Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama baner reklamowy
Reklama Bank Spółdzielczy

Zdemolowali mieszkanie, zostawili dług

Powyrywane szafki i listwy przypodłogowe, mnóstwo butelek po alkoholu, kilkanaście brudnych pampersów, obraźliwe napisy na meblach, a w szafie… rozmazana dziecięca kupa. Nie, to nie jest obraz „mety” jakiegoś bezdomnego, a mieszkania wynajmowanego przez 21-letnią matkę piątki dzieci z gminy Siennica Różana (pow. krasnostawski). Mocno współczujemy właścicielce.
Zdemolowali mieszkanie, zostawili dług

Wynajem mieszkania obcym ludziom niesie ze sobą niemałe ryzyko. Przekonała się o tym 55-letnia chełmianka. Pod koniec 2019 roku kobieta wynajęła stancję młodej dziewczynie z czwórką dzieci. Na początku wszystko było w porządku, ale z czasem zaczęły się problemy. Lokatorka opóźniała się z wypłatą należności. Dług cały czas rósł, aż w końcu młoda matka uciekła ze stancji, pozostawiając w mieszkaniu brud i smród.

Dała się oszukać

- Wynajmuję stancję od 2016 roku. Miałam różnych lokatorów. Zdarzało się, że niektórzy zalegali z czynszem i innymi bieżącymi opłatami. To normalne, bo każdy może mieć jakieś problemy finansowe oraz większe wydatki w danym miesiącu, ale prędzej czy później wszyscy oddawali pieniądze – tłumaczy pani Krystyna.

Pod koniec zeszłego roku skontaktowała się z nią młoda kobieta z czwórką dzieci.

- Muszę przyznać, że wówczas mnie ujęła. Mówiła, że ma trudną sytuację rodzinną, że mieszka w jednym pokoju z dwoma braćmi i czwórką swoich dzieci, że ma chorą na cukrzycę mamę. Przekonywała, że chce iść na stancję, żeby mama miała trochę więcej spokoju. Wydawała się spokojna i rezolutna, dlatego jej zaufałam, mimo że za wynajmem dzwoniło sporo innych chętnych osób – relacjonuje pani Krystyna.

Do mieszkania przy ulicy Wojsławickiej 21-latka z czwórką dzieci i partnerem wprowadzili się jeszcze między świętami a nowym rokiem. Początkowo wszystko było dobrze. Lokatorzy na bieżąco dokonywali opłat.

- Tak było mniej więcej do czerwca. Od tamtego czasu cały czas powstawały coraz to większe zaległości – mówi nasza rozmówczyni. - Na adres stancji pracownicy Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej wysłali mi półroczne rozliczenie za wodę (od stycznia do czerwca). Do zapłaty było ok. 1500 zł. Niestety lokatorka wpierała mi, że żadna korespondencja do niej nie dotarła, co było oczywiście kłamstwem. Skontaktowałam się bowiem ze spółdzielnią i powiedziano mi, że rozliczenie zostało już wysłane pod wskazany adres – wyjaśnia 55-letnia kobieta.

Według niej dług przekroczył już 4 tys. zł. Pani Krystyna wielokrotnie wysyłała do lokatorów ponaglenia o jego uregulowanie, ale z ich strony nie było żadnego odzewu.

- W połowie października udało mi się spotkać z lokatorami. Nie chcieli, żebym wchodziła do mieszkania, dlatego czekali na mnie przed klatką. Stwierdziłam, że tak nie będziemy rozmawiać i chcę wejść na górę. Już wtedy zauważyłam, że mieszkanie było strasznie zapuszczone. Panował tam niesamowity nieład. Wszystko było porozwalane. Lokatorzy tłumaczyli się, że dzieci trochę nabrudziły. Zabrałam wówczas klucze do dolnego zamka i oznajmiłam, że później przyjadę i sprawdzę, czy bałagan jest posprzątany – relacjonuje pani Krystyna. - Właśnie wtedy zauważyłam również, że lokatorka jest w zaawansowanej ciąży, o czym wcześniej nie miałam zielonego pojęcia. Stwierdziłam wówczas, że najwyższy czas się pożegnać – dodaje.

Lokatorzy uciekli, zostało robactwo

Pod koniec października lokatorzy bez słowa wyprowadzili się z mieszkania przy ul. Wojsławickiej, pozostawiając po sobie długi i okropny brud.

- Pisałam do nich, kiedy możemy umówić się na zdanie kluczy, ale nie było żadnego odzewu. Nie miałam pojęcia, że już dawno uciekli ze stancji. Młoda kobieta zdążyła już nawet urodzić piąte dziecko. W sobotę (14 listopada) przy pomocy ślusarza, wraz z mężem weszliśmy do środka. Widok nas dosłownie zszokował – opowiada pani Krystyna. - Mieszkanie było wręcz zdewastowane. Wszystko porozwalane, na podłogach mnóstwo śmieci, worków, książek, puszek, butelek po alkoholu i różnych zabawek. Za lodówką znajdowała się sterta zasranych pampersów, meble były zniszczone, lokatorka wymalowała na nich wulgarny napis: „H.. ci w p…”. W wielu miejscach zalęgły się już robaki. Mieszkanie wyglądało jak melina. To, co zrobili ci lokatorzy, przechodzi ludzkie pojęcie – rozkłada ręce 55-latka.

Ale to nie wszystko, bo młoda para wynajmująca mieszkanie przy ul. Wojsławickiej posunęła się jeszcze dalej. Wydawało się, że są jakieś ludzkie granice, ale na pewno nie mieli ich lokatorzy, którzy w szafie pozostawili… porozmazywane dziecięce odchody.

Kobieta, zbulwersowana tym, co zastała w mieszkaniu, zgłosiła sprawę na policję.

- Funkcjonariusz dzwonił przy mnie do lokatorki. Oznajmił jej, że chce zgłosić doniesienie, a dewastacja mieszkania jest karana. Obiecała, że zwróci wszystkie pieniądze i odda za syf, który pozostawiła. Wstrzymałam się więc z oficjalnym wniesieniem sprawy i napisałam do lokatorki z prośbą o kontakt. Niestety i tym razem nie było żadnego odzewu. W takiej sytuacji nie miałam innego wyjścia. 20 listopada złożyłam oficjalne zawiadomienie na policji – tłumaczy pani Krystyna. - Nie wiem, czy uda mi się odzyskać należności, ale chcę przede wszystkim przestrzec inne osoby wynajmujące stancje przed tą młodą kobietą. Za jakiś czas podobny problem może mieć bowiem ktoś inny... – dodaje.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Wwwer 02.12.2020 20:25
W tytule „piątki dzieci” w artykule „czwórką dzieci”

Redakcja 03.12.2020 07:26
To jest tylko część artykułu, cały znajduje się w wydaniu papierowym i elektronicznym. Tam również znajdzie Pan/Pani wyjaśnienie tej kwestii

miejscowy 02.12.2020 10:41
Trzeba było wziąć 10.000 zadatku przed wynajęciem. To by trzymało za mordę wynajmującego. Przy zwłoce z zapłatą wywalić na zbity pysk bez zwrotu zadatku.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklamabaner boczny
Reklama
Reklama
Reklama