We wrześniu ub. r. młoda kobieta wezwała policję i złożyła ustne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Oskarżyła swojego partnera o gwałt. Okoliczności zdarzenia szczegółowo opisała. Podobno zdarzyło się to kilka dni wcześniej. Przekonywała, że najpierw ją szarpał, pluł na nią, kopał po nogach, przygniatał jej ciało i groził, że wyrzuci ją przez okno, jak się nie uciszy. W ręce miał trzymać nóż. Twierdziła, że potem ją rozebrał i wykorzystał. Nie była jednak po tym zdarzeniu u lekarza, nie miała obrażeń, nie zawiadomiła od razu policji.
Prokuratura była zmuszona wszcząć śledztwo. Podejrzany mężczyzna został zatrzymany, usłyszał zarzut i trafił do tymczasowego aresztu. Nie przyznał się do winy. Według niego była to zemsta za zdradę. Jego kobieta chciała, by został ukarany i trafił do więzienia.
Niespodziewanie w marcu tego roku 26-latka złożyła do akt sprawy oświadczenie, że gwałtu nie było, a wcześniejsze zawiadomienie złożyła pod wpływem emocji i postawy przesłuchującego ją policjanta. Przyznała, że zeznała fałszywie.
Prokuratura w związku z tym umorzyła śledztwo przeciwko mężczyźnie. Ale to jeszcze nie koniec sprawy. Kilka dni temu 26-latka została oskarżona o złożenie fałszywych zeznań i niebawem będzie się z tego tłumaczyć przed sądem.
Według Kodeksu karnego ten, kto przed organem powołanym do ścigania lub orzekania w sprawach o przestępstwo fałszywie oskarża inną osobę o popełnienie czynów zabronionych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze