66-latek wybrał się do lasu na grzyby. Nie był to jego pierwszy raz, miał sprawdzone miejsca. Nie podejrzewał jednak, że tego dnia wręcz otrze się o śmierć. Chwile na łonie natury zakończyły się dla niego makabrycznie. W pewnym momencie potknął się i nadział na nóż. Ostrze wbiło mu się w szyję. Tryskała krew. Konieczna była pomoc ratowników medycznych.
Pogotowie otrzymało wezwanie po godzinie 16. Gdy ratownicy dotarli do grzybiarza, był zalany krwią, ale przytomny. Musieli zastosować ręczne uciskanie rany. Karetką pogotowia przewieźli go do szpitala. Okazało się, że ostrze wbiło się w pobliżu dużych naczyń, ale na szczęście nie przebiło tętnicy.
To nie jedyny taki przypadek. Mniej szczęścia miała 64-latka ze Starego Zamościa, która cztery lata temu w czerwcu zacięła się nożem podczas grzybobrania. Kiedy połączyła się z dyspozytorem, była jeszcze kontaktowa. Przedstawiła się i poinformowała, że leje się krew. W trakcie rozmowy straciła jednak przytomność.
Gdy ratownicy przyjechali na miejsce, było już za późno na pomoc. Znaleźli zwłoki kobiety. Zgon nastąpił gwałtownie, a rana była bardzo poważna - nóż rozciął tętnicę szyjną, doszło do wykrwawienia, które nie trwało dłużej niż kilkanaście minut…
Teraz czytane: Dzikie wysypisko śmieci przy ul. Połanieckiej
Napisz komentarz
Komentarze