Kandydatów do komisji przyznającej stypendia sportowcom było dwoje: Dorota Rybaczuk, rekomendowana przez klub PiS, i Piotr Jabłoński, wskazany przez Koalicje Obywatelską. Niestety, miejsce było tylko jedno, więc atmosfera na komisji szybko stała się nerwowa...
W związku z tym, iż rada miasta korzysta z platformy e-sesja, muszą być przeprowadzone dwa głosowania: na każdego kandydata oddzielnie, ale każdy radny może oddać tylko jeden głos "za". Nie wszyscy zrozumieli o co chodzi, a Ryszard Dżaman, prowadzący w zastępstwie komisję, strasznie się denerwował, gdy radni chcieli o coś dopytać, bądź zwyczajnie zabrać głos w dyskusji.
Radny Marek Sikora zaproponował aby kandydaci powiedzieli kilka słów o sobie, swoich związkach ze sportem i o tym, dlaczego chcą pracować w komisji stypendialnej.
- Wśród kandydatów jest Piotr Jabłoński, który - moim zdaniem - ma największe kompetencje, aby nas tam reprezentować, jako społecznik, ale też wybitny sportowiec, który sam otrzymywał takie stypendia.
Sikora stwierdził też, że chętnie wysłucha, co do powiedzenia w tej kwestii ma pani Rybaczuk. Ale Dżaman słuchać nie chciał. - Proponowałbym, żeby nie przeciągać komisji. Wiemy, kto kogo reprezentuje. Nie możemy stawiać jednego wyżej niż drugiego. Proponuję, aby przejść do głosowania - stwierdził.
- Panie przewodniczący, gdzie się panu tak spieszy? - obruszył się Sikora. I zaczęła się słowna przepychanka: - Pan mi nie będzie mówił, co ja mam mówić! To ja prowadzę komisję, a nie pan. Jeśli ktoś chce, aby porządek komisji zmienić, to niech złoży wniosek formalny. Proszę ze mną nie dyskutować! - oburzył się Dżaman.
Sikora stwierdził, że jest w szoku, ale jak trzeba, to zgłosi wniosek w sprawie zaprezentowania się obu kandydatów. Katarzyna Janicka przyznała, że jest bardzo zasmucona postawą radnych. - Oglądają nas rodzice, sami zainteresowani sportowcy, powinniśmy być osobami motywującymi i przykładem porozumienia - podsumowała.
Radny Stanisław Mościcki również stwierdził, że nie ma się czym emocjonować, bo oczywiste jest, że jeśli są jacyś kandydaci, to warto byłoby ich poznać. - O ile osoba pana Jabłońskiego jest powszechnie znana, o tyle dokonania pani Rybczuk w sporcie są nam praktycznie nieznane.
Mościcki zaapelował też do Dżamana, aby z szacunkiem odnosił się do radnych, tak jak oni odnoszą się z szacunkiem do niego. Poparł wniosek Sikory i słowa Janickiej. Dżaman natomiast stwierdził, że radni są od tego, aby zgłaszać wnioski a nie dyskutować z prowadzącym komisję. A jeśli chodzi o przewodniczącą Rybaczuk, to jest chora i nie wiadomo, czy będzie chciała wypowiadać się na forum. Głos zabrała zainteresowana, zapewniając, że da radę się wypowiedzieć, nawet bez wniosku formalnego.
- Jestem członkiem komisji oświaty, kultury i sportu. Zgodnie z regulaminem, w skład komisji nie musi wchodzić czynny czy bierny sportowiec, ale właśnie członek tej komisji. Nigdy nie byłam w żadnym stowarzyszeniu ani klubie sportowym, jestem osobą niezależną od żadnego klubu i nigdy nie będę stronnicza. To jest mój główny argument - wyjaśniła Rybaczuk.
Gdy radny Mościcki wskazał na problemy z głosowaniem, radny Dżaman najwyraźniej go nie słuchał, więc ten stwierdził, że prowadzący komisję buja gdzieś w obłokach.
- Co pan mi tu sugeruje? Ja dosyć długo tolerowałem pańskie zachowanie wobec mojej osoby. Prosiłbym jednak o troszeczkę kultury. Sam pan to przed chwilą powiedział - stwierdził Dżaman.
- Od trzech minut próbuję zabrać głos, a pan się nie odzywa. Nie zabieram więcej głosu! Nie mam przyjemności! - obraził się Mościcki.
- Ja też! - odparł urażonym głosem Dżaman.
Rybaczuk w głosowaniu zdobyła pięć głosów poparcia - jeden był jej. Trzech radnych było "przeciw", dwie osoby się wstrzymały. Jabłoński także dostał pięć głosów "za" (jeden był jego), dwa "przeciw" i trzy wstrzymujące. W związku z tym, że był remis, radca prawny poinformował, że o zwycięstwie zdecyduje głos przewodniczącego komisji oświaty, kultury i sportu, czyli... Doroty Rybaczuk. A ona przechyliła szalę na spoją korzyść, głosując na siebie.
- Jestem radnym od kilkunastu lat, ale czegoś takiego jak dzisiaj, nie pamiętam. Różne rzeczy działy się na sesjach i komisjach, ale poziom prowadzenia dzisiejszej jest żenujący - podsumował obrady radny Kowalczuk. - Jak pan nie radzi sobie z emocjami, proszę zgłosić się do psychologa. Nie może być takich sytuacji. To żenujące - zwrócił się do Dżamana.
- Szkoda słów, nie będę tego komentował - oburzył się Dżaman.
- Ja wiem, że boli, panie wiceprzewodniczący - kontynuował Kowalczuk.
- Ja na takich jak pan, to...- ostatkiem sił powstrzymał się Dżaman i zakończył komisję.
Napisz komentarz
Komentarze