Do szokującego zdarzenia doszło w piątkowy wieczór, 30 kwietnia. Opowiedziała nam o nim jedna z naszych Czytelniczek.
- Kierowca peugeota jechał od ul. Lwowskiej. Później skręcił na ul. 3 Maja i został zatrzymany tuż przed rondem na Wojsławickiej. Dalszą jazdę uniemożliwiło mu małżeństwo z Łodzi, które zajechało mu drogę i przyblokowało go swoim samochodem. Z tyłu stanęło drugie auto, aby nigdzie nie odjechał. Pies już nie żył i miał rozległe obrażenia. Mężczyzna tłumaczył, że nie wie, skąd zwierzę wzięło się na haku jego samochodu. Chciał schować czworonoga do worka, jaki miał w bagażniku, ale ludzie mu to uniemożliwili - opowiada kobieta.
Widok zmaltretowanego psa był makabryczny. Był obdarty ze skóry. Na jezdni za samochodem pozostała krwawa smuga. Policjanci zabezpieczyli szczątki zwierzęcia i materiał dowodowy do dalszych badań.
- Samochodem kierował 63-latek z gminy Chełm. Najprawdopodobniej ciągnął psa za samochodem przez kilka kilometrów. Usłyszał zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem - informuje komisarz Ewa Czyż, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Kierowca początkowo odmówił składania wyjaśnień. Bardziej rozmowny był podczas rozmowy z prokuratorem. Z naszych ustaleń wynika, że żona tego mężczyzny na chwilę zaczepiła smycz z psem do haka samochodu, a w tym czasie on odebrał telefon z informację, że musi gdzieś pilnie pojechać. Wsiadł do auta i ruszył. Ponoć nie zauważył, że ciągnie psa za samochodem.
Po fali hejtu, jaka zalała Internet w związku z tym zdarzeniem, z naszą redakcją skontaktował się mężczyzna, który chciał sprostować wstępne ustalenia chełmskich policjantów. Poinformował nas, że to był niefortunny wypadek.
- Jestem trochę sfrustrowany tą sytuacją, bo większość osób nie zna szczegółów, ale pisze w mediach społecznościowych, co im przychodzi do głowy. Nie chcę, aby ten schorowany człowiek był wsadzany do jednego worka z innymi psychopatami. Nikt przecież specjalnie nie robi takich rzeczy. Mogę tylko powiedzieć, że kierowca wyszedł z auta, nie wiedząc, co się dzieje. Załamał się, gdy spojrzał, co się stało. Po zatrzymaniu jeden ze świadków pchnął go, przez co upadł i sam ucierpiał - poinformował nas młody mężczyzna.
Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt, za uśmiercanie psa ze szczególnym okrucieństwem 63-latkowi grozi do pięciu lat więzienia. Po złożeniu wyjaśnień został objęty dozorem policyjnym.
Napisz komentarz
Komentarze