Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Służba w WOT to wyzwanie

Karol Mucha wstępując do Wojsk Obrony Terytorialnej, chciał zdobyć nowe umiejętności, doświadczenie, poznać nowych ludzi. Nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek przyjdzie mu nieść pomoc w tak trudnych, a niekiedy dramatycznych, okolicznościach pandemii.
Służba w WOT to wyzwanie

Jest zwykłym człowiekiem. Ma żonę, z którą jest w szczęśliwym związku od 12 lat. Owocem ich miłości jest prawie trzyletnia córeczka. Na utrzymanie rodziny zarabia, prowadząc zakład pomnikarski. Chciał jednak czegoś więcej, a wojsko od dawna go kręciło. Odbył nawet zasadniczą służbę wojskową, mimo że od kilkunastu lat nie jest ona już obowiązkiem każdego młodego mężczyzny. W "kamasze" zaciągają się tylko ochotnicy. Kiedy dowiedział się o utworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej, bez wahania zgłosił się do służby. W listopadzie ubiegłego roku minęły trzy lata jego działalności w tej formacji mundurowej.

- Właściwie to żona namówiła mnie, abym wstąpił do WOT. Gdy przeczytała w gazecie o naborze kandydatów, powiedziała do mnie, idź. I tak się zaczęło. Ta służba odbywa się poniekąd kosztem rodziny, ale jeśli tylko się chce, to wszystko da się właściwie ułożyć. Moja żona jest bardzo dzielną osobą, więc daje sobie radę. Trochę dziadkowie jej pomagają, gdy mnie nie ma – opowiada pan Karol.

Chciał pomagać ludziom

Wstąpił do WOT, bo jak twierdzi, czuje potrzebę pomagania ludziom. 

- Ta służba wiąże się głównie z niesieniem pomocy osobom poszkodowanym m.in. podczas wichur, powodzi i innych kataklizmów - dodaje.

Pan Karol, podobnie jak inni żołnierze WOT, przez ponad dwa lata uczestniczył w szkoleniach, poligonach i ćwiczeniach taktycznych. Odbywały się przede wszystkim podczas weekendów.

- Byliśmy podzieleni na plutony i jeździliśmy na różne akcje organizowane we współpracy z innymi służbami mundurowymi. Podczas niektórych wyjazdów poznawaliśmy teren, na którym działamy, ale były również pozorowane poszukiwania osób zaginionych w szczególnie trudnym terenie. W prawdziwych akcjach poszukiwawczych także już uczestniczyliśmy – relacjonuje nasz rozmówca.

W minionym roku służba bardzo się zmieniła. Po personelu medycznym, żołnierze WOT stali się drugą formacją na froncie walki z pandemią koronawirusa.

- Pierwsze miesiące pandemii były dość spokojne. Pomagaliśmy stowarzyszeniom i innym instytucjom i organizacjom, m.in. w dostarczaniu żywności osobom starszym, chorym, czy samotnym, które w obawie przed zarażeniem się COVID-19 bały się wyjść z domu – tłumaczy Mucha.

Najgorsze przyszło jesienią, kiedy fala zachorowań rozlała się do Domów Pomocy Społecznej. Sytuacja w DPS w Różance stała się dramatyczna. Dyrektor placówki nie miał prawie nikogo do pracy. Do pomocy zostali skierowani żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Jednym z nich był pan Karol z Włodawy.

- Otrzymałem telefon od przełożonych z pytaniem, czy miałbym czas, żeby pomóc w DPS. Trochę kolidowało to z moją pracą, ale zgodziłem się – wyjaśnia.

Przyszedł kryzys

Karol Mucha miał inne wyobrażenie o DPS-ach. 

- Byłem pewien, że tam są emeryci, którzy nie chcą przeszkadzać rodzinom, tak jak jest to przedstawiane w filmach. Sami się poruszają i robią co chcą. Okazało się, że większość pensjonariuszy to osoby leżące, które nie są w stanie nic same przy sobie zrobić. Dodatkowo przygwożdżone do łóżka koronawirusem potrzebują jeszcze większej opieki niż wcześniej. Każdego trzeba przebrać, umyć, nakarmić, napoić, obrócić na drugi bok. Wymagają niemalże stałej pomocy. To było dla mnie wielkim szokiem – relacjonuje.

Przyznaje, że miał chwile załamania i zwątpienia. Jego przerażenie dodatkowo potęgowała obawa, czy sam się nie zarazi i czy przez to nie zachorują też jego bliscy.

- Obawy były ogromne, bo na oddziale, na którym pracowałem, było 50 osób zakażonych. Tam został stworzony oddział zakaźny. A jakby tego było mało, choroba tak zdziesiątkowała personel DPS-u, że na zmianie było więcej żołnierzy WOT niż pielęgniarek. Po 2-3 dniach dwunastogodzinnej pracy na dobę w tej placówce zacząłem zastanawiać się, co ja tam robię, czy dam radę... Po pewnym czasie przyzwyczaiłem się i zacząłem podchodzić do sprawy z chłodną głową. Tłumaczyłem sobie, że przecież zakładamy kombinezony i zmieniamy je co chwilę, odkażamy dłonie specjalnymi płynami i specjalnymi elektrycznymi odkażaczami. Używamy maseczek i przyłbic. Te kombinezony są tak szczelne, że koszulki, które z siebie zdejmujemy, można wykręcać z potu, więc jak miałby wirus przedostać się do naszego organizmu – opowiada pan Karol.

Twierdzi, że choć było ciężko, czuje satysfakcję, że może pomagać pracownikom DPS-u, ale przede wszystkim jego pensjonariuszom. - Nasza pomoc była tam bardzo potrzebna. A przez to, co tam zobaczyłem i przeżyłem, zmieniłem wyobrażenie o tej jednostce. Dzisiaj wiem, że osobom, które tam pracują należy się wielki szacunek, bo jest to bardzo ciężki kawałek chleba – wyjaśnia.

Nie żałuje

Nasz rozmówca przekonuje, że mimo wielu trudnych chwil, jakie przeżył w DPS, bycie terytorialsem jest naprawdę fajną sprawą. Z perspektywy minionych trzech lat nie żałuje decyzji, że wstąpił do WOT. Zapewnia, że dzisiaj postąpiłby tak samo.

- Czy ta służba mnie zmieniła? Nie wiem. Na pewno dzięki niej mogę pomóc wielu ludziom i wiele się nauczyć. Dzisiaj na pewno inaczej postrzegam osoby starsze i chore, kiedy widzę jak cierpią. Na pewno mam większą świadomość tego, że taki los może spotkać każdego z nas. Inaczej spoglądam na życie, które jest bardzo nieprzewidywalne, ale z drugiej strony staram się być tym, kim byłem do tej pory – mówi Karol Mucha.

Przekonuje, że WOT to nie tylko pomoc potrzebującym, to również formacja, w której poznał wielu fajnych i ciekawych ludzi.

- Jesteśmy, jak jedna wielka rodzina...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Autor komentarza: WesołyTreść komentarza: To co oferuje Szfranek nie jest jakaś rewelacją dla gminy. Niestety ale jest to jedyna szansa aby ten zalew w końcu zaczął przynosić jakieś zyski. Budowa zalewu była czystą głupotą w zasadzie pod każdym względem. Zalew w sawinie nigdy nie stanie się atrakcją turystyczną . A). Powodów jest 4 ( nie własciwa lokalizacja , niewłaściwe podłoże , zapaść demograficzna , w promieniu 30 km znajdują się inne dużo ładniejsze zbiorniki i jeziora mające zdecydowanie większy potencjał turystyczny) B). Zalew nie spełania roli zbiornika retencyjnego . Co on ma nawadniać ? Jest położony w takim miejscu że w przypadku suszy nie ma możliwości spiętrzenia wody aby nawodnić okoliczne pola . C), Wbrew propagandzie głoszonej przez osoby bez intelektu ZALEW NIE MA SZANS ABY STAĆ SIĘ MOTOREM ROZWOJU DLA SAWINA . Na chwilę obecną zalew przynosi jedynie straty. Koło wędkarskie które operyje na tym zalewie przynosi jedynie drobne kwoty potrzebne na utrzymanie infrastruktury oraz zapewnia wykonywanie prac porzadkowych. Straty jakie przynosi zalew to nie tylko zadłużenie wobec wykonawcy oraz banków które wykupiły dług w formie obligacji . To także straty wynikające z utraconego dochodu.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 23:40Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: WesołyTreść komentarza: Trzeba otwierać okna szeroko aby poczuć prawdziwą wieś. Tego telewizornia nie przekaże :DData dodania komentarza: 24.04.2024, 23:15Źródło komentarza: Gm. Sawin. Marzy o uzdrowisku. Prosi radnych o ziemięAutor komentarza: wszyscy wonTreść komentarza: skoro taki ... ... jak motyka został wiceministremData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:15Źródło komentarza: Komu od lipca dołożą do rachunków za prąd? Znamy limity zarobkówAutor komentarza: loloTreść komentarza: zakaz wyprzedzania na przejściu to dla nich obce pojęcie tak samo jak poprawne używanie kierunkowskazówData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:13Źródło komentarza: Chełm. On nie ustąpił, ona jechała za blisko. Posypały się mandatyAutor komentarza: anonimTreść komentarza: tak to jest jak młodzi nieopowiedzialni ludzie , wsiadają do maszyny której mocy i potencjału nie potrafią zrozumiećData dodania komentarza: 24.04.2024, 21:04Źródło komentarza: Krasnystaw. Zderzenie dwóch aut na Rejowieckiej. Kierowca mazdy wymusił pierwszeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama