Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Bank Spółdzielczy

Inwigilacja poprzez szkoły

Do 7 maja dyrektorzy chełmskich szkół mieli wysłać do urzędu miasta informacje na temat swoich uczniów i ich rodzin. Na tej podstawie urzędnicy chcieli weryfikować, kto płaci za śmieci, a kto tej opłaty unika. Gdy zainteresowaliśmy się tematem, urząd wycofał się z tego, a służby prezydenta nawet nie raczyły odpowiedzieć na nasze pytania.
Inwigilacja poprzez szkoły

W chełmskich szkołach zawrzało. Dyrektorzy otrzymali polecenie przygotowania danych na temat swoich podopiecznych i ich rodzin. Dostali z urzędu specjalna tabelkę do wypełnienia. Niektórym od razu włączyła się tzw. czerwona lampka, bo przecież chodzi o zbieranie danych, a te chroni RODO. Inni od razu zabrali się do pracy. Wychowawcy zaczęli dzwonić do uczniów, wypytując o brakujące informacje. Nas zaalarmowała zaniepokojona matka ucznia. Jej zdaniem, szkoła nie ma prawa informować urzędu miasta o czymkolwiek, jeśli dane te nie mają być wykorzystywane do celów oświatowych.

- Nie wyrażałam zgody na to, aby szkoła wysyłała jakiekolwiek informacje na temat mojej rodziny do urzędu - stwierdziła oburzona kobieta.

Na uzupełnienie tabelek i przesłanie ich do urzędu szefowie placówek oświatowych mieli czas do 7 maja. Zebrane przez nich dane miały pomóc w "uszczelnieniu systemu gospodarowania odpadami komunalnymi na terenie miasta". Urząd mógłby skonfrontować te informacje z danymi w deklaracjach tzw. śmieciowych, od których zależy obecnie wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, i wyłapać rozbieżności. Przygotowana tabelka miała cztery rubryki. W pierwszej wychowawcy zobowiązani byli wpisać adres zamieszkania, w kolejnej liczbę podopiecznych (dzieci, uczniów), w następnej liczbę rodziców (opiekunów). 

Zapytanie w tej sprawie wysłaliśmy do biura prasowego urzędu w połowie tygodnia. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy informacje przekazane przez czytelniczkę są prawdziwe i na jakiej podstawie prawnej urząd domaga się takich danych od szkół. Odpowiedzi jednak się nie doczekaliśmy. Gdy spytaliśmy o nią w piątek po południu, Damian Zieliński z gabinetu prezydenta poinformował nas, że odpowiedzi nie przygotował, bo potrzebuje na nią więcej czasu, a poza tym na odpowiedź ma 14 dni.

Co zaszło na linii dyrektorzy szkół-urząd miasta od środy do piątku? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że niedługo po tym, jak nasze zapytanie trafiło do gabinetu prezydenta, cała akcja została odwołana. Dyrektorzy placówek oświatowych otrzymali informację, że nie muszą wysyłać danych. Przypadek? Mamy nadzieję, że szczegółowe otrzymamy jednak z urzędu miasta w najbliższym czasie. Niezwłocznie je przedstawimy na naszych łamach.

Tymczasem sami zasięgnęliśmy wiedzy prawniczej w tej kontrowersyjnej kwestii. Czy szkoła może udostępnić dane na temat liczby uczniów i innych osób mieszkających pod danym adresem, a miasto może w ogóle ich żądać?

Sęk tym, że samorząd, pozyskując informacje o mieszkańcach w kontekście tematu śmieciowego, może działać wyłącznie na podstawie przepisów prawa, w tym przypadku - ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz. U. z 2019 r. poz. 2010 z późn. zm). Przepisy te określają, jakie informacje i z jakich źródeł mogą być pozyskiwane w związku z realizacją zadań gminy w zakresie utrzymania czystości i porządku, w tym zapewnienia odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości i zagospodarowania tych odpadów. Wszelkie działania samorządu powinny zatem być zgodne z tymi przepisami. Podstawą w pozyskiwaniu informacji jest więc w tym przypadku deklaracja śmieciowa. A postępowanie sprawdzające wszczyna się wyłącznie w przypadku, gdy zachodzą uzasadnione wątpliwości co do zgodności deklaracji z prawdą.

Dlaczego urząd chciał tych informacji od szkół, skoro dysponuje całą masą bardzo szczegółowych danych o mieszkańcach? Są one gromadzone w rejestrze mieszkańców prowadzonym przez prezydenta miasta i rejestrze PESEL. Urzędnicy mogą bez przeszkód i większego wysiłku sprawdzić, jakie są rozbieżności między deklaracjami a np. liczbą osób zameldowanych w konkretnym mieszkaniu czy domu. Szpiegowanie więc chełmian poprzez sprawdzanie, do jakich szkół chodzą ich dzieci, nie wydaje się być niezbędne do ustalenia, kto w mieście płaci za śmieci, a kto nie.

Nie wiadomo też, kto i w jaki sposób mógłby mieć dostęp do danych o dzieciach uczących się w chełmskich szkołach i jak takie informacje mógłby wykorzystać w przyszłości. Sam pomysł, godny czujnego rewolucjonisty, rodzi natomiast poważne ryzyko naruszenia zasad ochrony danych osobowych i naraża prezydenta miasta na odpowiedzialność za ich nielegalne przetwarzanie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama