Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Baner reklamowy - firmy Północ Nieruchomości
Reklama Stachniuk Optyk

Sąsiedzki spór w Korolówce Osadzie

Mieszkańcy budynku wielorodzinnego nr 17 w Korolówce Osadzie postanowili ogrodzić swoją działkę, żeby nie rozjeżdżano im drogi, którą wyremontowali za własne pieniądze. Uniemożliwili jednak dojazd do garażu kilku mieszkańcom innego bloku.
Sąsiedzki spór w Korolówce Osadzie
Po lewej stronie już stoją paliki z taśmą wyznaczające granicę, w której niebawem ma powstać ogrodzenie, zaś po prawej widoczne są garaże, których właściciele, zdaniem pana Zbigniewa mają wielkim problem z wjazdem samochodem. Według naszego rozmówcy dojazd do garaży jest za wąski.

O tym międzysąsiedzkim konflikcie naszą redakcję poinformował  Zbigniew Sasiewicz. Twierdzi, że występuje w imieniu osób, które wskutek decyzji grupy mieszkańców z budynku nr 17, straciły możliwość dojazdu do swojego garażu.

- Po pierwsze, nie rozumiem, jakim prawem właściciele mieszkań z tego budynku wielorodzinnego grodzą teren. Aby mieć taką możliwość, wszyscy muszą mieć wykupiony udział w działce, a tak nie jest. Po drugie, blokują w ten sposób dojazd do garażu innym osobom. Jeden z tych garaży postawiony został nielegalnie, ale cztery pozostałe wybudowano na podstawie pozwolenia, więc tych osób nie powinno się tak traktować. Zgadzam się z tym, że te rodziny mogą chcieć ogrodzić działkę, na której mieszkają, ale w tej sytuacji powinny zostawić swobodny dojazd do istniejących garaży i cofnąć słupki wyznaczające granicę działki o 1-1,5 m w głąb posesji – przekonuje pan Zbigniew.

O wyjaśnienia zapytaliśmy prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Korolówce Osadzie, która ma tam trzy swoje mieszkania.  - To nie jest jeszcze ogrodzenie. Linia została jedynie wyznaczona palikami i taśmą na podstawie mapy z geoportalu. To zadziało się, kiedy byłem w izolacji coviowej, więc dowiedziałem się o wszystkim dopiero po powrocie ze zwolnienia lekarskiego – mówi prezes spółdzielni Wojciech Kraszczyński.

Twierdzi jednak, że nie dziwi się decyzji mieszkańców tego budynku, bo za własne pieniądze wyremontowali drogę dojazdową prowadzącą przez ich działkę, a inni mieszkańcy zaczęli ją rozjeżdżać samochodami, a nawet ciągnikami. 

- Kiedy zwrócili uwagę tym osobom, że niszczą ich wysiłek, doszło do ostrej wymiany zdań. Pod swoim adresem usłyszeli wulgaryzmy i wyzwiska. Stwierdzili, że skoro ktoś nie potrafi uszanować ich pracy, to sami muszą zadbać o swoje dobro – wyjaśnia prezes SM.

Dziwi się natomiast, że właściciele garaży, którzy przez to, planowane dopiero, ogrodzenie mają mieć utrudniony dojazd, nie interweniują u niego, a postronna osoba występuje w ich imieniu.

- Ja jestem na emeryturze i mam sporo wolnego czasu, a właściciele garaży pracują. Jedna pani wyjechała za granicę. Ja pomagam jej, bo jest moją koleżanką. Znamy się od szkolnej ławki – tłumaczy pan Zbigniew.

- Żadna skarga w tej sprawie nie dotarła jeszcze do mnie, ale wiem o niezadowoleniu, bo ten pan zgłosił problem już nawet do wójta naszej gminy. To jest absurdalna sytuacja, bo kłóci się o nieswoje i nie rozumiem jego roszczeń. Jeżeli, jako prezes spółdzielni, otrzymam oficjalną skargę, czyli na piśmie, poproszę nadzór budowlany o sprawdzenie legalności garaży – dodaje Wojciech Kraszczyński.

Zapewnia, że mieszkańcy budynku nr 17 chcieli zorganizować zebranie na ten temat, aby poinformować wszystkich zainteresowanych o swojej decyzji, ale jak na razie uniemożliwia im to pandemia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklamasłowianka baner
Reklama
Reklama
Reklama