- To było naprawdę niesamowite. Powróciłem do Opola po 25 latach, wówczas występowałem z Natalią Kukulską. Tym razem miałem okazję poznać lepiej także miasto. Opole ma piękną starówkę, mieszka tam mnóstwo życzliwych ludzi i co najważniejsze, wszyscy żyją festiwalem - relacjonuje Matera. - Sam festiwal? Przygotowany był z wielkim rozmachem, sprzęt z najwyższej półki, organizacja też. Na próbach nie wszystko wychodziło, miałem wątpliwości, czy to się uda, ale na koncercie było perfekcyjnie. A dźwięk z odsłuchów idealny. No i band, który grał naprawdę na poziomie.
Nasz rozmówca podkreśla, że atmosfera na festiwalu była bardzo pozytywna. Młodzi artyści i ci ze starszego pokolenia byli dla siebie niezwykle życzliwi.
- Fajnie, że była okazja wspólnie wystąpić na scenie. Myślę, że to było ważne. Zaśpiewali: Stan Borys, Edward Hulewicz, Andrzej Rosieweicz, który mimo wieku, tańczył na scenie jak nastolatek. Każdemu życzyłbym takiej kondycji - mówi Matera. - Wielkie brawa należą się też opolskiej publiczności, która - gdy tylko usłyszała pierwsze dźwięki bananowego songu - wstała i zaczęła razem z nami śpiewać i tańczyć. Przed dekadami ten przebój królował na parkietach.
Na opolskiej scenie pojawił się także pochodzący z Chełma pianista Andrzej Perkman, który wystąpił z Paulą i wokalistką Anią Dąbrowską.
- Idę na próbę generalną, patrzę, a tu Ania Dąbrowska. Ona na mnie patrzy, patrzy i z wyraźnym zdziwieniem pyta: Mariusz, a co ty tu robisz? Odpowiedziałem: jak to co, śpiewam! I parsknąłem śmiechem. Strasznie mnie ta sytuacja rozbawiła - opowiada Matera.
Czytaj także: Szkolna psycholożka została wicedyrektorem w I LO w Chełmie
Napisz komentarz
Komentarze