Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama

Ciągnął psa za samochodem. Zamierzone działanie czy tragiczna pomyłka?

Psa zaczepionego do haka ciągnął za samochodem, aż zatrzymali go inni kierowcy. Omal nie doszło do linczu. Zwierzak skonał w męczarniach. Choć w tej sprawie jest wiele niejasności, kierowca peugeota usłyszał zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Do czasu wyjaśnienia sprawy został objęty dozorem policyjnym.
Ciągnął psa za samochodem. Zamierzone działanie czy tragiczna pomyłka?

Do szokującego zdarzenia doszło w piątkowy wieczór, 30 kwietnia. Opowiedziała nam o nim jedna z naszych Czytelniczek.

- Kierowca peugeota jechał od ul. Lwowskiej. Później skręcił na ul. 3 Maja i został zatrzymany tuż przed rondem na Wojsławickiej. Dalszą jazdę uniemożliwiło mu małżeństwo z Łodzi, które zajechało mu drogę i przyblokowało go swoim samochodem. Z tyłu stanęło drugie auto, aby nigdzie nie odjechał. Pies już nie żył i miał rozległe obrażenia. Mężczyzna tłumaczył, że nie wie, skąd zwierzę wzięło się na haku jego samochodu. Chciał schować czworonoga do worka, jaki miał w bagażniku, ale ludzie mu to uniemożliwili - opowiada kobieta.

Widok zmaltretowanego psa był makabryczny. Był obdarty ze skóry. Na jezdni za samochodem pozostała krwawa smuga. Policjanci zabezpieczyli szczątki zwierzęcia i materiał dowodowy do dalszych badań. 

- Samochodem kierował 63-latek z gminy Chełm. Najprawdopodobniej ciągnął psa za samochodem przez kilka kilometrów. Usłyszał zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem - informuje komisarz Ewa Czyż, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.

Kierowca początkowo odmówił składania wyjaśnień. Bardziej rozmowny był podczas rozmowy z prokuratorem. Z naszych ustaleń wynika, że żona tego mężczyzny na chwilę zaczepiła smycz z psem do haka samochodu, a w tym czasie on odebrał telefon z informację, że musi gdzieś pilnie pojechać. Wsiadł do auta i ruszył. Ponoć nie zauważył, że ciągnie psa za samochodem. 

Po fali hejtu, jaka zalała Internet w związku z tym zdarzeniem, z naszą redakcją skontaktował się mężczyzna, który chciał sprostować wstępne ustalenia chełmskich policjantów. Poinformował nas, że to był niefortunny wypadek.

- Jestem trochę sfrustrowany tą sytuacją, bo większość osób nie zna szczegółów, ale pisze w mediach społecznościowych, co im przychodzi do głowy. Nie chcę, aby ten schorowany człowiek był wsadzany do jednego worka z innymi psychopatami. Nikt przecież specjalnie nie robi takich rzeczy. Mogę tylko powiedzieć, że kierowca wyszedł z auta, nie wiedząc, co się dzieje. Załamał się, gdy spojrzał, co się stało. Po zatrzymaniu jeden ze świadków pchnął go, przez co upadł i sam ucierpiał - poinformował nas młody mężczyzna.

Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt, za uśmiercanie psa ze szczególnym okrucieństwem 63-latkowi grozi do pięciu lat więzienia. Po złożeniu wyjaśnień został objęty dozorem policyjnym. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaRafał Stachura życzenia
Reklama
Reklama
Reklama