Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Oddał cząstkę siebie

- Nie, nie jestem żadnym bohaterem. Bohaterami są ciężko chore osoby, które każdego dnia walczą o wyzdrowienie, zmagają się ze swoimi słabościami, czekając na przeszczep – mówi Damian Leszczyński, nauczyciel wychowania fizycznego w Niepublicznej Szkole Podstawowej Nowoczesnych Technologii i Języków Obcych Arka w Chełmie, a równocześnie trener w MKS AGROS Chełm. Przed dwoma tygodniami podarował swój szpik młodemu mężczyźnie.
Oddał cząstkę siebie

- Decyzja o zostaniu potencjalnym dawcą szpiku zapadła spontanicznie pięć lat temu, podczas robienia zakupów w jednej z lubelskich galerii handlowych – wspominana pan Damian. – Tego dnia organizowana tam była akcja rejestracji do DKMS. Zgłosiłem się. Potem dostałem kartę z numerem i… prawdę mówiąc, zapomniałem o całej sprawie.

Kilka tygodni temu Leszczyński otrzymał SMS-a z pytaniem, czy potwierdza swoją gotowość do oddania szpiku?

– Myślałam, że to jakiś żart – mówi, ale później był e-mail i telefon z Fundacji, czy byłem zarejestrowany i czy w dalszym ciągu chcę być dawcą. Odpowiedź mogła być oczywiście tylko jedna.

Przygotowania do pobrania szpiku rozpoczęły się od badań krwi. Trzeba było sprawdzić, czy jest 100-procentowa zgodność z biorcą. Te zostały wykonane w laboratorium ALAB w Chełmie. - Gdy okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, znów padło pytanie, czy chcę kontynuować naszą współpracę. Potwierdziłem. I wtedy zostałem zaproszony do Warszawy do Centrum Medycznego Damiana na badania.

Mężczyźnie wykonano nie tylko badania krwi, ale również usg. jamy brzusznej, rtg klatki piersiowej, przebadano na obecność wirusów w organizmie, w tym trzykrotnie na Covid-19. Chodziło o to, aby zabieg pobrania szpiku nie zagroził jego zdrowiu i życiu. Gdy wyniki były już znane, okazało się, że poziom płytek krwi jest za niski. 

- Trochę byłem zawiedziony – opowiada pan Damian. – Ale po konsultacjach zadecydowano, żeby powtórzyć badanie, tylko z wykorzystaniem innego odczynnika. Tym razem wszystko wyszło tak, jak trzeba.

Po raz kolejny padło pytanie o potwierdzenie gotowości do oddania szpiku. Leszczyński zadnia nie zmienił. Ustalono też, że komórki macierzyste zostaną pobrane z krwi obwodowej.

- 27 maja rozpocząłem serię zastrzyków, które powodowały wzrost komórek szpiku kostnego – opowiada. - Wiedziałem, jakie mogą być reakcje, poza tym nigdy sam nie robiłem zastrzyków, dlatego pierwszy chciałem przyjąć w przychodni. Pojechałem do najbliższego ośrodka zdrowia w moim miejscu zamieszkania. Odmówili mi jego podania. Pojechałem do szpitala do Łęcznej. Tam z kolei usłyszałem, że dopiero o 18 będzie to możliwe. Siedziałem w samochodzie przed SOR-em i… sam zrobiłem sobie ten zastrzyk w brzuch. Powiedziałem tylko swojej dziewczynie, że gdyby coś się działo, niech biegnie po pomoc.

O podanie kolejnych zastrzyków już nikogo nie prosił.

– Robiłem je sobie w brzuch, mimo że z każdym dniem czułem się coraz gorzej, bolała klatka piersiowa i cała miednica, ale to normalna reakcja, bo w tych miejscach wytwarza się najwięcej szpiku. Poza tym tu już nie chodziło o mnie, ale o osobę, której ten mój szpik może uratować życie.

31 maja dla pana Damiana jest dniem szczególnym. O 6.40 zjawił się w klinice, tej samej, gdzie przechodził szczegółowe badania. Otrzymał tam ostatni zastrzyk, a o 7. 10 był już podpięty do aparatury.

- Do żyły w jednym ręku miałem podłączoną igłę z drenem, którym krew płynęła do separatora, gdzie wyodrębniane były komórki macierzyste i wracała drugim drenem do drugiej ręki – opisuje pan Damian. – Moja krew przetoczona była trzy razy, a cały zabieg trwał 5 i pół godziny. Na koniec dostałem jeszcze kroplówkę z wapnem.

Choć podczas pobytu w Warszawie panu Damianowi towarzyszyła jego dziewczyna, z powodu obostrzeń związanych z pandemią, nie mogła wejść do kliniki.

– Opiekę miałem zapewnioną – mówi. - Pani doktor i pielęgniarki były bardzo serdeczne, ciągle pytały, czy czegoś nie potrzebuje, czy nie chce mi się pić. Atmosfera była naprawdę miła.

Po powrocie do hotelu emocje wciąż były obecne. Leszczyński czekał na wiadomość, czy wszystko przebiegło, tak jak powinno, czy pobieranie komórek trzeba będzie powtórzyć następnego dnia. Okazało się, że jego organizm wytworzył ich tyle, że nie ma takiej potrzeby.

- Po kilku dniach dowiedziałem się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca. Że w połowie czerwca moje komórki zostaną przeszczepione biorcy. Spytali mnie też, czy chcę wiedzieć, komu pomagam? To młody mężczyzna, Polak.

Pan Damian nie ukrywa wzruszenia. - Byłem jedynakiem, a teraz mam brata i to bliźniaka genetycznego. Mam nadzieję, że wszystko się uda i że wyzdrowieje. Trzymam za niego kciuki i czekam na wiadomość, że wszystko jest OK. Wygramy tę walkę.

Na pytanie, czy zdecydowałby się jeszcze raz przejść tę samą drogę, gdyby okazało się, że ktoś potrzebuje jego pomocy, bez wahania odpowiada, że tak i zachęca innych do zostania dawcą.

- Każdy któregoś dnia może w ten sposób ocalić czyjeś życie. To praktycznie żaden wysiłek, a niepoliczalny zysk, jeśli gdzieś jest wasz bliźniak, który tego właśnie potrzebuje - mówi i dodaje, że decyzja, a potem oddanie krwiotwórczych komórek macierzystych i podarowanie drugiemu człowiekowi szansy na życie było jednym z jego największych sukcesów.

Teraz czytane: Księża wydali broszurę ostrzegając przed apostazją

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaReklama Apostoł
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: WesołyTreść komentarza: To co oferuje Szfranek nie jest jakaś rewelacją dla gminy. Niestety ale jest to jedyna szansa aby ten zalew w końcu zaczął przynosić jakieś zyski. Budowa zalewu była czystą głupotą w zasadzie pod każdym względem. Zalew w sawinie nigdy nie stanie się atrakcją turystyczną . A). Powodów jest 4 ( nie własciwa lokalizacja , niewłaściwe podłoże , zapaść demograficzna , w promieniu 30 km znajdują się inne dużo ładniejsze zbiorniki i jeziora mające zdecydowanie większy potencjał turystyczny) B). Zalew nie spełania roli zbiornika retencyjnego . Co on ma nawadniać ? Jest położony w takim miejscu że w przypadku suszy nie ma możliwości spiętrzenia wody aby nawodnić okoliczne pola . C), Wbrew propagandzie głoszonej przez osoby bez intelektu ZALEW NIE MA SZANS ABY STAĆ SIĘ MOTOREM ROZWOJU DLA SAWINA . Na chwilę obecną zalew przynosi jedynie straty. Koło wędkarskie które operyje na tym zalewie przynosi jedynie drobne kwoty potrzebne na utrzymanie infrastruktury oraz zapewnia wykonywanie prac porzadkowych. Straty jakie przynosi zalew to nie tylko zadłużenie wobec wykonawcy oraz banków które wykupiły dług w formie obligacji . To także straty wynikające z utraconego dochodu.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 23:40Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: WesołyTreść komentarza: Trzeba otwierać okna szeroko aby poczuć prawdziwą wieś. Tego telewizornia nie przekaże :DData dodania komentarza: 24.04.2024, 23:15Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: wszyscy wonTreść komentarza: skoro taki ... ... jak motyka został wiceministremData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:15Źródło komentarza: Komu od lipca dołożą do rachunków za prąd? Znamy limity zarobkówAutor komentarza: loloTreść komentarza: zakaz wyprzedzania na przejściu to dla nich obce pojęcie tak samo jak poprawne używanie kierunkowskazówData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:13Źródło komentarza: Chełm. On nie ustąpił, ona jechała za blisko. Posypały się mandatyAutor komentarza: anonimTreść komentarza: tak to jest jak młodzi nieopowiedzialni ludzie , wsiadają do maszyny której mocy i potencjału nie potrafią zrozumiećData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:04Źródło komentarza: Krasnystaw. Zderzenie dwóch aut na Rejowieckiej. Kierowca mazdy wymusił pierwszeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama