Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Emka 3.2024 życzenia
Reklama Bank Spółdzielczy

Spór rozsądzi dendrolog

Kary za ogołocenie korony drzewa nie będzie. Anulowało ją Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Burmistrz musi jednak ponownie rozpatrzeć tę sprawę i zasięgnąć opinii specjalisty z zakresu dendrologii.
Spór rozsądzi dendrolog

W październiku ubiegłego roku informowaliśmy o tym, że miasto nałożyło prawie 7 tys. zł kary na mieszkańca Podkarpacia, nowego właściciela działki we Włodawie, który tak przyciął koronę dorodnej daglezji, że został tylko pień. 

O przyciętej zbyt mocno koronie drzewa dowiedzieli się przedstawiciele Inicjatywy Między Drzewami. W urzędzie miasta zapytali, czy zostało wydane pozwolenie na usunięcie tego drzewa, bo w świetle polskiego prawa, a dokładniej ustawy o ochronie przyrody, usunięcie więcej niż 50 proc. korony jest równoznaczne ze zniszczeniem drzewa. Okazało się, że urząd już nawet przeprowadził postępowanie w tej sprawie i ukarał właściciela posesji.

Winowajca tłumaczył urzędnikom, że koronę drzewa przycinała wynajęta firma. Ponoć drzewo stwarzało zagrożenie dla otoczenia. Podczas jednej z nawałnic minionego lata silny wiatr połamał część gałęzi.

- Sprawą zajęliśmy się na podstawie otrzymanej interwencji. Postępowanie toczyło się kilka miesięcy. To, co mogliśmy zrobić, zrobiliśmy. Jeżeli drzewo faktycznie stwarzało zagrożenie dla otoczenia, właściciel posesji mógł wystąpić do nas z wnioskiem o jego usunięcie. Jeżeli potwierdzilibyśmy zagrożenie, z pewnością otrzymałby pozytywną decyzję z naszej strony. Byłoby prościej i taniej. W tej sytuacji musieliśmy nałożyć na niego karę administracyjną. Jej wielkości nie była naszym wymysłem. Taka kwota wynika z ustawy o ochronie przyrody – tłumaczył wówczas burmistrz Wiesław Muszyński.

Właściciel posesji odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Lublinie. Po rozpatrzeniu jego wniosku uchyliło ono decyzję miejskich urzędników, a burmistrzowi nakazało ponowne rozpatrzenie sprawy oraz powołanie biegłego dendrologa, aby sporządził stosowną opinię. Sęk w tym, że usługa dendrologa to wydatek 6 tys. zł, które trzeba wziąć z budżetu miasta. Zapis o wydzieleniu tej kwoty znalazł się w uchwale dotyczącej „zmian w budżecie”, rozpatrywanej podczas ostatniej sesji. Nieoczekiwanie radny Lucjan Gąsiorowski zaprotestował przeciw wydatkowaniu takich pieniędzy. 

- Jeżeli, jako radni, nie pozwolimy na wydzielenie tej kwoty, to wam będzie to na rękę. Burmistrz może wtedy wycofać się z wcześniejszej decyzji o nałożeniu kary, odpowiednio uzasadniając swoje stanowisko – przekonywał Gąsiorowski.

- Być może SKO uznało, że wiedza i kompetencje naszych urzędników są niewystarczające, aby nakładać karę na tę osobę i potrzebne są opinie specjalistów. Pieniądze możecie przyznać lub nie, ale burmistrz jest prawnie zobowiązany do powołania dendrologa, aby wypowiedział się w sprawie. Nie może zignorować wytycznych Samorządowego Kolegium Odwoławczego, bo sprawa może skończyć się w sądzie dla niego – przekonywał radca prawny urzędu miejskiego.

Ostatecznie, po długiej choć jałowej dyskusji, uchwała w sprawie zmian w budżecie, została przyjęta. Jedną z tych zmian było wygospodarowanie 6 tys. zł na opinię dendrologa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
ReklamaRafał Stachura życzenia
Reklama
Reklama
Reklama