jej filetowanie jest nieco trudniejsze niż klasycznego pstrąga czy karpia. Dodatkowo, stresowałam się tym, że będę musiała rywalizować z Lorkiem (Laurientiu Zediu), który brał udział w poprzedniej edycji i wiedział, czego spodziewać się po jurorach. Byliśmy jednak razem w drużynie i udało się nam trafić w ich kubki smakowe, dzięki czemu otrzymaliśmy białe fartuchy.

Chełmianka podkreśla, że najtrudniejsze w całym programie okazało się dobre zorganizowanie czasu, który - jak mówi - w kuchni MasterChefa biegnie jak szalony. Gotowanie trzeba wtedy pogodzić z rozmową z jurorami, wypowiedziami do operatorów kamer oraz trzymaniem się planu na przygotowanie dania.

- Jeśli ktoś zastanawia się nad zgłoszeniem, z czystym sercem do tego zachęcam. Nawet, kiedy nie uda się dotrzeć tak daleko, jak chcemy, to jest to bezcenne doświadczenie, przygoda, nauka, a przede wszystkim wspaniali ludzi o tej samej pasji - zachęca Martyna.

Nie tacy straszni

Martyna Chomacka wspomina, że każde spotkanie z jurorami MasterChefa było niesamowitym, ale też nieco stresującym doświadczeniem. Głównie dlatego, że miało miejsce w rzeczywistości, a nie - jak dotąd - w domu przed ekranem telewizora.

 - Magda Gessler to bardzo ekspresyjna i surowa jurorka. Ma ogromną wiedzę i po samym wyglądzie potrafi ocenić, czy danie jest dobre. Wszyscy się jej bali, bo nie owija w bawełnę celnymi komentarzami, ale była dla nas wielkim wsparciem. Michel Moran to profesjonalista, szef kuchni z krwi i kości, a przy tym przesympatyczny i pomocny człowiek. Nawet po nagraniach danego odcinka spotykał się z nami, rozmawiał o naszym stylu gotowania i dawał cenne rady. Z kolei Ania Starmach to ciepła i szczera optymistka o dużej wiedzy o kuchni. Jest takim pośrednikiem między dwójką pozostałych jurorów, która - tak jak oni - stanowi dla nas kolejny autorytet kulinarny.

 

Kobieta wielu pasji

Martyna Chomacka urodziła się w Chełmie, ale obecnie mieszka we Wrocławiu. Jak jednak sama podkreśla, jej serce stale bije nadbużańskim rytmem. Oprócz gotowania ma szereg innych pasji, które - wbrew pozorom - ściśle łączy z kuchnią. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na kierunku malarstwo, w międzyczasie studiując je również w Stanach Zjednoczonych.

- Sztuka plastyczna wiele razy przydała mi się podczas gotowania w programie, ponieważ pozwoliła mu ułożyć wizję dania i "namalować" je na talerzu - przyznaje Martyna Chomacka. - Chciałam, żeby było nie tylko smaczne, ale stanowiło także ucztę dla oka oraz oddawało mnie samą. Ekspresja twórcza towarzyszy tak naprawdę każdej sferze mojego życia, a gotowanie mnie odpręża. Zawsze powtarzam, że kuchnia to moje zen.

Chełmianka jest również trenerką personalną zakochaną w sporcie i zdrowym trybie życia. Ponadto kształciła się w dietetyce i dietoterapii, co również wykorzystuje w swoim eksperymentalnym, kolorystycznym gotowaniu nastawionym na wyrazistość pełni smaków. Wszystko razem pozwoliło jej stworzyć własną drogę wyrażania siebie.

- Pasja do gotowania zakiełkowała we mnie już w dzieciństwie, kiedy widziałam, ile serca w potrawy wkładają moja babcia oraz mama. To, co mieliśmy w ogrodzie, wykorzystywaliśmy wspólnie do tworzenia smacznych dań. Do dziś pamiętam zapach domowego ciasta, przede wszystkim szarlotki, mimo że sama bardzo długo nie piekłam. Moja kuchnia jest bardzo mięsna. Lubię przygotowywać tatary, gulasze, steki i pasztety. Mój chłopak to wegetarian, więc na początku gotowanie dla niego było dla mnie wyzwaniem - dodaje z uśmiechem Martyna.

 

Blogerka i podróżniczka

Inną wielką pasją Martyny Chomackiej są podróże oraz poznawanie kuchni z całego świata. Swoje kulinarne wizyty w innych krajach oraz przemyślenia z tym związane opisuje na blogu BeachPliz. Tam pokazuje wiele swoich oblicz łączących wszystkie zainteresowania.

- Jestem bardzo ciekawa świata i od zawsze lubiłam podróżować. Zaszczepiła to we mnie mama, która przez wiele lat uczyła w szkole geografii. Podróżowanie to jednocześnie najpiękniejsza szkoła kulinarna, otwieranie horyzontów na nowe smaki oraz wcielanie ich we własny charakter kucharski. Każde miejsce to nowe doświadczenie, także dla podniebienia, oraz setki nowych ludzi, z którymi można dzielić się miłością do gotowania.

Ukochanym krajem podróży Martyny Chomackiej są Stany Zjednoczone, w szczególności Wielki Kanion w stanie Arizona.

- Szum rzeki Kolorado, widok kondorów latających nad moją głową, a do tego wszechogarniająca cisza tego miejsca sprawiają, że napełniam się natchnieniem i mam głowę pełną kulinarnych pomysłów.

Martyna inspiruje się również kuchnią azjatycką, zwłaszcza tą z Indonezji oraz tamtejszych wysp. Bliska jej kulinarnemu sercu jest również Francja, gdzie przez jakiś czas mieszkała i pracowała w winnicy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Autor komentarza: WesołyTreść komentarza: To co oferuje Szfranek nie jest jakaś rewelacją dla gminy. Niestety ale jest to jedyna szansa aby ten zalew w końcu zaczął przynosić jakieś zyski. Budowa zalewu była czystą głupotą w zasadzie pod każdym względem. Zalew w sawinie nigdy nie stanie się atrakcją turystyczną . A). Powodów jest 4 ( nie własciwa lokalizacja , niewłaściwe podłoże , zapaść demograficzna , w promieniu 30 km znajdują się inne dużo ładniejsze zbiorniki i jeziora mające zdecydowanie większy potencjał turystyczny) B). Zalew nie spełania roli zbiornika retencyjnego . Co on ma nawadniać ? Jest położony w takim miejscu że w przypadku suszy nie ma możliwości spiętrzenia wody aby nawodnić okoliczne pola . C), Wbrew propagandzie głoszonej przez osoby bez intelektu ZALEW NIE MA SZANS ABY STAĆ SIĘ MOTOREM ROZWOJU DLA SAWINA . Na chwilę obecną zalew przynosi jedynie straty. Koło wędkarskie które operyje na tym zalewie przynosi jedynie drobne kwoty potrzebne na utrzymanie infrastruktury oraz zapewnia wykonywanie prac porzadkowych. Straty jakie przynosi zalew to nie tylko zadłużenie wobec wykonawcy oraz banków które wykupiły dług w formie obligacji . To także straty wynikające z utraconego dochodu.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 23:40Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: WesołyTreść komentarza: Trzeba otwierać okna szeroko aby poczuć prawdziwą wieś. Tego telewizornia nie przekaże :DData dodania komentarza: 24.04.2024, 23:15Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: wszyscy wonTreść komentarza: skoro taki ... ... jak motyka został wiceministremData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:15Źródło komentarza: Komu od lipca dołożą do rachunków za prąd? Znamy limity zarobkówAutor komentarza: loloTreść komentarza: zakaz wyprzedzania na przejściu to dla nich obce pojęcie tak samo jak poprawne używanie kierunkowskazówData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:13Źródło komentarza: Chełm. On nie ustąpił, ona jechała za blisko. Posypały się mandatyAutor komentarza: anonimTreść komentarza: tak to jest jak młodzi nieopowiedzialni ludzie , wsiadają do maszyny której mocy i potencjału nie potrafią zrozumiećData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:04Źródło komentarza: Krasnystaw. Zderzenie dwóch aut na Rejowieckiej. Kierowca mazdy wymusił pierwszeństwo
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama